20

3.4K 224 59
                                    

Siedziałam pod tym cholernym parapetem, mając ochotę coś rozwalić. Czy zawsze musi się coś zepsuć?! Co chwilę podnosiłam się i zaglądałam ukradkiem czy chłopak wreszcie opuścił pomieszczenie, ale bez skutku. No tak, przecież miał telefon w ręce... Ale no, kto normalny przegląda sobie internet o piątej nad ranem?!

W tym momencie mogłabym w sumie pobiec do Jess i upozorować, że nocowałam u niej, ale oczywiście ona ma wyczucie i akurat tej nocy była u kuzynki w sąsiednim miasteczku. To się nazywa mieć farta!

Fuknęłam pod nosem, podnosząc się po raz kolejny i lekko wychylając, by zlustrować pomieszczenie. Niemal nie pisnęłam z radości, gdy ogarnęłam, że Harry wyszedł, ale moja radość momentalnie spadła, gdy przypomniałam sobie, że zdążył zamknąć okno. Walnęłam się z otwartej ręki w czoło.

Otrząsnęłam się, dopiero gdy do pomieszczenia weszła kolejna osoba. Schowałam się nieco bardziej, dopiero po chwili orientując się, że to Louis. Tylko co on robi u nas w domu o piątej rano? Zmarszczyłam brwi, ale postanowiłam porozmyślać nad tym później. Zastukałam cicho w okno, a kiedy spojrzał na mnie zdezorientowany, przyłożyłam palec do ust na znak, żeby był cicho. Momentalnie pojawił się przy oknie i otworzył je, wreszcie wpuszczając mnie do środka.

-Dziękuję, wielbię cię całym sercem, ale teraz lecę na górę – powiedziałam cicho, po czym niezauważalnie czmychnęłam po schodach.

Kiedy byłam wreszcie w pokoju, wyciągnęłam świeże ubrania i poszłam wziąć prysznic. Zawsze mogę udawać, że wcześniej wstałam, prawda?

~***~

Przebrana, ogarnięta i ogólnie niewyglądająca jak trup zeszłam wreszcie na dół. Od razu poleciałam nastawić wodę na kawę, bo chociaż nienawidziłam jej całym sercem, w tym momencie jej potrzebowałam. Ledwo zakończyłam tę czynność, a usłyszałam za sobą chrząknięcie, więc szybko się odwróciłam.

-Możemy pogadać? – Lou kiwnął głową na stół, na co szybko przytaknęłam i zajęłam miejsce naprzeciwko niego. – Co ty odwaliłaś?

-To bardzo ciekawa historia! – klasnęłam w dłonie, uśmiechając się szeroko.

-Byłaś z Calumem, a ja mam cię teraz kryć? – uniósł brew, śmiejąc się cicho, na co pokiwałam głową. – To daj mi się chociaż raz pobawić w Jess i powiedz, jak było.

-Cudownie, genialnie, zajebiście!

-Tylko bez przekleństw, jestem prawie twoim bratem i muszę dbać o twoje słownictwo – prychnął.

-A właśnie, co ty tu właściwie robisz? – uniosłam jedną brew, wstając, by wyłączyć gotującą się wodę.

-Mieszkam na jakiś tydzień – oparł się wygodniej na krześle, odchylając nieco do tyłu. – Remont i te sprawy.

-Okay. A Harry...?

-Poszedł na górę, nie wiem po co – wzruszył ramionami, na co zmarszczyłam brwi.

Upiłam łyka przygotowanego napoju i poszłam na górę. Odkąd dowiedziałam się o tej akcji z sekretarką, niczego nie byłam pewna, więc wolałam na wszelki wypadek wziąć telefon na dół.

Wpadłam do pokoju i momentalnie złość we mnie wzrosła. On naprawdę siedział z moim telefonem na moim łóżku i być może nawet pisał do kogoś w moim imieniu. Czujecie to wkurzenie?

-Ty jesteś popieprzony! – warknęłam, wyrywając mu swoją własność, na co jedynie zmierzył mnie wzrokiem i opuścił pokój. – Aha?

Momentalnie przeniosłam wzrok na komórkę, gdzie otwarta była galeria i album, w którym zebrałam wszystkie zdjęcia z sosami. Uniosłam jedną brew. Z jednej strony powinnam teraz poczuć to charakterystyczne ukłucie w sercu, bo teoretycznie go zraniłam... Ale chwila. Czemu mam czuć się winna, skoro to on sam przylazł tu, włamał mi się na telefon i buszował w galerii? Niech mi ktoś jeszcze powie, że to jest normalne...

~***~

Właśnie skończyła się druga lekcja, a ja spokojnie szłam korytarzem w kierunku wyjścia na boisko. Z tego, co słyszałam, to dzisiaj są jakieś zawody, więc pewnie nawet nie będziemy się przebierać. W pewnym momencie poczułam, jak ktoś łapie mnie za nadgarstek, a po chwili byłam już w zaciemnionym pomieszczeniu. Ktoś zapalił wreszcie światło, dzięki czemu mogłam odetchnąć z ulgą na widok Caluma.

-No niezłe sobie miejsce na spotkanie wybrałeś – prychnęłam, rozglądając się po całkiem sporym zapleczu sportowym. – Myślałam, że chcesz obejrzeć ten mecz, czy cokolwiek ma tam być.

-Proszę cię, to będzie całkowita porażka, a ja nie chcę patrzeć na to ze świadomością, że chodzę do takiej szkoły. A do tego wolę spędzić czas z tobą – uśmiechnął się szeroko, co od razu odwzajemniłam.

-Nikt się nie skapnie, że nas nie ma? – uniosłam brew, na co jedynie machnął lekceważąco ręką. Wreszcie podszedł bliżej, kładąc dłonie na mojej talii i przyciągając mnie do pocałunku.

W sumie świadomość, że wreszcie jestem w bardziej wartościowym związku, nie byłaby dla mnie aż tak dziwna, gdyby nie to, że nadal musieliśmy się „ukrywać". Kurde, to dopiero popaprane! Kryć się z czymś takim przed teoretycznie najbliższą mi osobą...

~***~

-To może głupie pytanie, ale ja to ja, więc muszę je zadać – Cal spojrzał na mnie kątem oka. – Byłaś kiedyś w ogóle w związku?

-Wiedziałam, że w końcu o to zapytasz – parsknęłam, poprawiając włosy. – Teoretycznie tak, ale w sumie nawet tego nie czułam. Wiesz, bycie w związku ze względu na starszego brata i to jeszcze z jego przyjacielem nie jest najlepszym pomysłem na życie – sama skrzywiłam się na te wspomnienia.

-Byłaś z Louisem? – prawie zakrztusiłam się powietrzem, słysząc to pytanie. Po chwili jednak kaszel zamienił się w śmiech, przez co chłopak patrzył na mnie jak na idiotkę, po czym sam się roześmiał.

-Kurde, to było dobre – wytarłam oczy, które w międzyczasie zaszły mi łzami.

-W sumie nie wiem, z czego się śmialiśmy, ale wyglądałaś tak zabawnie, że nie mogłem się powstrzymać – wyszczerzył się, za co dźgnęłam go w bok.

-Po prostu wizja mnie i Louisa jako pary to chyba najlepszy żart ever. A i żeby nie było niedomówień – Zayn. Byłam z Zaynem – westchnęłam.

Nasz pseudo związek nigdy nawet nie powinien się odbyć. Do dzisiaj żałuje, że w ogóle zgodziłam się na taki układ. Już szczegół w tym, że całość trwała w końcu zaledwie dwa tygodnie. Sama siebie nie rozumiałam, że wytrzymałam z nim jeden dzień. Dodatkowo przez to nieco zepsuł nam się kontakt.

-Ty i Zayn? Jak ty żyłaś? – zmarszczył brwi, na co się zaśmiałam.

-Tak szczerze to nie mam pojęcia.

-Tak skromnie powiem, że teraz masz lepiej – szepnął.

-Wiem – również szeptałam, po czym posłałam mu delikatny uśmiech i oparłam głowę na jego ramieniu.

I znowu siedzieliśmy tak, rozmawiając na wszystkie możliwe tematy. To nawet zabawne, że wszystko wychodziło tak swobodnie, jakbyśmy znali się o wiele dłużej niż te dwa-trzy tygodnie.

Moje serce zamarło na moment, gdy drzwi otworzyły się gwałtownie, a w progu stanął tak dobrze znany chłopak z lokami, patrząc na nas, jakbyśmy właśnie okradali bank. Co tu się...?

***
POZDRAWIAM MOJĄ SIOSTRĘ KTÓRA DAŁA MI INTERNET BESOS

My team • 1D&5SOSWhere stories live. Discover now