12

3.8K 245 42
                                    

-Powiedzmy, że się zgadzamy – uśmiechnął się wreszcie, na co odetchnęłam z ulgą. Kolejne pół godziny tego dnia musiałam zmarnować na dyskutowanie z nimi na temat całej tej sytuacji, wszystkich układów i zasad.

-Czyli jest wreszcie okay? – wszyscy kiwnęli głowami, zamykając mnie w szczelnym uścisku. Dokładnie jak Ash, Luke i Cal trzy dni temu... Serio, Sel, już zaczynasz?

-W sumie jestem z ciebie dumny, że zrozumiałaś swój błąd – popatrzyłam z niedowierzaniem na mojego brata. Serio, Harry? Nadal nic nie dotarło? Zagryzłam wargę, by nie palnąć niczego, co mogłoby zepsuć zawarty pokój.

Jednak trochę zabolało. Znowu. On uznawał to wszystko za błąd. To samo, co dla mnie było najlepszą rzeczą, jaką zrobiłam, moim pierwszym takim osiągnięciem i właściwie czymś, co sprawiło, że odzyskałam wiarę, że zmieniając – możesz zyskać. Jedyny błąd, jaki popełniłam to moje zachowanie w tamtym momencie. Zgodziłam się niemal na wszystko, chociaż miałam ochotę wykrzyczeć im w twarz, jak bardzo się mylą i jak idiotycznie się zachowują. Ale kim ja byłam? Nadal tylko tą młodszą siostrą, która miała się wszystkiemu podporządkowywać.

Trochę naplątałam. Trochę bardzo? Pewnie ktoś patrzący na tę sytuację z boku pomyślałby, że moje życie to porażka, a Harry jest najgorszym bratem, jaki istnieje, ale w sumie to nie do końca tak. Mieszam to wszystko jeszcze bardziej. On... Mimo wszystko potwierdzam słowa Louisa – on się martwił. Chorobliwie, przesadzając i denerwując wszystkich dookoła, ale się martwił.

-Wiecie, chyba pójdę już na górę – uśmiechnęłam się lekko, zmierzając w stronę schodów. – Dobranoc, miłego dnia, czy co tam jeszcze chcecie.

Będąc w swoim pokoju, usiadłam na łóżku, ostatecznie wciskając twarz w poduszkę i wydając zgłuszony pisk. Przepraszam bardzo, co ja właśnie odwaliłam? Dlaczego to wszystko tak komplikuję i jak naprawiam jedno – psuję drugie? Z jednej strony tak cholernie żałowałam, że ten tydzień w ogóle nastąpił. Nie znałabym ich, nie zaprzyjaźnilibyśmy się, nie byłoby tej wielkiej dramy, nic bym nie zepsuła, nie czułabym tej pustki, żyłabym sobie dalej w cieniu i... Byłoby lepiej. Lepiej? Kluczowe pytanie...

Jakkolwiek żałośnie to zabrzmi – zmieniłam się przez ten tydzień. Zrozumiałam to i owo, zaczęłam mieć własne zdanie, działać na własną rękę i żyć tak, jak zawsze chciałam. Być mną, którą oni we mnie zauważyli. Mną bez tej piekielnej plakietki „siostry Harry'ego Stylesa", bez pięcioosobowej obstawy, bez ograniczeń, które miałam przez całe życie, bez tego, co zawsze mnie wkurzało. Bez podporządkowywania się komukolwiek.

Ale czy to źle? Czy to jakaś zbrodnia, że chciałam chociaż trochę dorosnąć, stać się samodzielna i chociaż trochę niezależna? Mam te siedemnaście lat, a czuję się na dokładnie trzynaście. Kiedy już sama się zastanawiałam, czy jestem duża, czy mała, czy jestem dzieckiem, czy nastolatką. A teraz? Przecież ja za chwilę mam być dorosła! A tymczasem dalej siedzę sobie w klatce, w której ulokowałam się zaraz po urodzeniu. Idealnie.

I znowu pokazuję swoje życie z jak najgorszej strony. Ale hey, każdy się musi czasem wyżalić! A skoro nie mam komu, to zwracam się do ludzi w mojej głowie. Dziwne, prawda ludkowie? Okay, za dobrze to ze mną nie jest...

W takich momentach najlepiej byłoby dla mnie iść spać. Niestety świadomość ile godzin już spałam, sprawiała, że musiałam zająć się czymś innym. Chociaż powrót do łóżka byłby idealną propozycją... Zrezygnowana postanowiłam spożytkować czas na wzięcie prysznica, podczas którego pewnie przemyślę całe swoje życie, ale nie oszukujmy się – kto tak nie robi?

~***~
PERSPEKTYWA LOU

Podążałem za Harrym do jego pokoju, nucąc jedną z nowych piosenek. Byłem tak cholernie zadowolony z tego wyjazdu i wszystkiego, co tam stworzyliśmy. No dobra, prawie wszystkiego. Zaraz po tej aferze wszystko się posypało i powstało dużo niepotrzebnych nikomu spin. Między innymi dlatego wróciliśmy wcześniej. No i oczywiście przez wielkie problemy panicza Stylesa.

Nie żebym sam był szczęśliwy z całej tej sytuacji. Też nie lubiłem tamtego zespołu, też nie chciałem, żeby Selena się od nas odsuwała, ale cholera, ona nie ma pięciu lat! I chociaż to zabolało, to wiem, że wreszcie będzie musiała dorosnąć. Nie będziemy jej całe życie trzymać przy sobie, chociaż sam nigdy tego nie planowałem. Tego nie da się racjonalnie wytłumaczyć i przy tej wersji zostańmy.

Przechodząc obok pokoju Sel, zatrzymaliśmy się na chwilę, słysząc jeden z naszych wykonów. W sumie mieliśmy już taki czujnik, że zawsze wyłapywaliśmy wszystkie nasze piosenki. Tę akurat miała na dzwonku, odkąd pamiętam i uważała, że to nasze najlepsze dzieło. Może dlatego, że sama pomagała nam przy pisaniu? W każdym razie właśnie z tego powodu sam uwielbiałem tą piosenkę. Zawsze przywoływała we mnie te chwile, gdy siedzieliśmy całą piątką i próbowaliśmy wymyślić tekst.

Harry, słysząc tę melodię, momentalnie wparował do pokoju dziewczyny. Z łazienki doskonale było słychać spływającą wodę, która skutecznie zagłuszała dzwonek. Odnalazłem wzrokiem komórkę, na której wyświetlaczu widniał napis „Calum". I już wtedy wiedziałem, że niepotrzebnie tu wchodziliśmy... Ale co ja mogłem na to poradzić? Mój refleks zbyt idealny nie jest i zanim się obejrzałem, Harry nacisnął zieloną słuchawkę, przełączając na głośnik.

-Osobista sekretarka panny Styles, słucham – powiedział piskliwym głosem, na co mimowolnie parsknąłem śmiechem.

-Um... Czy Selena mogłaby podejść do telefonu?

-Niestety teraz nie jest to możliwe – kontynuował, lecz po chwili odchrząknął, powracając do naturalnej barwy głosu. – I radzę ci więcej nie dzwonić, bo ty i twój zespolik pożałujecie wpieprzania się w życie mojej siostry – Harry uśmiechnął się triumfalnie na ciszę ze strony chłopaka.

-Myślisz, że się boję? Z tego co wiem to jednak jej życie i jej sprawa z kim się przyjaźni. Ale jeśli chcesz podyskutować, to ja bardzo chętnie – w głosie tego całego Caluma można było wyczuć całkowitą sztuczność. Cholera, najgorsze, że mówił całkiem sensownie.

-Zgaduję, że gdyby jednak chciała mieć z wami kontakt, to nie dopuściłaby do tej rozmowy.

-Ale...

-Nie dociera? Byliście tylko zabawką, jakimś zajęciem czasu na ten tydzień. Zabolało? Nic dla niej nie znaczycie, więc po prostu się od niej odpierdolcie. Dziękuję, żegnam – ze sztucznym uśmiechem rozłączył się, po czym usunął tę rozmowę z historii i odłożył telefon w poprzednie miejsce.

Nadal w lekkim szoku przypatrywałem się temu wszystkiemu. I już nie wiedziałem co i jak się stało... Wiedziałem tylko jak bardzo Sel nas za to znienawidzi.

~***~
PERSPEKTYWA SELENY

W sumie ten prysznic dał mi mocnego kopa. Zebrałam wszystkie myśli, orzeźwiłam się i jakoś tak nabrałam pozytywności. W końcu, hey, może jeszcze nie wszystko stracone? Wszystko da się uratować.

Nadal mnie ciekawiło czy w ogóle jeszcze się do mnie odezwą. Przywitają się, podejdą, zadzwonią, cokolwiek... Chociaż, może to i lepiej, że tak się stało? Może chcieli się tylko jakoś zabawić i wkurzyć konkurencję? Może nic dla nich nie znaczyłam? Albo nie chciałam dopuścić do siebie myśli, jak ważną przyjaźń właśnie zepsułam...

Z drugiej strony jednak zrobiłam to dla ich dobra. Sama doskonale wiem, jakie wtyczki mają 1D i jak pięknie mogliby zepsuć dopiero startującą karierę chłopaków. A tego chyba nikt z nas by nie chciał... Z tego wynika, że zepsułam to wszystko w dobrych intencjach. To w ogóle brzmi logicznie? Znowu mi chyba ten optymizm uciekł. I szczerze mówiąc, znowu miałam ochotę zakopać się w poduszki i nie wychodzić.


***
Trochę dobijają mnie te przerwy między rozdziałami, ew
Dajcie znać czy rozdział wam się podoba

My team • 1D&5SOSWhere stories live. Discover now