06

4.7K 250 158
                                    

Szłam do szkoły z słuchawkami w uszach. Louis wysłał mi wcześniej kilka nowych nagrań z wyjazdu i wreszcie miałam okazję, by ich wysłuchać. Dopiero teraz dotarło do mnie ile czasu bez nich już wytrzymałam. I mimo, że jest cudownie to w sumie trochę mi ich brakuje... Czasem są wkurzający czy nadopiekuńczy, ale w końcu to oni są właściwie moją rodziną. Mieć pięciu starszych (prawie)braci, którzy są gotowi pobić się między sobą z twojego powodu... Wygryw czy przegryw?

Udało mi się przesłuchać trzy z nich, kiedy wkroczyłam na teren szkoły. Momentalnie obok mnie zjawili się Micheal, Luke i Ashton. Nawet nie wiem czemu dzisiaj nie szłam z nimi...

-Jakieś plany na dzisiaj? – zagadnął Mike.

-Przeżyć geografię – prychnął Luke i przybił ze mną żółwika. Oboje równie nienawidzimy tego przedmiotu. Największy plus to, że teraz siedzimy razem.

-Mogę się założyć, że kiedyś zgubicie się w lesie.

-Bardzo możliwe i wtedy będziecie musieli nas ratować – wzruszyłam ramionami.

-Ciebie zawsze. Tego cymbała niekoniecznie – palnął Calum, przyłączając się do grupy. Objął mnie ramieniem, na co posłałam mu szeroki uśmiech.

-To co dzisiaj? Pizza? – kontynuował jasnowłosy. Kiedy on się zdążył przefarbować?

-Podoba mi się twój tok myślenia, przyjacielu – wyszczerzył się Luke.

-W każdym razie, ja nie mogę – momentalnie wszyscy się zatrzymaliśmy i każdy przeniósł wzrok na Hood'a, a ten tylko uniósł ręce w geście obronnym.

-Jeśli ty rezygnujesz z pizzy to coś się dzieje, więc gadaj – zarządził Ash.

-Nic się nie dzieje, po prostu coś mi wypadło – wzruszył ramionami, zmierzając dalej w stronę odpowiedniej klasy.

-On coś kręci.

-Sprawdzimy to? – spytałam, na co cała trójka zgodnie mi przytaknęła.

~***~

Kilka pierwszych lekcji minęło wręcz nudnie. Problem w tym, że na żadnej z nich nie byłam razem z Calumem i nie mogłam się niczego dowiedzieć. Na długiej przerwie razem z blondynem udałam się na stołówkę. Przy stoliku siedzieli już Mike i Ash prowadząc zawzięte dyskusje o pizzeri do której udamy się po lekcjach. Oni to mają problemy...

-To jak? Ktoś się czegoś dowiedział? – spytałam na wstępie, zajmując swoje prawie już stałe miejsce.

-Mi powiedział tylko, że planuje coś ważnego – mruknął loczek, biorąc gryz jabłka. – Chyba na sobotę, bo mówił że już nie może się doczekać.

-To w sumie nie ma czym się przejmować – wzruszyłam ramionami, zabierając się za jedzenie.

-No trochę jest. Bo wszyscy mu mówiliśmy, że jesteśmy wtedy zajęci.

-Może chodziło o coś z rodziną?

-Jego rodzice i siostra wyjechali na miesiąc, więc raczej wątpię. A ty coś mu mówiłaś?

Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo momentalnie obok stolika pojawił się Cal.

-No elo, coś mnie ominęło? – spytał, biorąc do ręki kanapkę. Wszyscy pokręcili przecząco głowami, na co zmarszczył brwi. – Przez cały dzień nic się nie działo?

-Nope – mruknęłam, opierając się na ręce. Po chwili poczułam jak ktoś kopie mnie w nogę, ale starałam się zachować zimną krew. Przeniosłam swój wzrok na Ashtona, który mrugnął do mnie porozumiewawczo. Posłałam mu sztuczny uśmiech i skierowałam swój wzrok na bruneta. – A u ciebie coś ciekawego?

My team • 1D&5SOSWhere stories live. Discover now