11

3.8K 256 12
                                    

-Ratunek przybył! – Jess niemal krzyknęła, wparowując mi do pokoju.

-Za dużo nie zdziała – mruknęłam, dalej przyciśnięta twarzą do poduszki.

-Optymistka... - prychnęła. – Nie możesz całe życie leżeć w łóżku!

-Mogę. I póki co taki mam zamiar.

-A ja mam zamiar zjeść to, co przyniosłam, więc...

-Przyniosłaś mi jedzenie? – przerwałam jej, przewracając się na plecy. Pokiwała twierdząco głową. – Trzeba było tak od razu – podniosłam się, siadając wygodniej na łóżku.

-To zawsze na ciebie działa.

-Dziwisz się? – uniosłam jedną brew, odbierając od niej pudełko lodów z Milki. – Czy wspominałam już, jak bardzo cię kocham?

- Zawsze możesz powtórzyć – uśmiechnęła się szeroko, siadając naprzeciwko mnie. – No dobra, to teraz opowiadaj.

~***~

-Czekaj – zmarszczyła brwi. – Czyli złamałaś wszystkie zasady Harry'ego, zaprzyjaźniłaś się z 5SOS i chyba się zakochałaś, a to wszystko, podczas gdy ja leżałam w łóżku i oglądałam wszystkie sezony Pamiętników Wampirów?

-Nie wspominałam nic o zakochaniu...

-Bredzisz – machnęła ręką. – I tak obie wiemy, że zawsze mam rację.

-Polemizowałabym – wzruszyłam ramionami, na co prychnęła.

-Ale popatrz na to z tej strony. Z tego, co mówiłaś, to dzisiaj mieliście być sami. We dwoje. We dwoje, Selena no! – pisnęła, niemal skacząc na łóżku. – To jasne, że chciał zrobić ci coś romantycznego! Cholera, jak można zmarnować taką okazję... - uniosła dłonie do nieba. - To teraz musisz wziąć sprawy w swoje ręce.

-Czyli? – uniosłam jedną brew, patrząc, jak sięga po kolejnego żelka.

-Czyli jak już się w to wszystko wplątałaś, to nie możesz teraz tego ot tak zostawić.

-Czekaj, łączę wątki – przymknęłam oczy. – Czy ty, wierna wielbicielka mojego brata, właśnie stwierdziłaś, że powinnam olać jego, cały gang One Direction oraz ich zasady?

-Yep.

-Powiedz mi jedno – złapałam ją za ramiona, patrząc prosto w oczy. – Kim jesteś i co zrobiłaś z Jess?

-Zabawne – prychnęła, wywracając oczami. – Wracając...

-Nie ma szans. Harry mnie nawet z domu nie wypuści bez obstawy.

-Ale masz telefon. Możesz do nich zadzwonić, napisać...

-Ale jeśli tylko spróbujesz, to telefon też zniknie – obie spojrzałyśmy na Loczka, stojącego w wejściu do mojego pokoju. – Nawet jej nie nakręcaj, Jess.

-Teraz jeszcze zamierzasz mnie podsłuchiwać? Może „dla mojego dobra"? – zaznaczyłam cudzysłów w powietrzu, uśmiechając się sztucznie. Dlaczego on musiał się zmienić w takiego ciołka?

-Możliwe.

-Dobrze wiedzieć. Możesz już wyjść?

-Jak sobie życzysz, ale Jessica idzie ze mną. Mamy do pogadania – posłał jej znaczące spojrzenie, na co ta niemal parsknęła śmiechem.

-Nie wiem, czy zauważyłeś, ale mi nie masz prawa rozkazywać – puściła mu oczko. Czy wspominałam już, jak bardzo ją kocham?

-Nie wiem, czy zauważyłaś, ale ja łatwo nie odpuszczam. Poczekam na dole.

-Dobra – palnęła, gdy opuścił pomieszczenie. – Zrobisz, co uważasz za słuszne. A ja idę wysłuchać paplaniny twojego brata – wzniosła wzrok ku niebu.

-Ugh, okay. Narka – uniosłam kącik ust, przytulając ją na pożegnanie.

Chwila na przemyślenia. Połączmy to wszystko w całość. Calum jest chyba na mnie obrażony, Harry wnerwia mnie jak nigdy wcześniej, Jess zmienia swoje podejście do życia, a mój mózg chyba stwierdził, że wyjeżdża w Himalaje. Czy coś jeszcze sprawi, że ten dzień będzie gorszy lub dziwniejszy?

-Przybywam do ciebie, kochana! – moje prośby zostały wysłuchane...

-Wybacz, jakoś nie mam nastroju – parsknęłam, opadając na poduszki.

-Jak możesz nie mieć nastroju na Louisa Tomlinsona? Ranisz – otarł niewidzialne łzy, kładąc się obok mnie. – Wyluzuj.

-Czy możesz zostać moim bratem zamiast tego tamtego?

-Gdybym był twoim bratem, to pewnie sam bym się tak zachowywał – wzruszył ramionami, na co prychnęłam. – Nie prychaj mi tu, tym razem mówię poważnie!

-Ty nie byłbyś raczej takim imbecylem, sorry – wywróciłam oczami.

-Daj spokój, on się martwi – wzruszył ramionami. Momentalnie się podniosłam, patrząc na niego z niedowierzaniem.

-Nie broń go. Nie będę całe życie chować się za wami, bo to nie jest normalne. Może nadszedł czas, żebym dorosła i znalazła własnych przyjaciół zamiast być ciągle uczepiona swojego brata! – wzniosłam oczy ku niebu, opadając na poduszki.

-Czyli ci się znudziliśmy...

-Co? Nie! – wytrzeszczyłam oczy, gdy wstał i zmierzał do drzwi. Czy to tak zabrzmiało? – Louis, no. Przecież wiesz, że jesteście dla mnie ważni!

-Nie, spoko. Daj znać, jak będziesz chciała wrócić do „przyjaciół tylko twojego brata" – zaznaczył cudzysłów w powietrzu, opuszając mój pokój.

Strzeliłam się z otwartej ręki w czoło. Co jeszcze zdążę dzisiaj zepsuć?

~***~

Ja: Nawet nie wiem jak to zacząć... Jest mi tak głupio przez to wszystko, ugh. W każdym razie przepraszam, bo wiem, że ten dzień miał być wyjątkowy... I nawet jeśli zabrzmi to dziwnie po pięciu dniach znajomości, to cholernie mi na Tobie zależy

Może skasować to „cholernie"? Może przesadziłam z tym... Dobra, raz się żyje. Po trzeciej poprawce mojego monologu wreszcie kliknęłam ikonkę „wyślij". Niemal od razu telefon zawibrował mi w dłoniach, pokazując najbardziej denerwujący napis oznajmujący „Wysyłanie nie powiodło się. Brak środków na koncie". Czy to są jakieś żarty? Najłatwiej by było zadzwonić. Najłatwiej? Owszem, gdyby nie szczegół, że akurat tutaj ściany mają uszy. No dobra, osoby za ścianami.

Zresztą z tymi osobami jestem pokłócona... Czy jest jakaś osoba, oprócz Jess, która nadąża za tym wszystkim? Nie mam pojęcia, jak zdołam odkręcić... To. Właściwie wszystko. Muszę z nimi porozmawiać. Tylko że nigdy nie byłam zbyt dobrym rozmówcą. Często nie potrafiłam się odezwać, wpadałam w złym momencie, nie umiałam pocieszać, przepraszać, pokazywać emocji... Ja po prostu byłam i zazwyczaj samo to wystarczało. Do czasu. Nadchodzi ten moment, kiedy bycie za niewidzialną ścianą się kończy i teraz to ja jestem pośrodku tego zamieszania. Teraz brat ani przyjaciele mnie nie obronią. Sama namąciłam i sama muszę z tego wyjść.

Tylko jak?

~***~

Westchnęłam po raz kolejny. Tym razem dam radę. Zeszłam cicho po schodach prosto do salonu, gdzie, tak jak się spodziewałam, zastałam piątkę chłopaków ślepiących w telewizor. Okay Sel, spokojnie. Przecież to praktycznie twoja rodzina... Guzik prawda. Czułam się gorzej niż przed sprawdzianem z geografii... Geografia. Luke. Sosy. Calum. Telefon. No nie. Teraz skup się na tej części...

Podeszłam do nich i usiadłam na jednym z foteli. Przez chwilę się na mnie spojrzeli, po czym wrócili wzrokiem do jakiegoś filmu. To tyle? Czy coś przeoczyłam? A, tak. Miałam się jeszcze odezwać...

-Um... Przepraszam – uśmiechnęłam się niezręcznie. Praktycznie się nie ruszyli, ale widziałam, jak Louis podniósł jeden kącik ust. Pierwszy sukces jest. Jeśli wszystkie takie będą, to czeka mnie jeszcze z pięćdziesiąt...


***
Ten ból, gdy z każdym rozdziałem jest was mniej :c

My team • 1D&5SOSWhere stories live. Discover now