prolog ;

202 17 12
                                    

Mleczne, gęste chmury przyozdabiały różowe niebo, pokolorowane przez blask zachodzącego słońca. Jego ostatnie promyki delikatnie całowały policzek młodzieńca, obserwującego malowniczy widok przez malutkie okienko przy siedzeniu. Patrzył sennym wzrokiem na skrzydło samolotu gładko przecinające pojedyncze obłoki, znajdujące się na torze lotu. W uszach miał słuchawki, które od prawie dwóch godzin grały muzykę zespołu ABBA.

Trudno było opisać towarzyszące mu emocje. Nie był smutny czy zły, lecz do szczęścia też było mu daleko. Gdzieś z tyłu głowy czuł ekscytację, ale również tęsknotę za tym, co zostawiał za sobą.

Poczuł uścisk dłoni na swoim ramieniu. Zdjął słuchawkę, patrząc na osobę zajmującą siedzenie obok.

— Jak się czujesz, Nathanaelu?

Zapauzował lecący utwór i schował telefon do kieszeni. Skupił się na swojej mamie, darzącej go swoim ciepłym, pełnym troski, spojrzeniem.

— W porządku — odpowiedział zgodnie z prawdą.

Dłoń kobiety spoczęła na jego ręce, ściskającej wymięty i postrzępiony kawałek papieru. Na przestrzeni lat doprowadzony został do brzydkiego stanu, z którego Nathanael nie był zadowolony. Mógł zadbać o niego lepiej, lecz najwidoczniej w dzieciństwie nie był tak bardzo skrupulatny, jak teraz.

— Naprawdę przywiązałeś się do tego rysunku. Nie sądziłam, że weźmiesz go ze sobą nawet za granicę — uśmiechnęła się.

Jak mógł nie wziąć? Ten rysunek był jednym z powodów, dla których zgodził się na wyjazd z rodzimego kraju. To przywiązanie do kolorowej kartki było czymś, co w ogóle nie pasowało mu do jego zachowania. Nie był typem osoby grzebiącej w przeszłości. Uważał, iż ważniejsze jest to, co malowało się przed nim. Jednak to jedno wspomnienie wiązało go niczym niezniszczalna (aczkolwiek już mocno naruszona) nić, kilka razy w roku na nowo rozwijając się w jego głowie, nie dając spać po nocach. Dlatego głównym celem podróży stało się odświeżenie pamięci i odnalezienie odpowiedzi na dręczące go pytania.

— Przyjmijmy, że to mój szczęśliwy talizman — powiedział, chowając kartkę do kieszeni swojej koszuli.

— Myślałam, że nie wierzysz w takie zabobony.

— Bo nie wierzę. To była metafora.

Jego mama zaśmiała się cicho, kręcąc głową. Nathanael cieszył się, widząc jej radosną minę. Przez ostatnie cztery lata rzadko pojawiał się na jej twarzy.

Ubiegłe wiosny nie były dla niej łaskawe, zasypując ją serią niefortunnych zdarzeń. Zaczęło się od wpadnięcia w pracoholizm, reszta posypała się sama. Nie potrafiąc oderwać się od obowiązków, zaniedbywała bliskich, znajomych i przede wszystkim siebie. Żyła, jak w amoku, podejmując multum głupich decyzji, takich jak chociażby rozwód z mężem, próbującym wyciągnąć ją z uzależnienia. Nathanael nie wiedział, co siedziało w jej głowie, dlatego szczegółowe opisanie jej upadku było niemożliwe. Uspokoiła się dopiero wtedy, gdy w efekcie przemęczenia po raz trzeci trafiła do szpitala. Oddana w ręce psychologa i skierowana na terapię, podjęła ciężką decyzję o rezygnacji z dotychczasowej pracy, a także ponownego ułożenia sobie życia. Zrobiła to bardzo radykalnie.

Kiedy pewnego dnia wparowała do domu swojego byłego męża, oznajmiając, że wraca do rodzinnego kraju, początkowo nie spotkała się z żadną reakcją. Zarówno Nathanael, jak i jego ojciec, myślał, iż żartuje. Dopiero gdy położyła przed nimi bilet lotniczy, zrozumieli powagę sytuacji.

Zaraz po tym padło równie szokujące pytanie:

— Nathanaelu, polecisz z mamą?

Dla młodego mężczyzny, który dopiero co ukończył pierwszy rok studiów, było to niespodziewane zapytanie. Wprawdzie nie posiadał tutaj żadnych bliższych znajomych (daleko mu było do miana osoby towarzyskiej), lecz miał piękny dom, kochającą rodzinę oraz miejsce na wymarzonej uczelni. Niczego mu nie brakowało. Dzięki dobrze płatnym zawodom rodziców, żył w luksusie, z którego prawdopodobnie nikt nie chciałby rezygnować. Dodatkowo to wszystko w Szwecji - kraju, który uważał za jeden z najpiękniejszych na świecie.

Wstępnie gotowy był z góry odmówić. Przeprowadzka do kraju, w którym spędził raptem kilka pierwszych lat swojego życia, nie była jego marzeniem i wydawała się kolidować z jego planami. Kraj destynacji też nieszczególnie trafiał w jego gust. Polska. Kraina płynąca wódką, słynąca z jednego z głośniejszych i najbardziej kłótliwych społeczeństw w Europie. Cóż za niechodliwy koncept.

Jego decyzja zaczęła ulegać zmianie po rozmowie z ojcem, który wręcz błagał o to, by Nathanael towarzyszył mamie. Tata nawet nie ukrywał tego, że dalej kochał swoją byłą żonę, bardzo się o nią troszcząc. Dlatego zależało mu na tym, żeby ktoś się nią opiekował. Sam nie mógł tego zrobić, dlatego wysłanie syna było najkorzystniejszym rozwiązaniem. Szczególnie że znał język, posiadał podwójne obywatelstwo i nie miał żadnych zobowiązań trzymających go w Szwecji. Nathanael stał się perfekcyjnym kandydatem.

Finalny werdykt zapadł po kolejnym nawiedzeniu go przez wyimaginowane demony przeszłości, przypominające o tym feralnym rysunku, który trzymał przy sobie, od kiedy miał sześć lat. Stworzył go w Polsce po tym, jak spotkało go coś wyjątkowego. Coś. Bo nie pamiętał co. Wspomnienie to było zamglone. Jedyną podpowiedzią był brzydki rysunek przedstawiający rzekę, po której płynęła konstrukcja przypominająca wieniec pogrzebowy. Paskudne dzieło. Nie wierzył, że w wieku sześciu lat miał aż tak mało talentu.

Wyjazd do Polski mógł być jedyną okazją do rozwiązania tej głupiutkiej tajemnicy i możliwością zaśnięcia bez natłoku teorii o tym, co może skrywać to zakodowane wspomnienie. Nowy początek też nie brzmiał źle. Douczył się na tyle, by wiedzieć, że jego plany można kontynuować nawet na innym regionie kuli ziemskiej.

Dlatego teraz sunął na wysokości kilku tysięcy metrów nad ziemią, zamknięty w metalowej maszynie, lecąc do kraju niby bliskiego, lecz zupełnie obcego.
Za kilka dni miał zamieszkać w sercu Polski i tam wznowić studia na uniwersytecie. W bagażu podręcznym trzymał całą listę planów do zrealizowania w nowym miejscu.

— Szanowni Państwo, schodzimy do lądowania. Prosimy wszystkich pasażerów o zajęcie miejsc i zapięcie pasów bezpieczeństwa.

Nie był smutny czy zły, lecz do szczęścia też było mu daleko. Dlatego liczył na to, że nowy początek zapewni mu to, czego mu do owego szczęścia brakowało.

gwiazdolity ;Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz