rozdział 7 ;

43 9 22
                                    

Nathanael dopiął swego. Veni, vidi, vici. Stanął wyprostowany przed drzwiami sali chóralnej, unosząc przed siebie własną dłoń. Przyjrzał się swoim palcom. Potrafiły zdziałać cuda. Najcenniejsze, czym obdarowała go Matka Natura i loteria genetyczna. Jego spojrzenie skierowało się na bok, gdy zaczęli mijać go niezadowoleni kandydaci. Na nic ich zapał, pogoda ducha i dobre chęci. Nathanael od początku wiedział, czego chce, przyszedł tylko zrzucić pozostałe pionki z planszy i przygotować sobie siedzenie na podium.

Nieskromnie mówiąc, jego kariera muzyczna pięła się sprawnie ku górze, co chwilę przeskakując kilka szczebli. Po dołączeniu do chóru został wzięty na przód, do loży najmocniejszych głosów. Plasował pozycję, odsłaniając przed prowadzącymi karty swoich umiejętności. Zaskarbił sobie szacunek śpiewaków, a także adorację kadrową. Zasypywali go ofertami uczestnictwa w projektach uniwersyteckich, wystawiali rekomendacje, a to wszystko po zaledwie dwóch miesiącach uczestniczenia w zajęciach. Nathanael skutecznie odrzucał nieciekawe oferty, nie chcąc marnować czasu na pacholęce teatrzyki. Jako student nie dysponował nielimitowanymi pokładami wolnego czasu. Jednak znalazła się taka propozycja, której Nathanael za nic nie mógł odrzucić.
Musicale. Nathanael uwielbiał musicale. Z perspektywy osoby trzeciej, mogło to być zaskakujące. Człowiek o chłodnym stosunku do świata zachwyca się pełnymi przepychu, głośnymi przedstawieniami pełnymi tańca i śpiewu? Owszem. Blondyn uważał, iż nie ma lepszej formy rozrywki niż oglądanie dynamicznego show muzycznego. Miał przyjemność oglądania ich od najmłodszych lat. Kolekcjonował również filmowe klasyki oraz doskonałe soundtracki, aby zawsze móc zajrzeć do nich w celu poprawienia sobie humoru. Nic nie rozładowywało studenckiego napięcia lepiej niż słuchanie "The Schuyler Sisters".
Aczkolwiek czemu o musicalach mowa? Otóż studenckie kółko teatralne zdecydowało się wyróżnić stojących w ich progach wokalistów i wystawić musical. I to nie byle jaki musical! Miał on odbywać się w jednym z warszawskich domów kultury, a dochód z biletów planowano przeznaczyć na fundacje charytatywne. Nathanael czuł, iż angażował się w słuszną sprawę. Nie był typem bohatera, ale jeśli jego umiejętności mogły zostać wykorzystane dla dobra osób pokrzywdzonych przez los, to tym bardziej pragnął je zaprezentować. Dlatego, kiedy zostało ogłoszone, iż organizator szuka osób do orkiestry, jego zgłoszenie wylądowało na szczycie listy kandydatów. Tak, jak wspomniał wcześniej, konkurencja nie miała czego szukać.

Informacją o swoim sukcesie podzielił się z rodziną i Matyldą. Jego koleżanka znalazła się na tej pozycji przypadkiem, gdyż nie planował mówić o tym członkom klubu. Jego sekret wydał się, gdy po spotkaniu klubowym wspólnie przestawiali doniczki (niektóre rośliny nie lubiły wysokości). Wtedy napomknął o tym, żeby pociągnąć rozmowę. Marne były jego oczekiwania dotyczące dyskrecji jego koleżanki. Po dwóch dniach wiedział już cały klub i prawdopodobnie połowa studentów wydziału biologii. Równie szybko zrodziła się propozycja uczczenia tego sukcesu. Oczywiście Nathanael nie miał zbyt wiele do gadania, kiedy Ignacy zagwarantował zapewnienie miejscówki i wyżywienia. Nie był skłonny do rezygnacji. To tak, jakby odmówić przyjścia na urodzinową imprezę-niespodziankę. Był tetrykiem, ale nie potworem. Dlatego z grymasem na twarzy przyjął zaproszenie, licząc na to, że jego introwertyzm sobie poradzi.

──────⊹⊱✫⊰⊹──────

Nathanael spojrzał na swój telefon, zastanawiając się, czy nie został oszukany. Stał przed szklanym wejściem do wysokiego budynku w kształcie żagla. Przez szybę widział, iż wnętrze należy do ekskluzywnych, wyglądało jak hol pięciogwiazdkowego hotelu. Popatrzył jeszcze raz na adres wysłany przez Ignacego. Złota 44. To by się zgadzało. Ale przecież niemożliwe, żeby ich kameralne przyjęcie odbywało się w takim miejscu. Mieli nie wynajmować żadnego oddzielnego apartamentu, to powinna być "spokojna posiadówka". Nathanael chciał wybrać numer do Ignacego, by upewnić się, że nie jest robiony w konia, kiedy spod ziemi obok niego wyłonił się Haruki.

gwiazdolity ;Where stories live. Discover now