krigare: act I ;

81 7 4
                                    

Życie Oliwii odbiegało od książkowych ideałów. Nie było nawet na tyle ułożone, by równać się z codziennością jej rówieśników. Przez bardzo długi okres żyła w odrealnionej bańce wypuszczonej przez jej rodziców. Wymalowano przed nią obraz szczęśliwej rodziny bez żadnych trosk, wmawiając jej, iż wszystko jest w porządku. Płótno owego dzieła zostało rozerwane na strzępy w dniu, gdy w wieku niecałych szesnastu lat była świadkiem tego, jak jej tata zostaje zabrany z domu przez policję. Stała w ciszy w korytarzu, obserwując jej starszego brata szarpiącego się z jednym z funkcjonariuszy oraz płaczącą mamę, błagającą by nie zabierano jej męża. Jej mózg nie potrafił przyswoić tego, co rozgrywało się w jej domu. Z oczu ściągnięto maskę, która chroniła ją przed całym złem rozgrywającym się tuż pod jej nosem. Ostre światło rzeczywistości oślepiło ją, powalając na kolana.
Wyszło na jaw, że od kilku lat jej rodzice przechodzili kryzys finansowy, który zaostrzył się po tym, jak w dotychczasowej pracy taty doszło do zmiany kadry. Pracował jako księgowy i nie była to najgorsza robota, mógł zapewnić dobry byt dwójce swoich dzieci, a także co trzy lata pozwolić sobie na większe, rodzinne wakacje. Było stabilnie do czasu aż gwałtownie ucięto mu wypłaty, a także zlikwidowano dodatkowe nagrody okolicznościowe. Na zachcianki dzieci wyciągał kasę z oszczędności, nie chcąc burzyć ich wyobrażenia stabilności. Całymi dniami uśmiechał się do nich, nocami siadając nad budżetem domowym i rwąc włosy z nerwów. Jego żona, udzielała mu wsparcia emocjonalnego, gdyż tylko na tyle mogła sobie pozwolić. Jej również praca nie rozpieszczała.

W chwili, gdy głowa rodziny zorientowała się, że takim trybem daleko nie zajdzie, powoli zaczęła obmyślać plan. Plan, który wydawał się idealny tylko z perspektywy osoby wykończonej i wypalonej nerwowo. Postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość, neutralizując przepaść finansowa między zarobkami pracownika i szefa. Zaczęło się typowo. Podkradał małe kwoty z wypchanego portfela zarządcy. Ziarnko do ziarnka aż zbierze się miarka. Przełożony się nie zorientował, zamiast tego na każdym kroku donośnie podkreślał w rozmowach swój dobrostan, szczegółowo opisując rozgospodarowanie swoich miesięcznych zarobków. Cieszył się, mogąc podprogowo drwić z pracowników, którzy bezapelacyjnie mieli mniej od niego. Czerpał satysfakcję z czyjegoś niepowodzenia, budując tym szczególną nienawiść jednego z księgowych. Ojciec Oliwii stawał się coraz bardziej śmiały, posuwał się do podkradania większych kwot, grzebał w systemie zarobkowym firmy. Rodzinie tłumaczył, że te nagłe zastrzyki gotówki były uzasadnione tak długo oczekiwanymi premiami za ciężką pracę. Motywowany swoją wzgardą wobec niesprawiedliwości systemu, posunął się do działania, które popchnęło jego los w przepaść. Zdecydował się na ryzyko, którego powodzenie wyniosłoby co najwyżej 5%. On nie załapał się w tej skali. Sięgając do firmowego sejfu, znajdującego się w gabinecie szefa, był zaślepiony potrzebą zapewnienia komfortu rodzinie. Nie myślał trzeźwo. Gdy w trakcie przekręcania zamka został nakryty przez szefa, nie miał nawet okazji by się wytłumaczyć. Nie było wymówki, mogącej pokryć ten czyn. Od tamtej afery powoli spadał niżej i niżej aż ostatecznie upadł na więzienną posadzkę, zostawiając rodzinę samą sobie.

Oliwii trudno było się pogodzić z tym wszystkim. Nie brała udziału w rozprawie sądowej taty, nie dlatego, że ukrywała mroczne sekrety. Ona najzwyczajniej nie miała nic do powiedzenia. Przez dłuższy czas chodziła przygnębiona, nie mogąc przywyknąć do nieobecności głowy rodziny przy wspólnych obiadach. Dalej nie mogła pojąć tego, dlaczego rodzice rozegrali to w ten sposób. Smutek przerodził się w żal, żal zasiał ziarno goryczy, a ona wykiełkowała, przeradzając się we wściekłość. Mogli ją przynajmniej przygotować, mówić wprost, jak wygląda sytuacja, a nie zwlekać do momentu interwencji policji i daty rozprawy sądowej. Wrzucono ją na głęboką wodę nie dając kapoku. Wydarzenie to poskutkowało osłabieniem relacji z mamą, bo to na niej wyładowywała swoją złość. Ich dom wypełnił się krzykami, rzucaniem oskarżeń i argumentów obronnych. Na przestrzeni lat Oliwia zrozumiała, iż jej postępowanie było nieodpowiednie. Powinna wspierać mamę, a nie się na niej wyżywać. Wtedy była głupią, nabuzowaną hormonami nastolatką. Nie potrafiła tego zrozumieć.

gwiazdolity ;Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz