1. Rodziny i inne zjawiska tragiczne

408 14 0
                                    



Dom ojca miał dwa piętra, wysokie okna i wyrastał pośrodku zadbanego trawnika. Z każdej strony otaczały go drzewa liściaste, obecnie oblepione srebrzystym, porannym szronem. Na podjeździe stał błyszczący range rover w kolorze 704 black metallic. Dom sprawiał wrażenie jakby zaraz miały się w nim odbyć nagrania do kolejnej części Kevina samego w domu, ale już za późno by wyemitowali film w święta. Zapewne dlatego nie zjawiła się żadna ekipa filmowa z młodocianym aktorem, który przed dwudziestką wpadnie we wszelkie nałogi znane człowiekowi.

Wspomniany wcześniej ojciec, Winston Montgomery, ma gęste, ciemnobrązowe włosy i chłodne szarozielone oczy. Jest przystojny, choć ciężko powiedzieć o własnym ojcu, że jest przystojny, to jednak istotna kwestia, że Winston akurat jest przystojny, wysoki, dobrze zbudowany i jest Anglikiem. Z jakiegoś powodu bycie Anglikiem działa świetnie na amerykańskie kobiety. Ważne jest też to, że codziennie nosi garnitur.

- Ten range pod domem jest wybitnie brytyjski – powiedziała Lorelai Montgomery marszcząc nos.

Winston wszedł akurat do kuchni ubrany w ciemnozielony garnitur. Jak co rano wyciągnął z szafki kubek; jego ulubiony, biały z namalowanym ręcznie zającem po jednej stronie i napisem „NAJLEPSZY TATA" na drugiej. Dostał go od Lor kiedy miała siedem lat. A zając na kubku był trochę koślawy i jedno oko mu uciekało, ale ojciec nadal go lubił.

- Land byłyby bardziej brytyjski – odparł Winston. – Na pewno nie uda mi się cię namówić, Lor?

Lorelai zaprzeczyła. Tak samo jak zaprzeczała przez te kilka ostatnich dni, kiedy ojciec próbował ją namówić, by jednak dała się zapisać do Devenford Prep. Nie chciała, zdecydowanie wolałaby się nawet powiesić byle tylko nie iść do szkoły, w której jej własny ojciec był dyrektorem.

- Nie chcę być dzieciakiem dyrektora. Wystarczyło, że byłam dzieciakiem profesor z Yale przez całe swoje życie.

Teraz należałoby powiedzieć skąd w ogóle wziął się problem zapisywania Lorelai do szkoły, skoro do szkoły powinna chodzić już od kilku dobrych tygodni, zważywszy na to, że semestr letni zaczął się kilka tygodni temu.

Otóż okazuje się, że kiedy przypadkiem wjedziesz w drzewo na kampusie Yale, twoja matka nie ma czasu się tym wszystkim zajmować i odsyła cię do ojca, na drugi koniec kraju. Lorelai nadal odczuwała gorycz myśląc o tym, nie wspominając już o zakazie prowadzenia pojazdów.

- No dobrze – powiedział Winston wyrozumiale. – W takim razie jesteś gotowa? Pojadę z tobą do Beacon Hills High.

- Nie jestem – odparła Lor takim tonem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. – Ale możesz mi zostawić kluczyki do drugiego samochodu. Wcale nie musisz mnie prowadzić za rączkę.

- Nie ma mowy. Nie możesz prowadzić samochodu dopóki nie zrobią ci kolejnych badań...

- Więc zróbmy badania dzisiaj!

Winston pokręcił głową pijąc kawę. Do przestronnej kuchni wczesnowiosenne słońce wpadało przez duże okna wychodzące na podjazd i na otaczające dom drzewa. Chociaż range mógł być brytyjski, dom był do szpiku amerykański.

- Nie możemy zrobić badań dzisiaj. Musi minąć miesiąc – uciął Winston. – Pospiesz się.

Lorelai nie protestowała. Jej pokój w domu ojca wybrała i urządziła sama. Wybór padł na sypialnię po zachodniej stronie z widokiem na tylne podwórko. Ojciec nie posadził tam żadnych kwiatów, brakowało mu damskiej ręki, ale na pewno Lor podobał się niewielki stawik kawałek od domu i zadbany żywopłot. W swoim pokoju rozkazała nakleić jasne tapety, nie szare ani nie niebieskie, ale białe ze srebrnymi pasami. Od drewnianej podłogi oddzielała je klasyczna lamperia. Łóżko dwuosobowe nakryte ciemnozieloną kapą w węże było wygodne, to musiała przyznać. Nim jednak do niego wróci będzie musiała przebłagać dyrektora (lub dyrektorkę) szkoły publicznej, żeby pozwoliła jej dołączyć w trakcie roku. Co to dla Lorelai Montgomery?

wolves of shadow and fire  - brett talbotWhere stories live. Discover now