13. Stawianie warunków

234 22 2
                                    


Następnego ranka podłączyli jej kroplówkę wypłukującą z organizmu to, co przyjęła. Popołudniu dostała kolejną. Liczyła czas kroplówkami w samotnej sali. Wszyscy jej przyjaciele byli na lekcjach, ojciec w pracy. Ona natomiast nie miała nic lepszego do roboty niż patrzeć jak po kolei, kropelka po kropelce płyn spada do rurki i nią cieknie do żyły, usuwając resztki Adderallu i Dexedrine z jej organizmu.

Kiedy kropelka numer 485 popołudniowej kroplówki spadła z worka, drzwi do sali Lorelai się otworzyły i wkroczył przez nie Winston. Po jego napiętych mięśniach poznała, że szykuje się poważna rozmowa. Wczoraj się wywinęła, ale dziś nie było absolutnie nikogo, kto mógłby im przeszkodzić.

Ojciec rozluźnił krawat i odpiął dwa guziki koszuli nim usiadł. Lor ledwie podciągnęła się na poduszkach nim zaczął mówić.

- To, co wydarzyło się wczoraj absolutnie nie może się powtórzyć, Lorelai – zaczął rzeczowo. – Wiem, że kiedy mieszkałaś w New Haven musiałaś sprostać niewyobrażalnym oczekiwaniom matki, ale tutaj jedynym twoim zadaniem jest bycie zwykłą nastolatką, rozumiesz?

- Trochę za późno, biorąc pod uwagę bycie Feniksem i w ogóle – wypaliła Lorelai.

- Do tego przejdziemy, ale nie teraz. Teraz chcę żebyś wyrzuciła oba te leki. Wiem, że są gdzieś w domu, ale nie będę ci grzebać w szafkach. Jesteś prawie dorosła, Lor. Niedługo skończysz osiemnaście lat – ciągnął Winston. Potarł zmęczoną twarz smukłymi dłońmi. Nie nosił obrączki. I dobrze. Alexandra nie zasługuje na żadne upamiętnienie. – Drugą sprawą jest kwestia szkoły.

Lorelai zamarła.

- To znaczy?

- Nie sądzisz chyba, że po takim czymś będziesz mogła zostać w Beacon Hills High? Dokończysz tam ten rok ale na ostatnią klasę przeniosę cię do Devenford Prep i nie rób takiej miny.

- Tato, to Feniks! Nauczyłam się dawkować oba te leki żeby nie robiły mi...

- Lorelai, do Feniksa dojdziemy – uspokoił ją ojciec. – Chcę mieć cię na oku, presja ostatniej klasy jest jeszcze większa, a w Devenford dostaniesz wszystko czego potrzebujesz żeby dostać się na uczelnię jakiej pragniesz.

Myśli, że robi coś dobrego. Myśli Lorelai nagle krążyły wokoło bycia córką dyrektora, w dodatku taką, której trzeba pilnować jak dziecka. W ogóle jej się to nie podobało. Miała ochotę wrzeszczeć.

I w jej głowie zaświtał pomysł.

- Co Brett robił w twoim gabinecie, kiedy do niego zadzwoniłam? – przyszpiliła ojca wzrokiem do fotela. Winston nie musiał nic mówić, żeby wiedziała. – Jeśli chcesz mnie w Devenford, muszę postawić warunek.

- Lorelai...

- Brett i Lorilee zostaną. Nie wiem jak to zrobisz, ale jeśli ich nie będzie w tej zakichanej szkole, przysięgam, że mnie też tam nie uświadczysz. Wyjadę sobie albo nie wiem... Nie wiem co zrobię, ale jeśli ich tam nie będzie, zrobię to.

Winston potarł kąciki oczu. Był pokonany. Pokonało go ojcostwo, pokonała go własna praca i teraz jeszcze jego własna córka. Kiedy przemówił, jego słowa były ostre, kanciaste.

- Wiesz, że nie mogę sobie od tak wywalać uczniów...

- Nie ma ich, nie ma mnie. Mogę zostać w Beacon Hills High, nie zależy mi.

Oboje wiedzieli kto jest na przegranej pozycji. Winston, nawet jeśli nie powiedział na ten temat nic więcej, zrobił w głowie istotną notatkę: wybrać nowe cele do wyrzucenia zamiast Bretta i Lorilee. Córka jednak miała nad nim okropną władzę.

wolves of shadow and fire  - brett talbotWhere stories live. Discover now