10. To, co ogień pochłonął

238 21 2
                                    


W klasie trenera Finstocka jak zawsze panowała grobowa cisza. We wpadających przez okna promieniach słońca tańczyły drobinki kurzu i Lorelai zdecydowanie bardziej była zainteresowana nimi niż tym, o czym bredził Finstock.

Przez pierwszy tydzień w szkole słuchała uważnie, wyłapując ilość nawiązań do lacrosse które udało mu się wpleść w temat ekonomii. Ekonomia drużyny, wydatki klubów, wzrost inflacji od czasów prezydentury Clintona także miał znaczenie w lacrosse, gdyby ktoś pytał, ale nikt nie pytał.

Teraz jednak nawet te małe drobinki kurzu w kwietniowym słońcu wydawały się nadzwyczajnie interesujące. Wirowały niczym płatki śniegu. Lor wyciągnęła rękę całkowicie nieświadoma.

- Montgomery?

Opuściła gwałtownie dłoń.

- Tak?

- Chcesz coś powiedzieć? – Finstock wbijał w nią wyczekujące spojrzenie, które po chwili zmieniło się w wygłodniały, wściekły, piorunujący wzrok. – Jeśli nie, to nie przeszkadzaj.

- Co zrobiłam? – wyartykułowała bezgłośnie do Scotta, ale on tylko wzruszył ramionami.

Wyszli z klasy równo z dzwonkiem, Lorelai pomiędzy Scottem i Stilesem i zatrzymali się mechanicznie patrząc przed siebie. Brett Talbot w pogniecionym mundurku Devenford Prep górował nad uczniami.

- Czy on musi być tak wysoki? Wygląda jak Isaac – mruknął Stiles.

Lorelai nie miała wystarczająco dużo czasu by zapytać kim był Isaac bo Brett stanął naprzeciwko nich górując wzrostem nad każdym z osobna jak ogromna wieża ciśnień. Dziwna sensacja w klatce piersiowej Lor znów się pojawiła.

Scott otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale zamknął je natychmiast uciszony przez Bretta.

- Gdzie moja siostra? – zapytał ostrzej, niż planował. Dwie pierwszoklasistki które do tej pory przyglądały mu się z uwielbieniem, zamknęły gwałtownie szafkę i zniknęły w tłumie uczniów.

- Czy mnie coś ominęło? – Stiles chwycił ramiona swoje plecaka jak to miał w zwyczaju i pociągnął je do przodu.

Brett go ignorował piorunując Lorelai wzrokiem.

- Ja? – uniosła jedną brew. – Skąd ja mam wiedzieć?

Nawet jeśli jej głos podskoczył o oktawę, oni tego nie zauważyli.

- Powiedziała wczoraj, że idzie do ciebie.

- My was zostawimy – Scott popchnął Stilesa.

Zniknęli szybciej, niż Lorelai by sobie tego życzyła. Stanie twarzą w twarz z ewidentnie wściekłym Brettem Talbotem nie było czymś, z czym chciała się użerać przynajmniej przed lunchem.

- No i gdzie ona jest? – naciskał Brett. Oparł teraz rękę o szafki ponad głową Lorelai.

Lor musiała przymknąć oczy i policzyć przynajmniej do pięciu. Do dziesięciu. Dwudziestu.

- Lepiej, żebyś jej teraz szukała za pomocą jakichś magicznych mocy.

- Magiczne moce odnajdywania umysłem działają tylko kiedy wcześniej zainstaluje komuś chip za uchem – warknęła Lor. – Staram się ciebie nie zabić... Czterdzieści. Mów.

- Gdzie moja siostra?

- A czy wyglądam, jakbym wiedziała?! – powiedziała trochę za głośno.

Zaalarmowana Kira nagle pojawiła się obok z miną jakby właśnie zobaczyła ducha.

- Wszystko okej? – zapytała, mierząc Bretta wzrokiem.

wolves of shadow and fire  - brett talbotWhere stories live. Discover now