W klasie trenera Finstocka jak zawsze panowała grobowa cisza. We wpadających przez okna promieniach słońca tańczyły drobinki kurzu i Lorelai zdecydowanie bardziej była zainteresowana nimi niż tym, o czym bredził Finstock.Przez pierwszy tydzień w szkole słuchała uważnie, wyłapując ilość nawiązań do lacrosse które udało mu się wpleść w temat ekonomii. Ekonomia drużyny, wydatki klubów, wzrost inflacji od czasów prezydentury Clintona także miał znaczenie w lacrosse, gdyby ktoś pytał, ale nikt nie pytał.
Teraz jednak nawet te małe drobinki kurzu w kwietniowym słońcu wydawały się nadzwyczajnie interesujące. Wirowały niczym płatki śniegu. Lor wyciągnęła rękę całkowicie nieświadoma.
- Montgomery?
Opuściła gwałtownie dłoń.
- Tak?
- Chcesz coś powiedzieć? – Finstock wbijał w nią wyczekujące spojrzenie, które po chwili zmieniło się w wygłodniały, wściekły, piorunujący wzrok. – Jeśli nie, to nie przeszkadzaj.
- Co zrobiłam? – wyartykułowała bezgłośnie do Scotta, ale on tylko wzruszył ramionami.
Wyszli z klasy równo z dzwonkiem, Lorelai pomiędzy Scottem i Stilesem i zatrzymali się mechanicznie patrząc przed siebie. Brett Talbot w pogniecionym mundurku Devenford Prep górował nad uczniami.
- Czy on musi być tak wysoki? Wygląda jak Isaac – mruknął Stiles.
Lorelai nie miała wystarczająco dużo czasu by zapytać kim był Isaac bo Brett stanął naprzeciwko nich górując wzrostem nad każdym z osobna jak ogromna wieża ciśnień. Dziwna sensacja w klatce piersiowej Lor znów się pojawiła.
Scott otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale zamknął je natychmiast uciszony przez Bretta.
- Gdzie moja siostra? – zapytał ostrzej, niż planował. Dwie pierwszoklasistki które do tej pory przyglądały mu się z uwielbieniem, zamknęły gwałtownie szafkę i zniknęły w tłumie uczniów.
- Czy mnie coś ominęło? – Stiles chwycił ramiona swoje plecaka jak to miał w zwyczaju i pociągnął je do przodu.
Brett go ignorował piorunując Lorelai wzrokiem.
- Ja? – uniosła jedną brew. – Skąd ja mam wiedzieć?
Nawet jeśli jej głos podskoczył o oktawę, oni tego nie zauważyli.
- Powiedziała wczoraj, że idzie do ciebie.
- My was zostawimy – Scott popchnął Stilesa.
Zniknęli szybciej, niż Lorelai by sobie tego życzyła. Stanie twarzą w twarz z ewidentnie wściekłym Brettem Talbotem nie było czymś, z czym chciała się użerać przynajmniej przed lunchem.
- No i gdzie ona jest? – naciskał Brett. Oparł teraz rękę o szafki ponad głową Lorelai.
Lor musiała przymknąć oczy i policzyć przynajmniej do pięciu. Do dziesięciu. Dwudziestu.
- Lepiej, żebyś jej teraz szukała za pomocą jakichś magicznych mocy.
- Magiczne moce odnajdywania umysłem działają tylko kiedy wcześniej zainstaluje komuś chip za uchem – warknęła Lor. – Staram się ciebie nie zabić... Czterdzieści. Mów.
- Gdzie moja siostra?
- A czy wyglądam, jakbym wiedziała?! – powiedziała trochę za głośno.
Zaalarmowana Kira nagle pojawiła się obok z miną jakby właśnie zobaczyła ducha.
- Wszystko okej? – zapytała, mierząc Bretta wzrokiem.
YOU ARE READING
wolves of shadow and fire - brett talbot
Fantasy'wszystkie twoje koszmary są prawdziwe' Siedemnastoletnia Lorelai Montgomery jest kimś, a raczej czymś, zupełnie innym, niż jej się do tej pory wydawało. Kiedy zmuszona jest przeprowadzić się z New Haven do Beacon Hills,wpada w sam środek polowania...