Prolog

3.7K 176 24
                                    

POV Legolas

Minęło piętnaście pięknych lat od wojny o pierścień. Życie moje i Miriel w końcu się ułożyło. Mamy wspaniałą córkę, oddanych przyjaciół i oczywiście siebie. We trójkę wyruszyliśmy w stronę Gondoru z okazji siódmych urodzin Eldariona- księcia Białego Miasta. Wraz z żoną przyglądaliśmy się z uśmiechem Daenerys, która postanowiła, że jest już wystarczająco duża, żeby sama podróżować na koniu. Była śliczną dziewczynką, zwracającą swą urodą uwagę bardzo wielu ludzi. Odziedziczyła po mamie kolor włosów i delikatne rysy, a po mnie lodowo niebieskie oczy.

-O czym myślisz?- szepnęła Miriel, wychylając się z siodła w moją stronę.

-O tym, jaki jestem szczęśliwy, że was mam- odparłem. Moja ukochana uśmiechnęła się. Uwielbiałem ten jej łagodny, piękny uśmiech. Pocałowałem ją.

-Tato!- krzyknęła Daenerys.

-Tak, kochanie?- spojrzeliśmy na córkę.

-Nie wiem jak wy, ale ja bym chciała dojechać jeszcze przed zmrokiem!- wraz z żoną wybuchnęliśmy głośnym śmiechem, po chwili Daenerys do nas dołączyła. Ruszyliśmy w dalszą drogę. Jechaliśmy jeszcze przez około godzinę, gdy usłyszeliśmy głośny szelest liści w pobliskim lesie. Wraz z Miriel szybko przygotowaliśmy broń i stanęliśmy po dwóch stronach córki.

-Co się dzieje?- szepnęła Daenerys, lecz położyłem palec na ustach, dając jej do zrozumienia, żeby była cicho. Posłuchała. Hałas był coraz głośniejszy. Byliśmy przygotowani na atak, jednak kto miałby go dokonać? Śródziemie było bezpieczne od czasów pokonania Saurona. Wtedy wszyscy orkowie polegli, a zwolennicy zła wrócili na naszą stronę. Nagle z lasu wyszło kilka uruk hai. Byłem tak zdziwiony, że w pierwszej chwili zapomniałem, iż muszę ich zabić, jednak szybko opamiętałem się. Wraz z ukochaną ruszyliśmy do walki, nie dopuszczając ani jednego przeciwnika, w pobliże naszej córki. Daenerys z bezpiecznej odległości ostrzeliwała przeciwnika gradem strzał. Mimo jatki, jaka się wokół działa, uśmiechnąłem się. Dobrze ją wyszkoliliśmy. Mój ojciec uważał, że skoro zło zostało pokonane, umiejętności walki są już jej niepotrzebne. Ja i Miriel sądziliśmy inaczej, nasza córka musiała umieć się bronić. Wystrzeliłem kilka strzał, każda dosięgała celu, jednak wrogów było coraz więcej. Skąd oni się wzięli? Widziałem zdenerwowanie na twarzy Miriel. Moja ukochana przeszła w tryb walki, zabijając jednego orka za drugim. Nie znając litości dla żadnego. Nagle zobaczyłem, że krwawi. Jeden z przeciwników zranił ją lekko w policzek. Targnęła mą wściekłość, jaką rzadko zdarza mi się czuć. Walczyłem jeszcze bardziej zacięcie niż wcześniej, jednak na nic się to nie zdawało. Nasza trójka nie miała szans pokonać tylu wrogów. Na szczęście usłyszeliśmy dźwięk rogu, odetchnąłem z ulgą. Orkowie rozpierzchli się przestraszeni, lecz niewiele im to pomogło. Do walki przystąpił oddział strażników, z wymalowanymi białymi drzewami na piersi. Bardzo szybko pokonaliśmy wszystkich uruk hai. Wysłannicy z Gondoru klęknęli przede mną i moją małą rodziną.

-Wstańcie, przyjaciele- powiedziałem- dziękujemy za pomoc.

-To zaszczyt książę!- odparł jeden z nich. Wsiedli z powrotem na swoje konie- walka u boku twego i obecnych tutaj pięknych dam jest dla nas radością, w tych przykrych dniach.

-Przykrych?- zapytała moja żona- co się dzieje?

-Nie wiemy, lady Miriel- odparli- orkowie wrócili. Od jakiegoś czasu atakują nasze granice, jednak nie pozwalamy im się przedostać. Król czeka na was z niecierpliwością.

-Więc nie dajmy mu czekać- powiedziałem, ściskając dłoń ukochanej. Skinęła głową.

-Ruszajmy!- tak też uczyniliśmy. Wraz z żoną znaleźliśmy się po dwóch stronach Daenerys.

-Wszystko w porządku, kochanie?- szepnąłem.

-Tak- odpowiedziała słabo.

-Wiesz, że możesz nam wszystko powiedzieć!- rzekła cicho Miriel.

-Bo ja...- wyszeptała, po jej drobnej twarzyczce spłynęły łzy- zabiłam!

-Słoneczko- przeniosłem córkę na swojego konia. Przytuliła się do mnie, a ja owinąłem ręce wokół niej- nie chcieliśmy, żebyś musiała kiedykolwiek zabijać. To jest złe, lecz trzeba się bronić. Od tego zależy nasze życie.

-Wiem, tatusiu- powiedziała poważnie, następnie się uśmiechnęła- ale byłam dobra, prawda?

-Najlepsza!- moja ukochana pocałowała Daenerys w czoło. Dalej jechaliśmy już w ciszy. Każdy zastanawiał się, co za zło zbudziło się z powrotem do życia i z czym nam teraz przyjdzie walczyć, ale przede wszystkim czy uda nam się zwyciężyć w tym starciu.

Jedziemy z tym koksem :P przepraszam, że taki krótki rozdziałek, ale to tylko prolog :-D

Ulotne szczęście- Legolas i Miriel (3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz