Rozdział 7

2.2K 141 33
                                    

POV trzecia osoba


Podróż do Isengardu trwała jeszcze trzy dni. Każdego wieczoru zatrzymywali się na odpoczynek, by z samego rana wyruszyć dalej. W oddali widzieli już ciemne wieże byłej siedziby Sarumana. Legolas zastanawiał się, czy ich plan się powiedzie. Nie był zbyt dobry, a poza tym brakowało mu dopracowania, jednak innego nie mieli. Stanęli przed bramą. Byli w okrojonym stanie, bowiem hobbici już chwilę temu odłączyli się od nich, w obawie przed spostrzeżeniem. Miriel również nie było przy nich, lecz książę Mrocznej Puszczy czuł, że jest blisko. Razem z Aragornem spojrzeli na siebie, nie wiedząc, co dalej robić. Nie musieli jednak niczego postanawiać, ponieważ wyjechało do nich kilku orków.

-Chcecie śmierci?- warknął jeden z uśmiechem.

-Możemy wam ją dać- dodał drugi.

-Chcemy rozmowy z waszą panią- powiedział Legolas, po czym uśmiechnął się i dodał- psy.

-Elficki śmierdziel nas obraża?

-Kochany, spokojnie- szepnęła Miriel w głowie ukochanego. Wściekli orkowie zaczęli do nich podchodzić z wyciągniętymi toporami, jednak przerwał im donośny głos.

-Przyprowadźcie ich do mnie!- spojrzeli w stronę, skąd dobiegał. Na niezbyt wysokim balkonie stała Silmarien. Rzuciła nowo przybyłym wściekłe spojrzenie, po czym zniknęła w środku budynku. Przyjaciele podjechaliśmy do przodu i po chwili zeszli z koni.

-Oddajcie broń- rzekł z uśmiechem jeden z uruk hai.

-A co nasza trójka może zrobić, przeciwko wam?- warknął Gimli.

-Prawda- odparł ork, śmiejąc się jeszcze okrutniej. Trójka towarzyszy ruszyła za prowadzącym ich wrogiem. Chwilę później znajdowali się w czym, w rodzaju sali tronowej, w której głównym punkcie siedziała córka Sarumana.

-Czymże zasłużyłam sobie na waszą wizytę?- zapytała z uśmiechem.

-Więzisz mojego ojca- odparł Legolas. Nigdy nie słyszał takiego jadu w swoim głosie. Ledwo się powstrzymał przed uśmiechem. Zawsze się zastanawiał, jak król Mrocznej Puszczy może kilkoma słowami, jakby zmiażdżyć przeciwnika.

-Spokojniej!- usłyszał w głowie. W duchu zgodził się z żoną. Nie panował nad emocjami.

-Król Thranduil?- uśmiechnęła się jeszcze szerzej- jest moim honorowym gościem. Bardzo mi pomógł.

-Co masz na myśli?- powiedział Gimli, patrząc na nią groźnie.

-Zastanawiałam się, czy te wszystkie sprzęty do tortur działają- odpowiedziała wrednie- te przygotowane dla Miriel- w trójcę przyjaciół aż się zagotowało. Mieli nadzieję, że córka Galadrieli tego nie słyszała, lecz wiedzieli, iż nie mają, co się łudzić.

-Ty...- zaczął Legolas, jednak Silmarien mu przerwała.

-Mówiąc o Miriel- powiedziała- gdzie ona jest? Stęskniłam się!

-Nie twoja sprawa- warknął Aragorn.

-Rozumiem- szepnęła córka Sarumana- pojechała do córeczki? Jakie to słodkie... aż mdłe! Szkoda...

-Nie zmieniaj tematu!- rzekł Gimli- gdzie jest Thranduil?


(chwilę wcześniej)


-Cicho!- szepnął Sam.

-Sam bądź cicho!- powiedział Merry i spojrzał na przyjaciela- mówiąc „sam bądź cicho" miałem na myśli sam, jako że ty masz być cicho, a nie Sam, jako twoje imie, bo gdyby się głębiej zastano...

Ulotne szczęście- Legolas i Miriel (3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz