Rozdział 11

1.9K 133 19
                                    

POV Miriel


Minęły cztery dni, pełne przygotowań i napięcia. Do Rivendell zjeżdżały się armie z całego Śródziemia. Pośród tego całego zamieszania, nie mogliśmy dłużej ukrywać przed Daenerys, co się dzieje. Mała nie jest głupia i sama, zaczęła się już większości domyślać. Razem z ukochanym usiedliśmy z nią i spokojnie wytłumaczyliśmy wszystko, opowiadając każdy ważny fragment z wojny o pierścień. Nasza mała, dzielna elfka wszystko zrozumiała i obiecała, że będzie ostrożna. Wiedzieliśmy, że możemy jej ufać. Wokół nic się nie działo. Z braku lepszego zajęcia wzięłam łuk i poszłam na strzelnice. Legolas w tym czasie poszedł, pomóc zarządzać przybyłymi elfami i ludźmi, których było ponad pięćdziesiąt tysięcy, a nie nie przybyli jeszcze wszyscy. Brakowało Lotholien, które miało dzisiaj dotrzeć. W chwili, gdy o tym pomyślałam, usłyszałam pięciokrotny dźwięk rogu, oznaczający przybycie kolejnej armii. Udałam się, aby powitać przybyłe elfy, jednak gdy dotarłam na miejsce, okazało się, iż to nie oni przybyli. Stanęłam obok ukochanego i Elronda, a niedaleko znajdował się Aragorn i Gimli. Ten ostatni widząc nowo przybyłych, ze śmiechem wpadł w ramiona jednego z nich.

-Thorinie- skłonił głowę.

-Przyjacielu- odparł król krasnoludów, po czym podszedł do nas- chcemy stanąć przy waszym boku. Bez złośliwości i poniewierania.

-Jak równy z równym- odparł władca Rivendell.

-Thorin!- usłyszeliśmy głos, a już po chwili dołączył do nas uśmiechnięty czarodziej- zadziwiasz mi, drogi krasnoludzie.

-Jestem równie zdziwiony, widząc cię tutaj- odparł syn Throina, ściskając go po męsku. Następnie odwrócił się w moją stronę.

-Witaj, przyjacielu- powiedziałam.

-Witaj, śliczna- rzekł, całując delikatnie mą dłoń, oraz mrugając zawadiacko. Roześmiałam się, a Legolas spojrzał na nas spode łba.

-Gdzie jest Kili?- zapytałam, rozglądając się wokół.

-Przybędzie razem z Lothlorien, ponieważ tam przebywał obecnie wraz z Tauriel- odparł krasnolud. Uśmiechnęłam się, przypominając sobie, jak to właśnie na moim ślubie się poznali i od tego czasu stali nie rozłączni. Elf i krasnolud, których łączy wielka i nieprzerywalna miłość. Wydawałoby się niemożliwe? W miłości nic nie jest niemożliwe. Pokazaliśmy kilku tysięcznej armii z Ereboru miejsca, gdzie mogą odpocząć, po czym udałam się do komnaty, która należała do mnie i mojego męża. Chciałam przejrzeć swoją broń oraz sprawdzić, czy moja zbroja z mithrilu jest przygotowana. Zdążyłam wyciągnąć sztylety, gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi.

-Proszę!- powiedziałam. Do środka weszła Daenerys. Uśmiechnęłam się do niej ciepło- coś się stało, kochanie?

-Nie, mamo- odparła i westchnęła.

-Ale...?

-Ale mi się nudzi- powiedziała cicho.

-Skarbie- zaczęłam, patrząc na nią smutno- wiesz, co się dzieje.

-Wiem, mamusiu- odpowiedziała- a nie mogłabym, chociaż iść do lasu? Tu, nie daleko, przecież to prawie przy samym Rivendell!

-Przepraszam słoneczko, ale nie- rzekłam poważnie- wiesz, jakie to może być niebezpieczne. Jesteś dla mnie, dla taty, babci i wielu innych bardzo ważna i nie chcemy, żeby coś ci się stało.

-Dobrze- szepnęła niepewnie. Przytuliłam ją.

-Kocham cię, córeczko- powiedziałam cichutko do jej ucha- bardzo!

Ulotne szczęście- Legolas i Miriel (3)Where stories live. Discover now