Rozdział 13

2.2K 144 47
                                    

POV Miriel


Ujrzałam tunel pełen światła, a na jego końcu stojące postacie. Czy to jest śmierć?


Ruszyłam w ich stronę. Kształty zaczęły robić się coraz wyraźniejsze, aż w końcu mogłam ich rozpoznać.

-Fili?- szepnęłam- tata, Thorin?

-Tak, ślicznotko- odparł król krasnoludów, uśmiechając się smutno.

-Witaj, Miriel- rzekł brat Kilego.

-Umarłeś- powiedziałam powoli- wszyscy nie żyjemy, prawda?

-My tak- odrzekł syn Orophera- ty prawie.

-Jak to się stało?- zapytałam łamliwym głosem- jak umarłeś?

-To nie ważne, córeczko. Teraz liczysz się tylko ty.

-Przepraszam- szepnęłam, upadając na kolana- to wszystko moja wina. Zginęliście przeze mnie.

-Miriel, nie!- rzekł Fili, kucając obok mnie- uratowałaś mojego brata i będę ci za to wdzięczny przez wieczność.

-Ale nie zdołałam cię uratować.

-Nie możesz uratować każdego- powiedział starszy krasnolud- śmierć była nam pisana- tata przytulił mnie i podniósł do góry.

-Nie poddawaj się!- rzekł poważnie. Spojrzałam na nich pytająco

-Ciągle walczysz- wyszeptał Fili, uśmiechając się delikatnie- nie poddajesz się.

-Ja... nie rozumiem- pokręciłam głową- nie wiem, co się dzieje!

-Spójrz!- rzekł Thranduil i wskazał na coś za mną. Obejrzałam się i ujrzałam coś w rodzaju szyby, jednak nie była ona przezroczysta. Spostrzegłam w niej siebie, leżącą na łóżku, a wokół mnie zbierała się kałuża krwi. Widziałam elfów, tamujących ją, a pośród nich Legolasa. Na nic się to nie zdawało bowiem, każdy nieregularny, nowy oddech powodował jej nowy przypływ. Elrond z mamą i Gandalfem stali nade mną i z zamkniętymi oczami, szeptali coś. Z ruchu warg, rozpoznawałam zaklęcia uzdrawiające. Nagle otwarli powieki, a mama wybiegła z komnaty, płacząc. Mój ukochany wstał.

-Co się dzieje?- zapytałam- nic nie słyszę!

-Otwórz umysł- szepnął tata. Odetchnęłam głęboko i uspokoiłam ciało. Udało się, zalała mnie fala dźwięków.

-Czemu nic nie robicie!- krzyknął mój mąż, szarpiąc Elronda- ratujcie ją!

-Legolas, przykro mi- odparł władca Rivendell. Po jego twarzy spływały łzy- nie mogę nic zrobić.

-Nie mów tak!- warknął mój ukochany, po czym stanął przed Gandalfem- powiedz, że można coś zrobić! Powiedz!

-Przyjacielu, przepraszam! Moja moc jest zbyt słaba... ona umiera.

-Nie- wyszeptał Książę Mrocznej Puszczy, po czym ominął tłoczących się przy mnie elfów i klęknął obok mojej głowy- nie rób mi tego! Błagam! Nie poradzimy sobie z Daenerys bez ciebie!- chciałam krzyczeć, przytulić go, zrobić cokolwiek. Nie potrafiłam patrzyć, na niego w takim stanie. Łamało mi to serce. Do komnaty wszedł Aragorn i Gimli. Ich początkowo spokojny wyraz twarzy zmienił się, po ujrzeniu sceny, jaka się tu odbywa.

-Czy ona...?- zaczął krasnolud, nie powstrzymując lecących po jego policzkach łez.

-Ona żyje!- warknął Legolas, zaczął głaskać mnie po głowie- nie umrzesz! Jesteś silna, dzielna i wytrzymała. Poradzisz sobie!- opuścił głowę na pierś, spostrzegłam, że koszula, którą miał na sobie zrobiła się mokra- błagam... 

Ulotne szczęście- Legolas i Miriel (3)Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang