HENRY

326 14 10
                                    

Wtorek - 23:42

Henry mieszkał z rodzicami w centrum miasta w jednym z nowopowstałych bloków. Mieszkanie jego rodziny mieściło się na ostatnim piętrze, dzięki czemu posiadało dodatkowe poddasze, które służyło Henry'emu za jego pokój. Jako że był jedynakiem, nie musiał się nim dzielić z rodzeństwem i na spokojnie mógł zapraszać znajomych bez obaw, że będą musieli siedzieć w salonie z jego rodzicami albo ściskać się w ciasnym pokoiku. Poddasze było dosyć spore, a wręcz ogromne. Henry dziwił się, że rodzice mu je odstąpili, ale najwidoczniej starczała im ta przestrzeń na dolnym piętrze. Czasem czuł się, jakby mieszkali w dwóch oddzielnych mieszkaniach, bo bywały i takie dni, że jedynie mijał się z nimi w kuchni, wymieniając się szybkim powitaniem.

Tej nocy siedział na poddaszu ze swoim najlepszym przyjacielem, Adamem, i razem z nim oglądał w telewizji jakiś tandetny film, na którym nawet nie potrafił się skupić. Ten dzień przyniósł mu stanowczo za dużo stresu i nerwów przez które nie potrafił na niczym się skupić, a kiedy napisał o tym Adamowi, ten natychmiast do niego przyjechał z obietnicą, że poprawi mu humor. Zresztą, Emily była i jego przyjaciółką, więc i on musiał w jakiś sposób odreagować. Siedząc na podłodze pod jednym kocem, opierając się o kanapę i zajadając przekąski, które Adam kupił po drodze na stacji benzynowej, w milczeniu wpatrywali się w ekran z wyraźnym zamyśleniem. Bynajmniej nie rozmyślali nad sensem fabuły, a raczej nad czymś bardziej przyziemnym. Adam co rusz spoglądał na Henry'ego, który myślami zawędrował już tak daleko, że zapewne nawet zapomniał gdzie i z kim się właśnie znajdował. Jego skupienie przyciągały potworne obrazy w głowie, ukazujące mu zmasakrowane ciała Hannah i Emily. I mimo że fani Reddita uspokajali, że morderca, kimkolwiek był, polował na kobiety, Henry wciąż obawiał się zarówno o siebie, jak i resztę paczki. Miał nadzieję, że nic im się nie stanie, zwłaszcza Kaitlyn i Adamowi z którymi był najbliżej. W końcu to oni przygarnęli go pod swoje skrzydła jak tylko poznał ich ekipę po przeprowadzce do Honesdale. Traktowali go jak dziecko, ale nie w negatywny sposób. Troszczyli się o niego, dając mu poczucie bezpieczeństwa, pokazywali najciekawsze atrakcje w mieście, takie jak klub do którego wpuszczano nieletnich, czy kino w którym grali stare filmy z lat osiemdziesiątych, a także bronili przed potencjalnym zagrożeniem w postaci innych rówieśników czy też negatywnych myśli.

Adam bez słowa położył głowę na ramieniu Henry'ego, wyrywając go tym samym z zamyślenia. Chłopak poczuł jak robi mu się gorąco, a tętno przyspiesza. Prawda była taka, że był nie tylko jego przyjacielem, ale i obiektem westchnień. Henry wiedział, że nie powinien się nakręcać przez tego typu interakcje, ponieważ już raz się na tym przejechał, ale i tak nie potrafił powstrzymać motylków, które znikąd wyrosły mu w brzuchu. Adam często rzucał w jego stronę dwuznacznymi tekstami albo inicjował przytulanie czy buziaki w policzek, ale równie często zachowywał się jak typowy heteroseksualny facet, oceniający w nieprzyzwoity sposób aktorki w filmach, które właśnie oglądał albo oglądający się za dziewczynami z drużyny cheerleaderek. Przynajmniej tyle mógł dostać Henry. Głowa na ramieniu mu starczała, dopóki Adam sam tego chciał.

— Nudny jest ten film — powiedział, ziewając przeciągle — Nawet nie wiem co się w nim dzieje.

Henry zaśmiał się pod nosem i wyciągnął z paczki kolorowego, owocowego żelka w kształcie pająka. Wsadził go do ust i zaczął żuć.

— Ktoś tu chyba jest śpiący — rzucił, wciąż żując gruby kawał pajęczaka — Chcesz iść spać? — spytał, klepiąc w kanapę dłonią.

Adam, nie odrywając od niego głowy, wymamrotał, że nie ma nawet siły wstać, po czym dodał coś jeszcze, czego Henry już nie zrozumiał. Chłopak wpatrywał się w telewizor podczas gdy jego przyjaciel z zamkniętymi oczami osuwał mu się na kolana. Kiedy w końcu jego głowa odbiła się mu od uda, Adam zerwał się rozbudzony i rozejrzał po pomieszczeniu. Henry, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu, zapytał czy nic mu się nie stało.

— Nie — powiedział, masując się po potylicy — Przepraszam, jestem trochę śpiący.

— Nic się nie stało — Henry skorzystał z okazji i poprawił się na podłodze — Mówiłem, że jeśli chcesz to mogę ci pościelić na kanapie.

Adam zastanowił się przez moment, po którym stwierdził, że nie chce robić problemu.

— Żaden problem — zapewnił go przyjaciel — To nie tak, że zabierasz mi miejsce do spania — dodał, śmiejąc się.

— Wiesz, zawsze moglibyśmy dzielić je razem — Adam posłał Henry'emu dwuznaczny uśmiech, taki jaki przybierają wujkowie z żartów, jednak widząc konsternację na jego twarzy, zaraz nabrał powagi — Przepraszam jeśli poczułeś się niekomfortowo.

— Nie, nic z tych rzeczy — Henry usiadł po turecku i objął ręką swoją kostkę. Nie chciał kłamać, ale nie uśmiechało mu się również wprowadzać niezręcznej atmosfery do rozmowy. — Po prostu czasem się zastanawiam... — zawahał się, nie wiedząc czy kontynuować.

— Czy mówię to poważnie? — dokończył Adam, widząc jego zakłopotanie. Kiedy Henry niechętnie przytaknął, bujając się to do przodu, to do tyłu, uśmiechnął się do niego ciepło. — Czasami sam się nad tym zastanawiam — przyznał po chwili, starając się rozważnie dobierać słowa. — bo nie ukrywam, że zawsze lubiłem dziewczyny i jakoś nigdy nie wyobrażałem sobie być z facetem. Ale od kiedy się z tobą przyjaźnię to przyznam, że mam niemały mętlik w głowie. Co prawda nie do końca potrafię umiejscowić te uczucia, ale lubię cię, Henry. — Na twarzy Adama zaczęły pojawiać się rumieńce. — Nie wiem jeszcze do końca jak, ale wiem że im więcej ze sobą przebywamy, tym łatwiej jest mi to zrozumieć i zobaczyć.

Henry nie wiedział co powiedzieć. Słuchając Adama, ze stresu wystukiwał palcami o swoją kostkę jakiś rytm. Nie spodziewał się takich zwierzeń ze strony przyjaciela, ale choć na moment poprawiły mu one humor tego feralnego dnia. Kiedy otworzył usta w celu wyznania przyjacielowi swoich uczuć, które niewiele różniły się od jego, w pokoju rozległ się głośny dzwonek. Adam wyciągnął komórkę z kieszeni i wskazał palcem na wyświetlacz, dając Henry'emu tym samym do zrozumienia, że musi odebrać od mamy. Odszedł na bok, witając się z rozmówczynią. Henry zaklął pod nosem, żałując, że nie zdążył powiedzieć Adamowi o swoich uczuciach. Bał się, że jak teraz przegapi okazję, to już raczej wcale tego nie zrobi. Zwłaszcza, że przyjaciel zapewne zaraz zmieni temat, samemu chcąc się ratować od niezręcznej rozmowy. Bezradnie oparł się głową o kanapę i zerknął w telefon. Przez ostatnie kilka godzin, które miło spędzał z Adamem, napisała do niego tylko Kaitlyn z zapytaniem o samopoczucie. Henry otworzył ich konwersację na FRIEND i odpisał na wiadomość, opowiadając jej w skrócie o tym co się właśnie wydarzyło i żaląc się na słabe wyczucie czasu Samanthy. Zaraz po wysłaniu tekstu i zablokowaniu komórki niemal od razu dostał kolejne powiadomienie. "Szybka jesteś", pomyślał, przekonany, że to Kaitlyn już mu odpowiedziała, jednak po otwarciu komunikatora, FRIEND nie przeniósł go wcale na czat z przyjaciółką. Jego oczom ukazała się za to wielka nazwa "FIREND-BOT" na górze ekranu, o której to Henry słyszał wiele teorii, a pod spodem czekała na niego przedziwna, jak na bota, wiadomość.

FRIEND-BOT:

Jeśli go nie odrzucisz, wszyscy dowiedzą się o tym, co zrobiłeś.

Jeśli o mnie powiesz, wszyscy dowiedzą się o tym, co zrobiliście.

Henry'ego zlał zimny pot. Momentalnie cały romantyczny czar prysł i przepełniła go groza. Chłopak nabrał powietrza w usta i z niepokojem rozejrzał się dookoła pomieszczenia. Wstał i podszedł do okna, wypatrując jakiejś postaci skrytej w mroku. W ciągu zaledwie kilku sekund poczuł się obserwowany, ale nie mógł też dać tego po sobie poznać Adamowi, który właśnie żegnał się z matką.

— Wszystko w porządku? — Adam położył rękę na jego ramieniu.

Henry, widząc przejęcie w jego głosie i przeklinając swoją nieumiejętną grę aktorską chciał mu o wszystkim powiedzieć. Miał nadzieję, że to tylko nieśmieszny żart, ale podług tego co się ostatnio wydarzyło, wolał się co do tego nie upewniać. Doskonale wiedział o co chodziło botowi w obu kwestiach. Ale to przecież niemożliwe. Przecież nikt w Honesdale nie miał prawa wiedzieć o tym co stało się w Waymart, z którego pochodził. Nikt poza Hannah.

— Powinieneś już iść — odpowiedział oschle, przepraszając Adama w swoich myślach.

APLIKACJA {ZAKOŃCZONE}///APLIKACJA: R3B00TWhere stories live. Discover now