12. Spotkanie po latach

19.6K 1.2K 221
                                    

Podczas pierwszego spotkania z cieniami były one bardzo podobne do ludzi i praktycznie nie do odróżnienia. Jedyne co było podejrzane to ich czarny strój, który zakrywał całe ciało oraz maska, która była ledwo widoczna spod dużego kaptura. Wtedy nie można było stwierdzić, iż nie są ludźmi. [obrazek(1)] Teraz jednak postacie wyglądały zupełnie inaczej. Co prawda, kształtem nadal przypominały ludzi, ale wokół nich unosiło się coś na podobieństwo dymu, takiego samego jak wtedy gdy rozpływały się w powietrzu. Wyglądały upiornie. [obrazek(2)]

Mężczyźni zdawali się być nieświadomi tego, że są obserwowani i byli całkowicie pochłonięci dyskusją.

- Co jest...? - Zack odłożył lornetkę i spojrzał na braci. - Tylko mnie się to wydaje dziwne?

- Jak długo już tam stoją? - Neil zwrócił się do Toma, kompletnie ignorując pytanie.

- Nie wiem. - Wzruszył w odpowiedzi ramionami jego brat. - Ale pojawili się praktycznie znikąd, bo nie widziałem jak przyjechali... A the Shard jest zamknięty.

- Co z wami?! - Krzyknął zniecierpliwiony Zack. - Mamy ich na wyciągnięcie ręki! - Dłonią wskazał cienie na budynku obok. - Czemu nic nie robimy?!

Tom zamrugał ze zdziwienie, jakby nie do końca nie rozumiejąc skąd ta nagła agresja.

- A co niby chciał byś zrobić? - Równie oburzony odezwał się Denny. - Rzucić się na nich? Przypominam ci, że jeśli już uda się ich zranić, to rozpływają się w powietrzu, więc jedyne, co udałoby ci się osiągnąć, to zwrócenie na nas niepotrzebnej uwagi.

Ten argument trafił do Zack'a, który już nie chciał nic więcej mówić, ale wręcz ciskając z oczu piorunami poszedł na inną część dachu, nadal przyglądając się mężczyznom.

- A temu co? - Thomas zmarszczył brwi.

- To co zawsze... - westchnął Neil i przeniósł spojrzenie na wejście the Shard.

- Ej, chłopaki! - Tom nagle się ożywił. - A jeśli to jacyś czarownicy, którzy przybyli aby pokonać te cienie?! Pewnie są z jakiegoś innego wszechświata i dysponują ogromną mocą! - Wszystko akcentował gestami, kompletnie nie przejmując się zdziwionymi minami braci, coraz bardziej się nakręcał. - Wysłała ich jakaś wyższa oraganizacja, a wszyscy są z jakiejś odległej gildii magów... Założę się, że w tej teczce mają jakiś magiczny artefakt!

Niespodziewanie Zack walnął go ręką w tył głowy.

- Eeeej! - Blondyn zaczął rozmasowywać obolałe miejsce. - A to za co?!

- Za bardzo świrujesz - odparł obojętnie tamten.

- Tak - zgodził się Neil, patrząc na niego badawczo. - Skąd w ogóle pomysł z tą gildią magów?

- Cooo... - Spojrzał na swoich braci jak na kretynów. - A naszywki na pelerynach? Helloooł! Przecież wiadomo, że to symbol magii - dodał wyniosłym tonem i wyprostował się z wyższością.

Zack zerknął na niego spode łba, a ten speszony ponownie się zgarbił.

- Podajcie mi lornetkę - zakomendował Denny.

Gdy ta trafiła do jego dłoni, ustawił w niej trochę większe zbliżenie i skierował na płaszcz jednego z nieznajomych. Z lewej strony na wysokości piersi faktycznie znajdował się symbol przedstawiający sześcioramienną gwiazdę w kole. Całość była wyszyta srebrną nicią, a przynajmniej tak to wyglądało. Chłopak odwrócił się do braci.

- Mają wyszyte heksagramy, ale to jeszcze o niczym nie świadczy, Tom.

- Wyszyte co?

- Heksagram. Sześcioramienna gwiazda... No błagam, nie słyszeliście o tym?

Niech nikt nie wie ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz