39. Nie oszczędzaj mocy

13.8K 1K 80
                                    

[załącznik - bonus :>]


- Gdzie jest Denny?

Thomas nawet nie był pewien kto zadał pytanie, bo wszystkie odgłosy z otoczenia dudniły mu w głowie, zlewając się w całość. Każdy najcichszy krzyk wbijał się w niego jak ostrze i zostawiał ranę w jego psychice. Myśl, że nie może nic zrobić, nie ma jak pomóc, była zatrważająca. Niestety on z całej czwórki był najmniej odporny na takie sytuacje, a teraz znajdował się wraz z braćmi w środku jednej z nich.

Ludzie leżeli martwi na ulicy, a ci, którzy jeszcze żyli, uciekali tak szybko jak mogli. Dorośli z dziećmi zostali schowani w domach, modląc się o koniec tego piekła. Ulice Londynu spływały krwią, która mieniła się zdradziecko w słabym świetle księżyca.

- Tom! - Zack stanął naprzeciw blondyna i mocno nim potrząsnął. - Gdzie jest Denny?!

Chłopak, chociaż słyszał teraz wszystko wyraźnie, nie był w stanie odpowiedzieć, więc brat uderzył go niezbyt delikatnie w twarz. To przywołało go na ziemię.

- Poszedł sprawdzić resztę miasta. - Odparł najbardziej poważnie.

- Sam?!

Thomas wzruszył bezradnie ramionami, a Zack westchnął. Denny postąpił dobrze, nawet jeśli było to ryzykowne, przy okazji mógł powiadomić władze. Ktoś musiał czuwać nad miastem i nawet jeśli policja nie pomoże przy sprawach ciemnej magii, będzie mogła zabrać cywili.

Neil odłączył się od braci i przyjrzał okolicy, która wydawała się niemal opuszczona. Jeśli w domach pozostali jeszcze jacyś żywi ludzie (a co do tego nie miał wątpliwości), zachowywali się naprawdę ostrożnie.
Na ulicach było widać zwłoki w kałużach krwi, ułożone w nienaturalnych pozycjach, z powykręcanymi kończynami i korpusami. Można by pomyśleć, że owi ludzie zostali porozrzucani przez ogromną siłę, ale wykluczały to braki ran czy jakichkolwiek innych obrażeń.

Każdy inny na jego miejscu chciałby uciec i to chyba było najbardziej niepokojące. Neil nie czuł potrzeby ucieczki, nawet się nie bał. Nie patrzył też na wszystko wokół obojętnie, ale nie towarzyszyły mu żadne głębsze uczucia. Mimo wszystko żałował, że nie zdołał pomóc, bo teraz w kostnicach ubędzie przynajmniej dwudziestu paru miejsc,a to tylko jedna ulica.

- Najgorsze już chyba za nami. - Stwierdził kwaśno, kiedy poczuł obok obecność swoich towarzyszy. - Demony zrobiły to co miały i wróciły do pana.

Zack pokręcił wolno głową.

- Nie wydaje mi się... No bo pomyśl, chcieli zastraszyć Jessicę, ale jaki miałoby to sens jeśli nikt z nas nie widziałby nic niepokojącego? Eh, pomijając efekty opętań. - Dodał przewracając oczami.

Całą trójką zdawali sobie sprawę z tego, że niestety ma rację.

- Droga zajęła nam zbyt wiele czasu... 

Neil przestał słuchać i skupił się na ruchomym punkcie, który wraz ze zmniejszeniem dzielącej ich odległości, zaczynał przypominać ludzką postać. Po kilku chwilach chłopak bez problemu mógł dostrzec kobietę w średnim wieku o krótkich, brązowych włosach. Szła w jego kierunku przyspieszonym tempem, ale podszedł do niej dopiero kiedy ujrzał w jej oczach autentyczne przerażenie. Pewnie ona sama nie była pewna do kogo właściwie idzie, ale cichy szept nadziei nie pozwalał jej się zatrzymywać.

Będąc pewna, że zmierza do właściwej osoby, rzuciła się biegiem przed siebie. Stanęła przed chłopakiem ze łzami, spływającymi po policzkach.

- Pomóżcie mi... Moje dzieci...One... - Załkała zduszonym głosem.

- Co się stało? Gdzie są? - Natychmiast podjął Neil.

Niech nikt nie wie ✔Where stories live. Discover now