Rozdział 8

324 25 15
                                    

Mirabelle

Po chwili do komnaty przyszedł Matthew z naszą córeczka w rękach. Uśmiechnęłam się na sam widok.

- Czy ty ją w ogóle, kiedykolwiek wypuszczasz z rąk?

- Zdarza się. Ale po co nas wołałaś?

- Postanowiłam jak ją nazwiemy.

- Jej, malusia. Dostaniesz imię. - Zwrócił się do córki.

Jak patrzyłam teraz na niego, to miałam wrażenie, że zachowuje się gorzej niż Franciszek.

- Marie Rose Eugenie Mirabelle, ale będziemy ją nazywać Rose. Marie jest po mojej mamie, Rose podoba się Franciszkowi, Eugenie jest po twojej mamie...

- Pamiętałaś o niej? Przecież nawet jej nie znasz.

- Jestem królową, zajmuję się budżetem państwa i każdą sprawą jaka jest z nim związana. Ale wiem, ile razy usilowałeś ją odnaleźć. Myślę, że to dobry pomysł, aby jedną z imion naszej córki należało do niej.

***

Po trzech dniach postanowiłam, wreszcie wyjść do dworzan. Nie chcę, aby ktoś rozpowiadał, że jestem w niezdrowiu.

- Nie powinnaś jeszcze leżeć? - Spytała Eleonora, wiążąc mój gorset.

- Może powinnam, ale przez ostatnie miesiące łóżko było zdecydowanie moim najlepszym przyjacielem. Muszę się trochę oderwać. - westchnęłam, przeglądając się w lustrze.

Miałam na sobie niebieską sukienkę i pantofelki. Wreszcie mogłam wziąć córkę na ręce.

- Trochę zepsułyśmy ci urodziny mamo.

Westchnęłam, gdy siedziałam wraz z mamą i małą Rose w rękach, w sali tronowej.

- Nie wygłupiaj się. - Mama pokiwała głową, jakbym mówiła największą głupotę na świecie. - Kiedy ogłosicie imiona?

- Czekam, aż Matthew przyniesie odpowiednie dokumenty. Muszę je podpisać. Postawimy to przed wejściem przy sali tronowej, nie macie nic przeciwko?

- Skądże, jesteśmy bardzo szczęśliwi.

***

Przed godziną obiadową wraz z Matthew wystawiliśmy wiadomość o nadaniu imion naszej nowonarodzonej córce.

- Mirabelle! - usłyszłam głos taty, który szedł właśnie do sali tronowej, gdzie siedziałam razem z mamą, Charlotte oraz z małą Rose.

- Tak?

- Ja rozumiem. Rozumiem, że Król Nawarry ma do ciebie jakąś szczególną sympatię, ale to jest już przesada.

Mówił, zabawnie wzburzony. Zauważyłam u jego boku nawarrskiego ambasadora we Francji.

- Król Henryk wysłał list, do waszej wysokości, aby wszystko wyjaśnić.

- Nie mam, gdzie składować już tych pomarańczy! - Wtrącił tato, na co parsknęłam śmiechem.

- Mogę zobaczyć ten list? - spytałam, na co ambasador podał mi list i odszedł.

"Z okazji narodzin angielskiej księżniczki, Nawarra w geście wieloletniej przyjaźni z Anglią, przesyła pomarańcze dla młodej księżniczki oraz równie młodej Królowej Mirabelle.

Ps. Jeszcze więcej pomarańczy wysłałem do Anglii."

Uśmiechnęłam się na samą wiadomość. I zwróciłam się do ojca.

- Jeśli nie masz nic przeciwko to rozdaj je Francuzom. Ucieszą się, będą mieli prezent bożonarodzeniowy. Do Anglii tego nie wyślę, bo Henryk już to zrobił.

Reine d'Angleterre [Reine of England]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz