4. Szkoła

1.5K 41 1
                                    

Od tamtej nocy nie rozmawiałam już z Hailie za dużo. Kiedy próbowałam zrozumieć w jakiej sprawie okłamywała Vincenta ona zbywała mnie lub mówiła rzeczy typu "nie mogę powiedzieć".

Kiedy nadszedł poniedziałek chyba pierwszy raz od dawna ucieszyłam się, że będę mogła iść do szkoły. Jak już wcześniej wspomniałam, nie lubię się uczyć ale jeśli miałabym spędzić jeszcze więcej czasu w towarzystwie braci to już zdecydowanie wolałam szkołę. Po ubraniu się w szkolny mundurek i zrobieniu lekkiego makijażu odważyłam się wyjść z pokoju. To był definitywnie jeden z gorszych momentów w jakich mogłam to zrobić. Przed drzwiami od pokoju Hailie właśnie znajdował się Will. Gdy już miał w nie zapukać spojrzał na mnie i lekko przechylił głowę.

-Nie za dużo tego makijażu?- spytał unosząc brwi.

Słysząc to przez chwilę myślałam że mówi to do kogoś stojącego za mną jakbym zapomniała, że raczej nikt oprócz mnie i Hailie się w tym domu nie maluje. Kiedy jednak spojrzałam w oczy brata, zauważyłam jak wyczekująco na mnie patrzy.

-No już, już idź i przynajmniej połowę tego zmyj- westchnął najwidoczniej chcąc już pogadać z moją siostrą.

-Dlaczego nie mogę tak iść do szkoły? W regulaminie nie znalazłam żadnej informacji o zakazie przychodzenia w makijażu- odparłam starając się nie brzmieć wrednie, bo z tego co pamiętam bracia tego nie lubią.

-No dobrze, jeśli chcesz to proszę, możesz go nie zmywać ale uwierz, że reszta chłopców i tak się co do niego przyczepi.

Przewróciłam oczami po czym nie zaszczycając już Willa uwagą zeszłam do kuchni na śniadanie. Po jakimś czasie dołączyła do mnie Hailie. Nie rozmiawiałyśmy za dużo, bo niedługo po niej zszedł do kuchni również Shane. On przeskanował Hailie od góry do dołu po czym jego wzrok zatrzymał się na mnie.

-Zmyj to z twarzy- burknął mrużąc przy tym oczy.

-Co wy wszyscy macie do mojego makijażu!- krzyknęłam nie wierząc w to że już druga osoba tego dnia skrytykowała mój makijaż.

Ten na to przewrócił oczami.

-Po prostu to zmyj- westchnął najwidoczniej nie chcąc już się ze mną kłócić.

Prychnęłam ale dla własnego spokoju wróciłam do pokoju po czym niechętnie zmyłam swój makijaż. Nie był jakoś wielce mocny. Może odrobinę przesadziłam z bronzerem i eyelinerem ale i tak nie widziałam w czym był problem z pójściem tak do szkoły.

Wychodząc z domu chłopcy ustalili kto z kim ma pojechać. Shane z chęcią wyprowadził swoje Lamborghini w kolorze jaskrawego granatu proponując Hailie by to on zawiózł ją do szkoły. Moja siostra szybko się na to zgodziła przy okazji patrząc z niechęcią na stojących niedaleko Tony'ego i Dylana. Och a więc teraz ja będę musiała z nimi pojechać? Najwyraźniej tak.

**

Jadąc na tylnym siedzeniu jednego z samochodów Monetów, przez połowę drogi słuchałam marudzenia jak to przeze mnie Dylan i Tony nie mogli sobie pojechać motocyklem. Jakby to jeszcze ode mnie zależało.

Po dotarciu pod teren szkoły zauważyłam że Shane'a i Hailie jeszcze nie ma. Cóż jak widać osoby z którymi tutaj przyjechałam nie za bardzo starały się by jechać przepisowo. Gdy wysiadłam z samochodu wielu uczniów zaczęło się na mnie gapić. Starałam się wyglądać jakby mnie to nie obchodziło ale jednak z wielkim przejęciem ruszyłam w stronę budynku szkoły starając się jak najszybciej znaleźć sekretariat.

Po przekazaniu sekretarce dokumentów związanych z m.in moim dołączeniem do szkoły w trakcie roku, zauważając, że nie zostało mi już za dużo czasu postanowiłam podejść już pod klasę. Na moje nieszczęście wiadomość, o dołączeniu do szkoły dwóch sióstr Monetów szybko się rozniosła. Całe szczęście że jestem tylko o rok starsza od Hailie bo niewyobrażałam sobie chodzić do jednej klasy z Shane'm i Tony'm. Stojąc już pod klasą zauważyłam że większość osób które mają też tutaj lekcje zerkają w moją stronę. Och, może się czymś ubrudziłam na twarzy? Dla pewności przejechałam po niej lewą ręką. W pewnym momencie jedna z dziewczyn nie wytrzymała i z wielkim fałszywym uśmiechem do mnie podeszła.

-Cześć jestem Cindy!- zapiszczała dziewczyna.- Och, jak to jest być siostrą Monetów?

-Um... Ja..- próbowałam jakoś sensownie na to odpowiedzieć, nie zdradzając przy okazji jak słaba jest nasza relacja.- Wiesz trudno powiedzieć.. nie znam ich jeszcze za dobrze...

-Ale na pewno jest to świetne uczucie! Ile ja bym oddała by być na twoim miejscu!

Zmarszczyłam brwi.

-Więc chciałabyś, by najbliższe osoby z twojej rodziny umarły a na ich miejsce przyszli obcy ludzie którzy podobno są twoimi braćmi!?- krzyknęłam będąc coraz bardziej wkurzona i zirytowana.

Może i za bardzo się rozpędziłam ale nie zamierzam współczuć ludziom którzy chcieliby mieć takie "szczęście" jakie niby doznałam ja, będąc zaginioną siostrą pięciu rozpieszczonych ludzi.

-Nie o to mi chodziło...- odpowiedziała ewidentnie zakłopotana dziewczyna.

-Tak? A więc o co?!

W tym momencie rozbrzmiał dzwonek oznajmiający, że zaczyna się pierwsza lekcja. Cindy z wielką ulgą weszła do klasy wiedząc, że dzięki temu wymiga się od odpowiedzenia na moje pytanie. Dopiero siedząc w klasie przeszło mi przez myśl, że jednak powinnam była inaczej zareagować ale przecież nie będę teraz tej dziewczyny przepraszać. To była przecież po części jej wina... Chyba.

Lekcje mijały mi dość szybko. Nauczycieli jedynym pytaniem jakie zadawali mi na lekcjach było "czy możesz wyjść na środek i się przedstawić?" lub "jak podoba ci się w naszej szkole?". Na przerwach o dziwo nikt mnie nie zaczepiał dzięki czemu na spokojnie mogłam zwiedzić tutejszą szkołę w której miałam wytrwać kilka lat. Dopiero kiedy zaczął się lunch nie za bardzo wiedziałam co mam teraz zrobić.

Trzymając przed sobą tace z jedzeniem szukałam wolnego stolika przy którym mogłabym usiąść. Nawet przez myśl mi nie przeszło by usiąść razem z braćmi. Zgaduje, że nawet by się nie zgodzili bym do nich dołączyła. Na całe szczęście znalazłam jeden pusty stolik przy którym z chęcią usiadłam. Rozglądając się jeszcze chwilę po stołówce zauważyłam Hailie która najwidoczniej tak samo jak ja szukała sobie miejsca. Już chciałam do niej iść lub krzyknąć by usiadła ze mną ale w tej chwili podbiegła do niej jakaś dziewczyna. Hailie chwilę z nią pogadała po czym usiadły razem i jeszcze z jakąś czarnowłosą dziewczyną.

Przez cały lunch nikt się do mnie nie dosiadł. Nie przeszkadzało mi to, ponieważ naprawdę nie za bardzo zależało mi na znalezieniu jakiejś koleżanki. Pewnie i tak kolegowałaby się ze mną tylko po to by być bliżej moich braci. W ten sposób przez większość lunchu obserwowałam moją siostrę. Tak, wiem to trochę dziwne ale naprawdę nie miałam nic innego do roboty. Do tego po jakimś czasie podszedł do niej i tych dziewczyn, jakiś chłopak. Wymienili kilka zdań a ja widziałam już jak Dylan zmierza w stronę stolika mojej siostry. Można było w nim dostrzec lekkie poirytowanie ale gdy już oparł się o krzesło Hailie, na jego twarzy była widoczna tylko drwina. Cóż nie zagłębiając się już mocno w szczegóły trochę pozaczepiał siostrę, przegonił tamtego chłopaka po czym z wielkim zadowoleniem wrócił na swoje miejsce. Och, jak ja teraz współczułam Hailie. Przecież w tym momencie na jej stolik patrzyła połowa stołówki!

Kiedy po skończonych lekcjach kierowałam się w stronę samochodów Monetów zauważyłam, że na parkingu nie ma Lamborghini Shane'a. Stał tylko ten sam samochód którym przyjechałam razem z Dylanem i Tony'm. Ten drugi właśnie kończył palić papierosa po czym wsiadł do samochodu i zaczął rozmawiać z- jak zgadywałam- Hailie. Widać było, że był mocno wkurzony dlatego postanowiłam iść najwolniej jak tylko byłam w stanie uważając, by nikt mnie nie przejechał. Gdy dotarłam do drzwi samochodu, Tony ewidentnie już się trochę uspokoił bo nawet na mnie nie spojrzał. Cóż, tym razem byłam z tego powodu bardzo zadowolona.

Po powrocie do domu Hailie jak najszybciej wyskoczyła z garażu i pobiegła do swojego pokoju. Ciekawe co Tony jej powiedział...

Rodzina Monet ( Moja wersja )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz