6. Jason

1.3K 36 2
                                    

Minęło około piętnaście minut od rozpoczęcia kolacji. W tym momencie najciszej jak tylko potrafiłam zaczęłam skradać się do kuchni. Nie zamierzałam rozmawiać z braćmi. Mój plan był prosty. Pójść do kuchni, wsiąść swoją porcję kolacji po czym wrócić do pokoju. Kiedy miałam już wchodzić do wcześniej wspomnianego miejsca, zamarłam. A co jeśli któryś z braci, np. Dylan w tym momencie tam siedzi? Och, przecież na pewno nie puścili by mnie z jedzeniem do pokoju. Serce biło mi jak oszalałe, kiedy najciszej, jak tylko potrafiłam, wychyliłam się zza ściany. Spodziewałam się spotkać tam każdego. Naprawdę. Ale widok który tam zobaczyłam miał mi się śnić całą noc.

Hailie, moja jedyna siostra, którą kocham nad życie i zrobiłabym dla niej wszystko...właśnie się przytuliła do... Vincenta. On na szczęście mnie nie widział bo w momencie kiedy sam ją przytulił zamknął na chwilę oczy.

Serce zabiło mi szybciej niż bym chciała. Targana wielkimi emocjami, starając się nie narobić hałasu wróciłam do swojego pokoju po czym rzuciłam się na łóżko. Nie mogąc już wytrzymać zaczęłam krzyczeć, tłumiąc dźwięki w poduszce. To jedna z najgorszych chwil w moim życiu. Serio. Po jakimś czasie zaczęłam się po mału uspokajać i już tylko szlochałam. Jak ona mogła mi to zrobić? Czy naprawdę wolała braci ode mnie? Kiedy ostatnio do mnie się przytuliła?

Mamo gdzie jesteś, kiedy tak bardzo cię potrzebuję... Nie radzę sobie bez ciebie. Nie potrafię zaopiekować się Hailie kiedy ci bracia są z nami. Oni wytwarzają wokół siebie taką ponurą aurę... Boję się mamo. Boję się że Hailie woli ich ode mnie i, że stanie się taka jak oni. Wolałam ją przed twoją śmiercią...
Wtedy jeszcze mnie kochała.

**

Następnego dnia rano nie odezwałam się do żadnej osoby mieszkającej w tym domu. Byłam na wszystkich obrażona. A szczególnie na Hailie.

Do szkoły zawiózł mnie Tony i Dylan. Na szczęście nie zależało im na zagadywaniu młodszej siostry. Po zaparkowaniu od razu wyszłam z samochodu. Przepychając się korytarzem do szkolnych szafek, przez przypadek na kogoś wpadłam.

-Przepraszam- wymamrotałam do dziewczyny która teraz leżała na podłodze.

Od razu wyciągnęłam w jej stronę dłoń by pomóc jej wstać co ona przyjęła w inny sposób niż planowałam.

- Och, nie musisz się przedstawiać, wiem kim jesteś- cmoknęła po czym z uśmiechem na twarzy przewróciła oczami.

-Nie o to mi chodziło..- odparłam ale zanim zdążyłam się wytłumaczyć ona już weszła mi w zdanie.

- Jestem Tracy- powiedziała uściskając moją dłoń.

Lekko się uśmiechnęłam w myślach żałując, że pomogłam jej wstać. Naprawdę nie chciałam mieć tu przyjaciół.

- Mamy ze sobą sporo lekcji wiesz?- ciągnęła dalej coraz bardziej poszerzając swój uśmiech.

- O, to fajnie- odpowiedziałam starając się brzmieć miło.

- Mam pomysł! Usiądziemy obok siebie?

Tylko nie to.

- No nie wiem...

-Och, no co ty- ciągnęła.- przecież widziałam że siedzisz zawsze sama, a tak to przynajmniej będzie ciekawiej na lekcjach.

Chwilę się zastanawiałam. Jakby nie patrzeć przydała by mi się jakaś osoba w szkole, której mogłabym się wyżalić. Do tego teraz jak jestem obrażona na rodzeństwo, będę mogła z kimś porozmawiać.

-Zgoda, usiądę z tobą- odpowiedziałam z pewnością.

- Dobra decyzja! Chodź ze mną zaraz zaczynają się lekcje.

Rodzina Monet ( Moja wersja )Where stories live. Discover now