Rozdział dziewiętnasty

7.8K 479 716
                                    

- Dlaczego masz taką minę? - zapytała podnosząc na niego spojrzenie. Zmarszczyła lekko brwi przyglądając się jego twarzy przez krótką chwilę.

- Dlaczego ja mam taką minę?! - powtórzył z niedowierzaniem. Otworzył usta i jęknął przepełniony frustracją. - To ty wyglądasz jakbyś dowiedziała się, że ktoś właśnie planuje twoje morderstwo!

Arleen zatrzepotała rzęsami i wyminęła go siadając na skraju łóżka. Pochyliła głowę do przodu pozwalając, by ciemne włosy na chwilę zasłoniły całą jej twarz. Czuła się odrobinę zagubiona. Oczywiście, że cieszyła się z powrotu swojej mamy do kraju. Tęskniła za nią przez cały ten czas i zwyczajnie brakowało jej tej matczynej troski, która czasami bywała wręcz irytująca. Zacisnęła dłonie na brzegu łóżka wcześniej odkładając telefon na koc. Spojrzała na szatyna przygryzając dolną wargę.

- O co chodzi? - zapytał.

Przyklęknął tuż przed nią starając się opanować swoje nerwy. Musiał być spokojny, musiał wiedzieć, że w jej głowie nie pojawiły się jakieś idiotyczne myśli, które mogłyby wpłynąć na ich relację. Ścisnął lekko jej drobne dłonie i zmusił się do półuśmiechu.

- No mów. To twoja mama, więc czym się tak zmartwiłaś? Bo to była ona, prawda?

Skinęła głową.

- Mam dość tego uczucia - oznajmiła wpatrując się w ich splecione dłonie. - Ciągle za kimś tęsknię, za tatą, Bladem, mamą, a teraz jeszcze będę tęsknić za tobą - powiedziała i zerknęła na niego nieśmiało. Jej policzki pokrył delikatny rumieniec. Wstydziła się swoich uczuć, bo nie wiedziała czy on do końca je odwzajemnia.

- O czym ty mówisz? Tęsknić za mną? Dlaczego?

- Wracam do domu.

- To jest twój dom.

W jej zielonych oczach można było dostrzec iskierki. Szatyn powiedział to tak zwyczajnie, tak jakby byli małżeństwem od kilku lat, a jej obecność pod tym dachem było czymś normalnym, czymś do czego zdążył przywyknąć. Jej usta same rozciągnęły się w uśmiechu.

Justin wyciągnął do niej dłoń i uniósł dwoma palcami jej podbródek. Spojrzał na nią uważnie przyglądając się jej zarumienionym policzkom. Potarł je lekko opuszkami, a spomiędzy rozchylonych ust Arleen wydostało się krótkie westchnięcie.

- Wiesz, - zaczęła, - to bardzo miłe z twojej strony, ale ja naprawdę wracam do Londynu.

- O ile to Londyn w Kanadzie nie mam nic przeciwko, będę ciągle do ciebie przyjeżdżał.

- Więc gdybym wyleciała do Europy nie odwiedzałbyś mnie? - zapytała odchylając się do tyłu. Justin zaśmiał się pod nosem.

- Za drogo by mnie to kosztowało. Po za tym myślisz, że pozwoliłbym ci uciec tak daleko? Przykro mi, ale teraz jesteś skazana na mnie.

Pocałował ją w czoło.

- Wiesz jaką głupią minę zrobiłeś, gdy powiedziałam ci, że to tylko moja mama? - zapytała nagle i zachichotała potrząsając głową. - Powinnam ci zrobić zdjęcie.

- Tak, bardzo zabawne - zironizował. - Martwię się o ciebie, a ty robisz takie numery!

- Nie mogłam się powstrzymać.

- To na kiedy nas zaprosiła?

- Na sobotę.

- Więc skoro mamy jeszcze dwa dni to... może byśmy gdzieś pojechali?

Arleen natychmiast się skrzywiła.

- Ta, bo to zawsze dobrze się kończy - powiedziała przewracając oczami. - Wolę zostać tutaj z tobą. Wiesz, w miejscu gdzie jest bezpiecznie i...

DIABELSKA DUSZAWhere stories live. Discover now