Rozdział jedenasty

9.6K 479 148
                                    

Justin stał przed swoim przyjacielem z wielkim grymasem na twarzy. Nie chodziło o to, że przegrał, ale o to w jaki sposób do tego doszło. Oczywiście nie winił Arleen za to, że tamtego dnia ocknęła się tak niespodziewanie, ani nie szukał winy w sobie za to, że tak gwałtownie zareagował, ale te pachnące świeżością dwa tysiące dolarów w kopercie, którą trzymał sprawiało, że trochę się zdenerwował. Spojrzał na uśmiechniętego od ucha do ucha Ryana, który już wyciągnął do niego swoje lepiące się ręce.

- Dzięki, że poczekałeś - wycedził Justin przez zaciśnięte zęby siląc się na uśmiech.

- Spoko, przecież wiem, że miałeś ważniejsze wydatki - odparł chłopak. - A teraz daj mi je! - dodał głośno. - Niech w końcu trafią do tatusia!

Szatyn ugryzł się w język, by nie palnąć czegoś głupiego i podał kopertę do swojego przyjaciela, podczas gdy reszta osób w pomieszczeniu z Colinem na czele parsknęła śmiechem słysząc podniecony głos bruneta. Jego oczy zabłyszczały jak u dziecka, które otrzymało nową, drogą i niespotykaną zabawkę. Roześmiał się
i pomachał do wszystkich swoją wygraną. Wyciągnął banknoty, przystawił je pod nos i zaciągnął się ich zapachem.

- Musimy teraz zrobić jakąś imprezę!

- Żadnych imprez - warknął Justin krzyżując ręce.

- Ale mam teraz pieniądze! Pierwszy raz od kilku miesięcy mogę zaszaleć, a ty...

- To szalej, ale nie tutaj - odpowiedział twardo. - Ja nie mam nastroju na balowanie, a skoro to mój dom, to...

- To twoje zasady - odparł Ryan przedrzeźniając szatyna. - Zmień płytę, to już robi się nudne.

Justin nawet nie zareagował, nie poczuł narastającej irytacji, nie zacisnął dłoni w pięści jak miał to
w zwyczaju. Po prostu wyminął Ryana, opadł na kanapę wyciągając nogi na stół, a następnie wsunął dłoń do kieszeni spodni szukając w niej paczki papierosów. Pół minuty później wąska, biała rurka pełna tytoniu tkwiła pomiędzy jego wargami. Wolał zapalić niż wdać się w kolejną pyskówkę.

- To co planujesz teraz zrobić Bieber? - zapytał Thomas drapiąc się po czole. - Mam na myśli z tą małą
u góry?

- A co mam niby zrobić? Oprócz waszego genialnego planu, żeby jak najszybciej się jej pozbyć? - dodał sarkastycznie i mocno zaciągnął się swoim papierosem.

- Ryan opowiedział nam trochę więcej niż ty, więc na razie może zostać.

Justin posłał spojrzenie w kierunku bruneta, który trochę zakłopotany odwrócił wzrok. Chłopak wiedział już o tym, że Colin zdobył więcej informacji, ale nie spodziewał się tego, że każdy inny dowie się tego co on.
To miała być tajemnica, ale oczywiście trudno zachować sekret, gdy wie o nim więcej niż jedna osoba. Justin nie miał pewności od czego Ryan zaczął, a na czym skończył. Nie wiedział ile wiedzieli jego kumple, ani ile z tego czego byli świadomi nie powinni wiedzieć. Nie był jednak zdenerwowany, nawet nie przejął się tym tak bardzo jak wcześniej.

- Tak? A co takiego wam powiedział?

- Wyjaśnił im czemu ta przeklęta laska tutaj jest, czego ty jak zwykle nie potrafiłeś zrobić - wtrącił Colin swoim irytującym głosem. - Ale nie sądzę, żeby ona w ogóle zdawała sobie sprawę z tego co wie, bo jest na to za głupia. Więc jak zamierzasz to zrobić?

Justin nadymał usta próbując pohamować falę złości, która zalała jego ciało. Dlaczego przestało go tak bardzo denerwować to, że jego znajomi go przedrzeźniają i ogólnie są upierdliwi, ale jedna mała uwaga na temat Arleen niemal doprowadzała go do szału? Siedział przez chwilę w ciszy czując na sobie zaciekawione spojrzenia siląc się na pokerową twarz. Złość przerodziła się w ciepło, które rozeszło się po całym jego ciele. Kciukiem potarł szyję, a następnie odciągnął od ust papierosa i wypuścił kłęby dymu, które zniknęły gdzieś nad jego głową.

DIABELSKA DUSZAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz