Rozdział 2

25.6K 870 17
                                    

- Nadal nie mogę uwierzyć w to, ze będziemy razem mieszkać .- powiedziała  Emma wchodząc do mojego pokoju, to znaczy już od teraz naszego wspólnego. – Wiesz, to  chyba troszkę szalone nie sądzisz ?  Znamy się zaledwie od jakiegoś tygodnia, a już ze sobą zamieszkałyśmy. Nie żebym się nie cieszyła, że będziemy współlokatorkami, ale tak po prostu mi  to zaproponowałaś. Nie masz żadnych obaw, przecież nie znamy się dobrze. To znaczy ja nie jestem zła czy coś, po prostu zaufałaś mi tak od razu.

- Nie no coś ty…Twój tata jest prezesem All Accounts, prawda. Moim rodzice często z nim współpracują. Współki i te sprawy. Znają się bardzo dobrze. To właśnie twój ojciec powiedział, że niedaleko was jest do wynajęcia to mieszkanie.

- Czyli  ty już wcześniej wiedziałaś o nas tak ?

- Nie… Zadzwoniłam do rodziców  zaraz następnego dnia, kiedy się wprowadziłam. Powiedziałam, że wszystko w porządku, że już się urządziłam, no i wspomniałam o tobie. Wtedy powiedzieli mi, że jesteś córką pana Jonesa . Mówili, że porządni i uczciwi z was ludzie.

- I na tej podstawie zaproponowałaś mi wspólne mieszkanie tak ? – Emma zaczęła się śmiać.

-No, tak. Nie zaprosiłabym do domu byle kogo. Poza tym na wstępie zapunktowałaś tym ciastem.  Było bardzo dobre, więc to ty najprawdopodobniej będziesz nam gotować.

- Kwestię kuchni będziemy później omawiać. Teraz powiedz mi gdzie mam położyć to. – Emma wskazała na swoje walizki. Wstałam i pomogłam jej zanieść  rzeczy do garderoby. Udostępniłam jej dwie duże szafy, a w łazience dałam do dyspozycji  tyle miejsca, ile miałam ja, by było po równo.

Cieszę się, że będziemy mieszkać razem . Potrzebuję kogoś takiego jak Emma, szczególnie teraz, kiedy rozpoczyna się rok szkolny. Liczę, że pomoże mi się uporać z tym wszystkim . W końcu mam kogoś takiego jak siostrę, z którą będę mogła o wszystkim porozmawiać.  Nigdy nie miałam przyjaciółki , nawet żadnych znajomych. Praca rodziców nie pozwalała mi z nikim nawiązać z nikim takiego kontaktu. 

                                                                                       ***

- Wiec Charlie, bo zapomniałam się wcześniej zapytać, co tam wczoraj się z tobą działo ? Przepraszam ,że nie mogłam z tobą wyjść, ale sama widziałaś, że musiałam zająć się młodym . Ale później dzwoniłam i  mnie odrzuciłaś. Poza tym widziałam jak wracałaś do domu, wręcz biegnąc. Coś się stało ?

- A., wiesz w sumie to nic takiego tylko …

- Tylko co ? No weź .. wiem że znamy się niespełna tydzień, ale możesz mi zaufać.

- Wiem, ale naprawdę nic się takiego nie stało.

- Gdyby nic się takiego nie stało, to być wczoraj odebrała ten głupi telefon i nie biegła być jakby cię stado wilków goniło. No weź …

- Okej, już dobra … Tylko obiecaj, że nikomu nic nie powiesz. Sama właściwie nie mogę uwierzyć w to co się stało.

                                                              ***

Opowiedziałam Emmie o całym zajściu. Na początku dziewczyna nie mogła uwierzyć, ale kiedy zobaczyła moją poważną minę, od razu zmieniła zdanie. Wspomniałam też o tym, że jeśli ktoś się o tym dowie będę miała przechlapane. Chłopak zagroził, że nie mogę pisnąć ani słowa.  Emma jednak stwierdziła, że ta cała „groźba” na pewno nie była na poważnie i nie mam się co przejmować jakimś głupkiem. Londyn zamieszkuje wiele szalonych frajerów jak sama stwierdziła. Przyjaciółka zapewniła jednak pełną dyskrecje, co mnie uspokoiło.Wieczorem Emma rzuciła pomysł  wyjścia na imprezę. Dzień był troszkę wykańczający, przenoszenie wszystkich rzeczy, układanie,sprzątanie, więc siły zbytnio nie miałam. Poza tym chciałam się wyspać, bo przecież już następnego dnia  zaczyna się szkoły. Nie wiem jak to zrobiła, ale ostatecznie mnie na to namówiła. Podekscytowana przyjaciółka zaczęła się przygotowywać, a mnie poradziła to samo.

                                                                       ***

- Wyglądasz rewelacyjnie ! -  oznajmiła mi  Emma, widząc mnie w pełnej kreacji.

- Będzie świetnie ! Uwierz mi,  pokochasz tych wszystkich ludzi. No i oczywiście przedstawię ci Lucasa.

 Ta… Lucas. Wspominała mi już o nim pierwszego dnia, kiedy odwiedziła mnie z ciastem. Przez całe dnie wysłuchiwałam się jaki to on nie jest przystojny i czarujący. Nie zdradzała mi jednak  szczegółów jego wyglądu, a  pojęcie piękny było dla mnie zbyt ogólnikowe. Twierdziła, że jak go zobaczę to sama się przekonam jaki jest cudowny.  Była tak napalona na tego chłopaka, że nie wiem … No ile można. Ale przynajmniej ona się będzie dzisiaj dobrze bawić, bo jeśli chodzi o moją osobę to pewna nie jestem. Nie należę do czynnych imprezowiczów, nawet nigdy w życiu nie byłam na żadnej domówce.  Gdy wspominałam o tym Emmie, stwierdziła, że musi się za mnie zabrać jak najszybciej, bo jest ze mną tragicznie. Nie musiałam długo  czekać na jej interwencje, bo właśnie zakończyłyśmy przygotowania na moją pierwszą  imprezę w Londynie.

                                                             ***

Dotarłyśmy na Old Campton Street. Mimo później godziny tętniło to życiem. Trzymałam się blisko przyjaciółki, by nie zgubić się w tym całym ulicznym tłoku. W końcu dotarłyśmy do odpowiedniego klubu. Weszłyśmy do środka i ku mojemu zdziwieniu nie było tak dużo ludzi.

- To prywatna impreza. Kumpel wynajął klub. – oznajmiła Emma, po czym poszła w stronę baru, by przynieść nam drinki. Mówiłam, jej, by mnie nie zostawiała samej, ale stwierdziła, że nic mi się nie stanie, w końcu są tu „sami swoi”.

Niespełna po tym jak Emma mnie zostawiła przede mną stanął jakiś facet.

- Josh- przedstawił mi się, wyciągając rękę na przywitanie. Wyglądał dosyć dziwnie, nie żebym się go bała czy coś, po prostu tak dziwnie się uśmiechał. Również wystawiłam rękę.

- Charlotte- odpowiedziałam, po czym jak najszybciej próbowałam wyciągnąć moja rękę z jego z jego uścisku. Josh jednak nie miał zamiaru jej puścić, a ścisnął jeszcze mocniej.

-  Możesz już puścić…Co robisz ?? – przeraziłam się. Nie dość, że mocno trzymał moją rękę, to jeszcze uśmiechał się tak, jakby miał ochotę zaraz mi coś zrobić.

- No chodź, zatańczymy.

- Chyba podziękuje.- odpowiedziałam szybko.

- No nie daj się prosić mała -  w końcu odpuściłam.  Chwycił moja rękę i zaczął prowadzić na środek parkietu. Kiedy  znaleźliśmy trochę miejsca, Josh przybliżył mnie do siebie i położył swoje ręce na mojej talii. Instynktownie spojrzałam na jego dłonie dotykające górnych części moich bioder.

-Coś nie tak ? -  zapytał lekko poirytowany.  Zaprzeczyłam, po czym on zaczął wprowadzać mnie w rytm muzyki.

Przez cały ten czas próbowałam dorównać  mu kroku, ale mimo starań, w ogóle mi to nie wychodziło. Prosta sprawa- nie umiem tańczyć i tyle.

- Co tak sztywno ? – chłopak zwrócił mi uwagę po raz kolejny. Wcale mi tym nie pomagał. Bardziej myślałam o tym co robię źle, a nie o tym, że mam się bawić.

-  Może zrobimy sobie przerwę? Napijmy się czegoś, bo ja już się zmęczyłem. -  Słysząc  jego propozycję, odetchnęłam z ulgą. Te dziesięć minut spędzonych na parkiecie było dla mnie nie lada wyzwaniem. Myślę, ze Josh także nie był zadowolony, widząc mój poziom taneczny. Chłopak zaproponował drinka, jednak grzecznie odmówiłam. Zamieniliśmy jeszcze kilka zdań, a potem  Josh znalazł sobie inna dziewczynę w do tańca. Ja nadal siedziałam przy barze, wypatrując gdzie może być Emma.

Doprowadzasz mnie do szałuWhere stories live. Discover now