Rozdział 26

13.4K 638 24
                                    

Unikałam  Jasona jak ognia. Szkoła bardzo mi to jednak utrudniała, bo za równo ja i on musieliśmy do niej chodzić codziennie.  Stosowałam wszelakie formy kamuflażu, by nie zostać przez niego rozpoznawana,  starałam się nie chodzić zbytnio na korytarzu, a w porze lunchu siedziałam przy Alexie. Brunet poinformował mnie niedawno iż nieźle rozprawił się z Jasonem.  Wcale go nie prosiłam o pomoc, ale skoro uważał, że zasługuje by dostać kilka razy po mordzie, to czemu nie ?  Z resztą, gdyby on teraz do mnie podszedł, sama bym z chęcią wymierzyła ostry cios w policzek.

Pod koniec tygodnia, a dokładniej w piątek mieliśmy z Alexem, zabrać fundusze od pani dyrektor. Do balu został niespełna tydzień, więc musieliśmy jak najszybciej uporać się z napojami. Jedzeniem zajęliśmy się kilka dni temu. Teraz wystarczyło tylko je jeszcze odebrać dzień przed imprezą.            Całe 1000 funtów leżało w naszych rękach. Oczywiście Alex wyszedł z inicjatywą, by to on miał je  przy sobie, bo jak twierdził  kasa trzyma się człowieka sukcesu. Naprawdę nie zrozumiałam jego aluzji i wcale nie pojęłam na czym dokładnie polegał ten jego sukces. W każdym razie, przystałam na jego propozycję.  Zanim udaliśmy się do właściwego marketu,  minęło jeszcze trochę czasu.  Podskoczyliśmy do paru różnych miejsc.  Pierwszy raz Alex zabrał mnie na dłuższą przejażdżkę, której trasa nie sięgała drogi od domu do szkoły i z powrotem, a była bardziej urozmaicona.  Zabrał mnie do sklepu z tym całym dziwnym sprzętem… kominiarki, czarne rękawiczki, łomy i te inne duperele, można byłoby rzecz – sklep dla prawdziwego bandyty. Brunet niby tylko się rozglądał i nic nie kupował, ale dobrze słyszałam jak składa jakieś spore zamówienie.  Nie chcąc być natrętna nie drążyłam tego tematu. Później udaliśmy się  do jakiegoś kolegi Alexa. Ja jednak zostałam w samochodzie, by nie wtrącać się w jego prywatne sprawy. Czekałam dosłownie 10 minut i chłopak był z powrotem.  Jego tajemniczość od samego początku dnia mnie rozbrajała. Praktycznie nie przeprowadziliśmy w ogóle żadnej dłuższej rozmowy, bo on alby gdzieś łaził, albo gadał przez telefon. Domyślałam się, że mogło być to spowodowanie jakąś akcją .  Tym razem wszystkie swoje  spostrzeżenia zachowałam dla siebie, żeby nie chciałam wstrzynać  kłótni.  W końcu dojechaliśmy do marketu, gdzie mieliśmy zamówić napoje.  Wchodząc  do budynku, Alex nagle się zatrzymał.

- Co robisz ? – zapytałam.

- Czekaj… chyba zostawiłem pieniądze w samochodzie. -  sprawdzał w tym czasie zawartość wszystkich swoich kieszeni. – Wracam po nie.

- Hm… okej. Idź. – Czekając, sięgnęłam po swój telefon. Wyświetliła mi się wiadomość od przyjaciółki.  Emma przekazała, że muzykę na bal mają już załatwioną, a dekoracje są prawie gotowe. Odpisałam więc, że jedzenie mamy zorganizowane, a kwestia napojów jest jeszcze w toku…  Po chwili usłyszałam kroki Alexa.

- To co idziemy ?- obróciłam się w jego stronę. Chłopak miał minę, jakby  właśnie  ktoś uderzył go w czułe miejsce, dosłownie. – Co jest ? – naprawdę wyglądał na przestraszonego.

- Nie ma pieniędzy. – oznajmił z niedowierzaniem.

- Co?!? Jaka się robisz ?!- brunet nadal miał poważna minę. – To nie jest śmieszne, Alex !

- No, kurwa serio mówię ! Nie ma ich !

- Ale .. nie zostawiłeś ich w …

- No, niby gdzie ?- przerwał mi.

- A  w tym sklepie ?... Albo u tego kolegi ?

- Nie wiem, kurwa nie wiem !

- No pięknie ! Zgubić 1000 funtów, gratuluję !

- Że to niby moja wina ? – zapytał oburzony.

- A czyja ?!

- Co jak co , ale leżymy w tym we dwoje…

- Ta… Lepiej wróćmy do tego sklepu. Może tam je zostawiłeś.

– My … My je zostawiliśmy.  – poprawił mnie.

- A… weź się już zamknij i chodź do tego samochodu…

Sprawdziliśmy dokładnie całą wcześniejszą drogę. Wszystkie miejsca były przez nas dokładnie zbadane. Ale… po pieniądzach ani śladu… Wpakowaliśmy się w niezłe gówno. Żeby zgubić pieniądze, taką kupę forsy … Przecież jak ich nie znajdziemy to będziemy mieli mówiąc delikatnie przechlapane.

- I co zrobimy ?!?- gorączkowo zadawałam to pytanie co kilka minut.

- Daj mi święty spokój ! A skąd ja mam to wiedzieć  ?!

- Ty chyba nie rozumiesz, że zgubiliśmy pieniądze… 1000 funtów ! To kupa pieniędzy !

- Nie krzycz ! – podwyższył swój ton.

-  Jak mam nie krzyczeć ?!? Dyrektorka nas zabije !!

- To się coś wymyśli …

- Wymyśli ?! TO niby co ?!

- Uspokój się, bo nie mam zamiaru wysłuchiwać twojego darcia. – dodał i machnął ręką. Dupek. Za chwile ruszył do samochodu.  Ja zrobiłam to samo, milcząc przy tym, żeby jak to brunet mówi, nie musiał słuchać  mojego darcia.  

                                                                                       ***

- Paliwo się kończy. Skoczymy jeszcze na stacje, dobra ? – oznajmił Alex.

- Okej.

 Chłopak wyszedł i zaczął tankować  auto. Chwilę mu to  zajęło.  Kiedy wracał się z kasy, zatrzymał się na chwilę przy samochodzie ciężarowym. Byłam ciekawa na co się tak parzy, ale zaraz za chwilę był już z powrotem. 

- Co się tak parzyłeś na to ciężarówkę, hm ? – zapytałam zaciekawiona.

-  Pamiętasz, jak podpaliliśmy ten dom  w lesie ?-  jego słowa bardzo mnie zaskoczyły. Oczekiwałam, że odpowie na moje pytanie, a ten poruszył  temat zupełnie z innej beczki. -  Pamiętasz ?- ponaglił.

-  Ta… trudno żeby nie.

- A… hm… czy masz po tym wyrzuty sumienia, czy coś ? – ha … dobre pytanie. Czy ja miałam jakiekolwiek wyrzuty sumienia ? Owszem, ale może kilka godzin po, a potem wszystko odeszło w niepamięć... Wiem, że to pewnie brzmi okropnie, ale naprawdę nie przejęłam się tym zbytnio.  Było minęło, a poza tym sprawiło mi to frajdę. Pozostało mi odpowiedzieć …Więc… NIE ?

- To masz te wyrzuty sumienie, czy nie masz ? – Alex się niecierpliwił.

- Nie. – odpowiedziałam szybko.

- To świetnie.

- A co ? – nie wiedziałam o co mu chodzi.

- Bo… zastanawiałem się …

- No do sedna..

- Zrobiłabyś jeszcze coś podobnego ?

- Nie rozumiem.

- Czy zrobiłabyś coś takiego jeszcze raz ?

- Nie będę nic znów  podpalać. – powiedziałam stanowczo. 

-  Ale mnie wcale nie chodziło o podpalanie ... Bardziej … Powiedz mi, na kiedy mamy załatwić te napoje ?

- No… dyrektorka powiedziała, że w ten weekend ma być wszystko na zapleczu.

- Czyli powinny był one tam już jutro ?

- Ta… ale zważając na to, że zgubiliśmy pieniądze, szanse, że zawiedziemy picie na jutro, są znikome.

- Nie wydaje mi się … Widziałaś tamtą ciężarówkę ?

- Ta… Gapiłeś się na nią przedtem … co z nią ?

- To ciężarówka wożąca do supermarketów napoje i soki ...

Doprowadzasz mnie do szałuWhere stories live. Discover now