Rozdział 18. Jej suknia. Część 2.

2K 119 1.1K
                                    


Siedziała przy biurku i czytała kolejny raz ten sam raport dotyczący systemu zabezpieczeń w bazie noclegowej w Dover i nie mogła się skupić, przyglądając się rzędom cyferek oraz uwag naniesionych przez kolejnych pracowników zaangażowanych w ten element organizacji Kongresu. Powinna skończyć to w ciągu godziny, ale ciągle coś wyprowadzało ją z równowagi. Podniosła głowę w stronę zegara, którego wskazówki w sposób nieubłagany przesuwały się po tarczy. Podniosła się i ukryła twarz w dłoniach, wyczerpana po ciężkim wieczorze i nieprzespanej nocy. Wiedziała, że Draco dzisiaj jest w Dover i nie będzie mogła się z nim spotkać, ale pomimo tego, odczuwała boleśnie jego nieobecność.  

Przyzwyczaiła się do jego chłodnego głosu, ciepłego uśmiechu i ciętych ripost, którymi częstował współpracowników, drażniących go na tyle mocno, że pozwalał sobie na pokazanie swojej ciemniejszej strony. 

Przechadzała się po gabinecie, w którym spędziła wcześniej z Draconem tyle długich dni, w czasie których mogła go poznać i stopniowo się do niego zbliżyć. Niczego nie żałowała, tego była pewna. Spojrzała z nostalgią na jego opuszczone biurko i tęskniła, a tęsknota od niedawna stała się jej nieodłączną przyjaciółką.

Tęskniła za kimś, kto zajmował coraz więcej miejsca w jej duszy i sercu, a ona nie była w stanie tego powstrzymać.

Zerknęła z niepokojem w stronę drzwi, które uchyliły się, gdy duża koperta wleciała przez nie z impetem i wylądowała w jej dłoniach. Nerwowo złamała ministerialną pieczęć i wyciągnęła list, przelatując szybko wzrokiem po kilku linijkach ręcznie napisanego, eleganckiego tekstu.

Nowe wieści sprawiły, że się uśmiechnęła, chociaż zapowiadały się kolejne zmiany w jej życiu.

***

Teleportowała się na Pokątną tuż przed umówioną godziną, pomimo że obiecała Ginny, że jeżeli zdąży, to wybierze się z nią na lunch. Specjalnie została chwilę dłużej, przedstawiając zaakceptowane przed nią dokumenty dyrektorce, żeby mogła wymówić się od niezręcznego spotkania, na które wcale nie miała ochoty.

Myśl o tym, że kilka najbliższych godzin spędzi w salonie sukien ślubnych w towarzystwie Ginny i jej matki, sprawiała, że czuła skrępowanie i rosnące zmęczenie, które odbijało się na jej twarzy.

Zbierając w sobie resztki cierpliwości, przywitała się z nimi, a potem podała chłodną dłoń Astorii.

- Masz lodowatą dłoń – powiedziała ze zdziwieniem, biorąc ją pod rękę i prowadząc do wielkiej sali, w której na wieszakach umiejscowionych po trzech stronach pomieszczenia, znajdowało się dziesiątki kreacji. - To dziwne w taki upał.

- Jak się denerwuję, to tak mam – odpowiedziała, wyswobadzając ramię.

- Nie denerwuj się. Powinnaś być podekscytowana – powiedziała Astoria beznamiętnym tonem. - Czekają cię jedne z najpiękniejszych dniu w twoim życiu, a ja jestem dzisiaj twoją konsultantką i pomogę zrobić pierwsze kroki w stronę zamążpójścia.

Hermiona poczuła, że się dusi, nie mogąc w pełni nabrać do płuc powietrza. 

Dotarło do niej, że jeszcze chwila i wycofanie się z tego, będzie trudniejsze niż początkowo zakładała.

Nałożyła pierwszą suknię o kształcie rybki, ale gdy podniosła na siebie wzrok w lustrze uznała, że taka kreacja całkowicie jej nie pasuje. Sztywny materiał zbyt ciasno opinał jej biodra i uda, miała wrażenie, że krępuje jej każdy ruch. Głęboki dekolt, odsłaniający częściowo jej piersi, sprawił, że czuła się skrępowana i miała ochotę się jak najszybciej zakryć. Duże wycięcie na plecach potęgowało uczucie nagości, z którym nie czuła się dobrze i miała ochotę tylko i wyłącznie ściągnąć z siebie tę kreację. Fason sukni jej nie odpowiadał, ale uznała, że wyjdzie w niej do swoich towarzyszek, bo od czegoś musi zacząć. 

Romans | Dramione | 🍓💚🖤Where stories live. Discover now