LLoyd?!Słyszysz mnie?

100 2 0
                                    

-Oczami Wu-

-Jestem!-Krzyknął Zane wpadając do pokoju.
W pokoju oprócz mnie było kilka osób w tym:Nya,Zane,Cole,Kai oraz Jay.
-Co się z nim dzieję?-Spytał Kai
-Nie wiem.-Pierwszy raz w życiu nie wiedziałem co mam zrobić.Mój bratanek cały się trząsł i mówił jakieś niezrozumiałe słowa.
-Nie!Zostaw!On nic nie zrobił!Kai..Zgoda!
-Juz cii.-koiła go Nya.-jesteśmy tu LLoyd.
-Boli..Nie...
-Biedny chłopak..-powiedziałem
-Trzeba przynieść mu herbatę-powiedzial że spokojem Zane
-Dobrze ja pójdę sprawdzić coś w moich zwojach-powiedzialem.
-Dobrze mistrzu .-odpowiedzieli wszyscy.
Udałem się do mojej biblioteki.Szukałem kilka godzin jednego zwoju.Aż w końcu znalazłem.
Spojrzałem na zwój.
Zamurowało mnie.Nie...to niemożliwe...Jak?Muszę znaleźć odpowiedz.Na pewno da się temu zapobiec.Bo to niemożliwe.Za wcześnie.Jeszcze jest za wcześnie!Nie jesteśmy przygotowani!

-oczami Kaia-

Minęło kilka godzin od kiedy Mistrz Wu wyszedł .Więc postanowiłem ,że pójdę sprawdzić co u niego.Mienełem pokój LLoyda.Biedny dzieciak.Nie zaslużyl na takiej życie.Przecież on jest jeszcze dzieckiem.Co prawdaż w tym roku kończy osiemnaście lat ale to nie znaczy ,że to jeszcze nie dzieciak.Zapukałem więc do drzwi biblioteki.Mistrz Wu się nie odezwał więc postanowiłem ,że wejdę.Ujrzalem starca który szukał czegoś w biegu.
-Mistrzu?-spytałem.Nie wiedziałem o co chodzi.
-Nie nie nie.
-Mistrzu!
-I!Jest.Ekhem witaj Kai.
-Mistrzu czego szukasz?-spytałem
-Kai.Zbietz proszę całą drużynę.
-A-Ale LLoyda też?-spytałem przecież LLoyd jest wykończony.
-Tak LLoyda też.Kazdy jest tam potrzebny.
-Eee dobrze mistrzu.
Udałem się do każdego ninja z osobna a na samym końcu poszedłem do pokoju LLoyda.
-Hej LLoyd.
-Mhm...
Zaśmialem się pod nosem.
-Mistrz Wu zbiera wszystkich do salonu.Musimy iść.
-No dobra.-zebrał się z łóżka i ubrał swoją bluzę.
Gdy przyszliśmy do salonu wszyscy już na nas czekali.Mistrzu Wu siedział na fotelu.Nya i Jay siedzieli obok siebie na kanapie a Cole i Zane siedzieli na ziemi.Usiedliedliśmy obok Cole'a.
-Mistrzu co chciałeś nam powiedzieć?-Spytala się Nya.
-Mam dla was niestety złą wiadomość.-mistrz Wu miał nietęgą minę.Wiedziałem ,że coś musiało się stać ponieważ mistrz Wu nigdy nie był aż tak zmartwiony.Pokazal nam jeden z zwoji.
Zamurowało mnie.
Na zwoju przedstawione były cztery postacie.Byli to chyba mistrzowie głównych żywiołów.A na samym środku był ...Zielony ninja?Ale dziwne było to uczucie jak się na to patrzyło.Wydawało  się to takie realistyczne.
-To jeszcze nie koniec.Zobaczcie-Mistrz Wu odwrócił zwój.Na jego tyle była widoczna przepowiednia.

Czterech krew zostanie w ofierze oddana.By wróg  będzie mógł spełnić życzenie pana.Jeden w walce polegnie.Przez jedną cała drużyna zostanie zdradzona.Jeden będzie bez sił,wiary ale stanie się najpotężniejszym i pokona wroga.(może trochę się nie rymuje ale trudno)

Wszystkich z nas zamurowało.Nya się wzdrygneła.A Cole aż wypluł z buzi swoje ciasto czekoladowe które akurat w tym momencie jadł.Jay przytulił Nyę.A ja?Szczerze nie wiedziałem co mam zrobić.Po prostu nie miałem żadnej reakcji.Chociaz w środku kotłowało się we mnie mnóstwo emocji.Na przykład smutek,gniew i zdezorientowanie .
Popatrzyłem się na LLoyda , który no cóż.Wstał z kanapy i wyszedł z klasztoru się przewietrzyć.Tak nam powiedział no ale wszyscy wiedzieliśmy ,że LLoyd nie idzie się "przewietrzyć".

-oczami LLoyda-

Gdy dowiedziałem się o przepowiedni  musiałem to przyswoić.No ale jak tu coś przyswoić jeżeli ktoś kogo bardzo dobrze znałem miał zginąć?Po takim czymś nie dało się myśleć na trzeźwo .Więc udałem się na spacer i przy okazji zachaczyłem o bar.Wszedlem do baru o nazwie "Pod kuflem"Nie wiem kto wymyślił ten nazwę ale na pewno nie był to ktoś kto umiał wymyślać nazwy.Zamówiłem sobie piwo .Po chwili kelner podał mi moje zamówienie.Na szczęście nie rozpoznał mnie ponieważ miałem na sobie kaptur.Poczułem uścisk na ramieniu.Ktos mnie dotknął .
-Hej ty !A ty nie jesteś zbyt młody by tu przebywać?-Spytał męrzczyzna za mną
-Nie, jestem pełnoletni.-w sumie trochę skłamałem bo dopiero za kilka tygodni mam osiemnaste urodziny no ale trudno to nie jego sprawa.
-Masz jakąś kasę do pożyczenia?-spytał
-Nie.-odparłem
-A mi się wydaje ,że coś tak jednak chowasz.-Powiedział.Trochę przeraził mnie ton jego głosu.To nie będzie miły wieczór w barze.
-Oddawaj.-Tym razem nie było to normalny ton głosu.
-Slucja gościu ja nie chcę klopotów.-powiedzialem
Poczułem pieczenie na policzku.Uderzył mnie.
-Oddawaj.-powtórzył
-Nigdy.-Uśmiechnąłem się sarkastycznie.A mówią ,że to Kai ma największe Ego .Poczułem ból.Kopnął mnie w brzuch,a ja przewrócilem się na ziemię.
-Kurwa..-przeklnąłem.A miałem nie mówić brzydkich słów.No trudno dziś chyba się bez tego nie obejdzie.
-S-slucja gościu miałem ciężki dzień więc ...-nie zdażylem przerwać bo znowu mnie kopnął.Już rozumiem .On nie chciał kasy.On chciał tylko się mną pobawić.
Łzy naplywały mi do oczu.Dlaczego jestem taki słaby?Kaszlnąlem krwią.Powoli traciłem przytomność.Czulem to.Nagle usłyszałem dziewczęcy głos.
-Zostaw go.-powiedziala tajemnicza dziewczyna.
Dalej nic nie usłyszałem bo zamknąlem oczy.Nastala ciemnosć.Gdy znów odzyskałem przytomność widziałem Kaia?Nie wiem dokładnie czy to był on .Czy to wyobraźnia płatała mi figle ale jedyne słowa które usłyszałem brzmiały tak.
-LLoyd?!Słyszysz mnie?!
Potem nastała ciemność.

Od Autorki
Wow aż 800 słów!Mam nadzieję ,że podoba się wam ta historia.I pamiętajcie dawajcie znać w komentarzach!

Powrócili...Where stories live. Discover now