Błagam...

66 4 0
                                    

-Oczami Kaia-

Siedzieliśmy razem w celi.Zastanawiałem się gdzie jest LLoyd.Oni na pewno klamią.Na pewno.Przysięgam na swoje życie.LLoyd tu gdzieś jest.
-Nie wierzę ,że Avery nam to zrobiła!-Krzyknął Jay.
-Jay.Uspokój się.Pamiętaj jest jeszcze Nya ,Skylor oraz Wu i Misako.-Powiedział że spokojem Zane.
-Wiem.Ale boję się ,że ich też złapią.-Odpowiedział lekko poddenerwowany.
-Możesz przestać?-Spytałem.Od początku gdy trafiliśmy do celi wogólę się nie odzywałem.Moja wypowiedź musiała zaskoczyć ninja.
-Co?-Spytał Jay.
-To co słyszałeś.-Powiedziałem.
Jay wstał.Zane i Cole chcieli nas rozdzielić ale to na nic się nie dało.Zaczelismy się bić.Zadawalem kolejne ciosy.Dostalem kilka razy w twarz oraz brzuch.Ale mnie to nie obchodziło.Wpdałem w wir.Byłem jak zachipnotyzowany.Jeden.Drugi.Trzeci
Uderzałem mojego przyjaciele.W końcu Cole nas rozdzielił.
-Zachowujecie się jak małe dzieci!-Krzyknął.Obudwoje z Jayem wpatrywaliśmy się w niego osłupieni.
-On zaczął.-Powiedział Jay.
-Wcale nie!-Odparłem.
-Cisza!-Krzyknął Cole.-Słyszycie to?-Spytał.
Podszedłem bliżej ściany.Zza ściany usłyszeliśmy głosy.
-Gdzie go dajemy?-Spytał jeden z mężczyzn.
-Do ósemki.-Odpowiedział drugi.
-Myślisz ,że ile wytrzyma?-Spytał pierwszy z mężczyzn.
-Jest silny.Ale i tak go za niedługo złamiemy.-Odpowiedział po czym usłyszeliśmy huk i zamykanie się drzwi.
Jay przełknął głośno ślinę.
-Jak myślicie czy to...-Nie Dokończył ponieważ mu przerwałem.
-Tak.To on.
                   
                            ***
Nie wiem ile dni minęło.Wiem ,że byliśmy tu zadługo.Być może dzień przepowiedni zbliża się nieubłaganie szybko.Siedzielismy tak już długo.Powiem ,że dostawaliśmy jedzenie ras dziennie.Suchą kromkę chleba oraz butelkę wody.Nie wiem co Lloyd robił ,że jeszcze nie umarł z głodu.Ponieważ to było niezjadliwe.Chleb był tak twardy ,że można było sobie zęby połamać.A wody było tak mało ,że ledwie ugasiłeś pragnienie a już jej nie było.Siedzieliśmy sobie w naszej celi,gdy do pomieszczenia weszło dwóch strażników.Szliśmy korytarzem.Starałem się zapamiętywać każdy szczegół.Być może ułatwi mi to ucieczkę.Jeżeli  takowa będzie.Zbiżaliśmy się do jakiegoś pomieszczenia.Jeden z mężczyzn otworzył nam drzwi.Jaki kulturalny.Wszedlismy do środka.Pomieszczenie było całe białe.Na ścianach wisiały przeróżne narzędzia.Takie jak noże,wiertarki czy szable.Chyba czekaliśmy na coś lub na kogoś ponieważ ci kolesie jeszcze nam nic nie zrobili.Po jakimś czasie drzwi do pomieszczenia się otworzyły a w nich stanął mężczyzna oraz....LLoyd.

-Oczami LLoyda-

Widziałem ich spojrzenia.Pewnie widzieli jak bardzo się zmieniłem.Byłem strasznie wychudzony.Moje ubrania były poszarpane.Twarz miałem całą w ranach.A w ramię miałem wtopiony GPS.
-LLoyd...-Zaczął Kai.
Odwróciłwm wzrok.Nie cgciałem by na mnie patrzyli.Mieli żal.Ale ja nie chciałem by komókolwiek było mnie żal.Nie chciałem współczucia.Do tej pory radziłem sobie bez niego.
-No.Widzę ,że wszyscy w komplecie.-Zaczął Logan.
-A weź się przymknij.-Odparłem.Za co dostałem w brzuch.Ale ja już byłem do tego przyzwyczajony.Ten koleś wiedział o tym ,że się nie złamie.Wiedział ,że mi nic nie może zrobić.Chciał mnie zniszczyć,ale nie może .Ponieważ ja już jestem zniszczony.
Strażnicy Logana zaczęli mnie przywiązywać do krzesła.Pewnie chcieli mnie znowu torturować.Ale po co?To i tak im nic nie da.Ale się mysliłem.Logan wyjął bat.Zawsze go używał by mnie podręczyć.Lecz tym razem nie skierował się w moją stronę.Podszedł do Kai'a-,Zane'a,Cole'a oraz Jay'a.Zamknałem oczy.Po chwili uslyszałem trzask.To był dźwięk bata uderzającego w skórę.Jay upadł na podłogę.Potem kolejny trzask.Tym razem to Cole oberwał.Robili tą  czynność cały czas.Mialem łzy w oczach.Czemu nie mogą torturować mnie?Ja migę obrywać ale nie moi przyjaciele.
-Zostaw ich!-Krzyknąłem.Za co zostałem spoliczkowany.
-Co tam mówisz zielony ninja?-Spytał Logan.
-Po pierwsze.Nie jestem zielonym ninja.Po drugie powiedziałem ,że masz ich zostawić!-Krzyknąłem.
-Przykro mi ale to nie będzie możliwe.-Odpowiedział.
-Jesteś śmieciem!Zwykłym śmieciem!Nienawidzę cię!-Krzyknałem.Logan się nie odezwał.Podszedł do ściany .Po czym zdjął z niej jeden z noży.Podszedł do Kai'a.Przejschal lekko nożem po jego szyi.Cholera!Przecież on go zabije!Szarpałem się na krześle.Ja już nie powstrzyamywałem łez.One już po prostu leciały małym strumykiem po moich policzkach.W myślach powtarzałem sobie ,że Kai na pewno nie chce bym zgodził się podjąć rytuał.Ale przecież on nawet o nim nie wiedział.A co gdybym się zgodził?
-Pomyśl tylko.Mozesz mieć siłę,szacunek,uwielbienie.Mój pan da ci wszystko czego tylko zapragniesz.-Powiedział.
-Wszystko?-Spytałem.-Przepraszam ale czym jest to twoje wszystko?Szacunek ? Uwielbienie?A po co to mi jest do życia?Chcę mieć normalne życie głąbie.Ale zaraz.Ty nawet nie wiesz co to jest.-Powiedziałem.
Mogłem tego nie mówić bo w tym momencie Cole dostał w brzuch.Bili ich do upadłego.Pamiętam ,że płakałem.Próbowałem na to nie patrzeć,ale i tak zawsze odwracali moją glowę w tym kierunku.Popatrzyłem się na Jay'a,Cole'a ,Zane'a oraz...Kai'a.On najbardziej się trzymał.Był półprzytomny.Cud ,że wogólę jeszcze żyje.Logan cągle zadawał mi to samo pytanie.A odpowedź była taka sama.
-Twoi przyjaciele będą ciepieć wiesz?-Spytał Logan.
-Zostaw ich błagam...-Wydukałem.
Mężczyzna złapał mnie za podbródek.
-Widzisz Lloyd.Jak się nie zgodzisz to wciąż będziemy to robić.
Popatrzyłem na moich przyjaciół.Byli nieprzytomni.Kai tylko jeszcze wytrwał.
-LLoyd nie rób tego.Błagam.-Powiedział Kai.Ale to nie był jego wybór.To była moja decyzja.I ja mam ja podjąć sam.
-I co?-Spytał Logan.
-Zgoda...-Powiedziełem.Chociaż wiedziałem ,że popełnilem tym wielki błąd.Ale chociaż moi przyjaciele nie będa już cierpieć.Dobrze zrobiłem prawda?

Powrócili...Where stories live. Discover now