- 2 -

3.8K 278 155
                                    

Jest zimno. Potwornie zimno. Mróz szczypie czubek mojego nosa, a śnieg pokrywa włosy wystające spod kaptura. Czuję się zdenerwowana i podekscytowana jednocześnie. Gryzę dolną wargę, a moja lewa stopa podskakuje, kiedy czekam, aż Jaxon po mnie przyjdzie. Nie widziałam go od siedmiu lat. Ani jego, ani Justina i właśnie to sprawia, że niewidzialna gula w moim gardle nie chce zniknąć.

Wysuwam z kieszeni swojego płaszcza telefon i zerkam na wyświetlacz, ale nie mam żadnych nowych wiadomości, ani nieodebranych połączeń. Więc Jaxon powinien zaraz przyjść. Obserwuję, jak płatki śniegu wirują w powietrzu i opadają na chodnik. Nie jest późno, a mimo to na przystanku autobusowym nie ma żywej duszy, więc stoję zupełnie sama, a szelki plecaka coraz bardziej wpijają się w moje ramiona. Nie zabrałam zbyt wielu rzeczy. Prawdę mówiąc, nie miałam czasu, by wszystko przeanalizować. Mój wyjazd z Stratford był spontaniczną decyzją, ale jednocześnie też winą Jaxona. To on przekonał mnie, że powinnam zacząć od nowa. Ale czy w ogóle miałam do tego prawo?

Gryzę dolną wargę szurając czubkiem buta po ośnieżonym chodniku. Jest naprawdę zimno, a ja mam na sobie jedynie cieniutki płaszcz i czarną bluzę pod spodem. Zaczynam się zastanawiać, czy Jaxon na pewno po mnie przyjdzie? I nagle przychodzi mi do głowy myśl, a co jeśli to głupi żart? Nie byłby to pierwszy razy, kiedy ktoś wyciągał do mnie dłoń, by później wyprowadzić mnie w pole. Nim mój umysł całkowicie szaleje, zanim zdążył podsunąć mi kolejny obraz do głowy, słyszę kroki. Ktoś biegnie w moją stronę, a moment później nie widzę nic, gdy chłopak wpada na mnie z impetem.

- Nellie! - woła tak radośnie, że mimowolnie napływają mi do oczu łzy.

- Jaxon.

Brakuje mi tchu, kiedy ściska mnie tak mocno, ale nie próbuję się odsunąć. Po raz pierwszy od siedmiu lat ktoś mnie przytulił, ale nie po to, by się ze mnie pośmiać, czy zrobić przykrość. Nie. To było coś zupełnie innego, szczerego. Czuję jego dłoń na tyle swojej głowy, kiedy próbuje przycisnąć mnie jeszcze bliżej.

A przecież nie widzieliśmy się nawet na moment od tamtego okropnego dnia. Czy Jaxon przytulał mnie tak, bo za mną tęsknił? Czy może przez to, że moja obecność przywołała falę wspomnień? A może to przez to, że znał moją sytuację i wiedział, że życie nie było dla mnie łaskawe? To nie było w tym momencie takie ważne. Po raz pierwszy wydawało mi się, że wszystko się w końcu ułoży. Ta nadzieja wypełniła mnie, aż po czubki palców u stóp.

- Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś - mówi. Odsuwa się odrobinę, a jego palce przesuwają się po moich czarnych włosach. Strąca z nich zmarznięty śnieg, a ja po prostu patrzę. Przyglądam mu się przez załzawione oczy i uświadamiam sobie, że naprawdę przegapiłam za dużo z jego życia. Zupełnie nie wygląda jak tamten dzieciak sprzed lat. Jest wysoki, jego ramiona są szerokie, a szczęka wydaje się mocniej zarysowana.

- Tęskniłam za tobą.

Czuję, jak kilka łez ścieka w dół mojej twarzy, a on wygina usta w podkówkę i ponownie przyciąga mnie do siebie.

- Daj mi swój plecak i chodźmy do domu.

Po dwudziestu minutach drogi zatrzymaliśmy się w spokojnej dzielnicy. Słuchałam Jaxona, który opowiadał mi o tym, jaki jest szczęśliwy. Jak bardzo cieszy się tym, że jego zespół dostał szansę i, że razem z Justinem i znajomymi tworzy muzykę. Był tak podekscytowany, kiedy opowiadał o podpisanym kontrakcie, że całkowicie zapomniałam o tym, jak zdenerwowana jestem. Ale nagle znaleźliśmy się na klatce schodowej, na drugim piętrze przed drzwiami z ciemnego drewna.

- J-Jaxon? - pytam, przerywając jego monolog. - Justin jest w środku?

Blondyn odwrócił się do mnie. Jego prawa dłoń leżała na klamce, kiedy kiwnął głową i wszedł do środka. Ścisnęło mnie w żołądku. Nie rozumiałam tego, że mój nastrój zmieniał się tak szybko. Nie potrafiłam racjonalnie wyjaśnić tego, że w jednej chwili cieszyłam się tym, że spotkałam Jaxona, a z drugiej znowu ogarniała mnie panika.

LEFT BEHINDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz