- 8 -

2.5K 245 113
                                    

Wiem, wiem, miałam to dodać jutro, ale no... yolo czy coś tam? Tylko dajcie mi gwiazdki!!!

* * *

Patrzę na Justina z wyrzutem i czekam, aż w końcu trafi kluczem do zamka. Ma z tym ogromny problem. Zatacza się lekko, próbując utrzymać się na chwiejących nogach. Jest naprawdę pijany. Z jego ust nie schodzi ten wkurzający, zadowolony uśmieszek, a mnie aż nosi, by mu przywalić. Jestem naprawdę wściekła. Palcami przesuwam po swoim czole, ignorując okropny ból w stopach i zastanawiam się, ile jeszcze wytrzymam.

- Justin - mówię próbując zwrócić na siebie jego uwagę. Widzę, że naprawdę bawi go to, że nie potrafi otworzyć tych głupich drzwi. W mieszkaniu nie ma nikogo. Aiden nocuje w innej części miasta, a Jaxon wykorzystuje weekend, by odwiedzić swoją mamę. Szkoda tylko, że nie zabrał ze sobą swojego skretyniałego brata.

- No co? - odpowiada. Uśmiecha się tak szeroko jakby to była najzabawniejsza rzecz na świecie.

- Czekałam na ciebie od dwóch godzin, więc proszę cię, otwórz te cholerne drzwi.

Głos mi drży przez to, że jestem taka zła. Jest trzecia w nocy, środek weekendu, a ja utknęłam na klatce schodowej z tym kretynem. Moja dłoń sama zaciska się w pięść. Boli mnie dosłownie wszystko. Czuję się tak, jakby mój kręgosłup miał zaraz pęknąć, jestem przekonana o tym, że mam stopy pokryte otarciami i pęcherzami. Moja dzisiejsza zmiana w pracy trwała czternaście godzin i naprawdę marzę tylko o śnie. Zastanawiam się, czy szatyn robi to specjalnie i po prostu testuje moją cierpliwość.

- Justin!

- Ciii! - woła przytykając do ust palec wskazujący. Oboje słyszymy, że ktoś wchodzi do góry po schodach. - Obudziłaś sąsiadów! - dodaje chłopak i podpiera się rękoma w pasie, zachowując się jak nauczycielka z podstawówki, która chce nakrzyczeć na niegrzecznych uczniów. Przewracam oczami i wyciągam przed siebie dłoń.

- Dawaj to!

Jestem na niego wściekła i jednocześnie obwiniam Jaxona, który do tej pory nie dorobił dla mnie kluczy. Wiem, że jest zajęty, ale czy takie coś nie zajmuje tylko chwili? Zamykam na moment oczy i zaciskam usta w prostą linię, tłumiąc w sobie wszystkie wyzwiska, które cisną mi się na język.

- O mój! - odzywa się nagle Justin patrząc na coś za mną. - Nellie popatrz!

- Zamknij się.

Ton mojego głosu jest ostrzegawczy. Jest za późno, by się tak wydzierał. Chłopak podskakuje jak dziecko, którego marzenia się spełniają. Prawdopodobnie wyglądałoby to dla mnie uroczo i może nawet zmusiłabym się do uśmiechu, ale jestem tak zmęczona, że nie mam to na ochoty. Odwracam się w kierunku, który Justin wskazuje ręką.

Wysoki, gruby facet po czterdziestce z brodą zerka w naszą stronę. Ma na sobie skórzaną kurtkę, a pod pachą trzyma kask, zmierzając w stronę jednego z mieszkań. Nie mam pojęcia, czy jest jednym z sąsiadów chłopaków czy może po prostu odwiedza kogoś znajomego. Kiwam głową w jego stronę i próbuję odciągnąć Justina, który nagle zmierza w jego kierunku. Trzymam przedramię chłopaka, ale jest zbyt silny i bez problemu ciągnie mnie za sobą.

- Nie mogę uwierzyć, że jesteś prawdziwy!

- Justin przestań!

Naprawdę mam go dość. Chcę żeby oddał mi te pieprzone klucze i dał odpocząć.

- To Hagrid!

Zatrzymuję się w miejscu, otwierając usta. Hagrid? Ten z Harry'ego Pottera? Moja prawa dłoń z plaskiem odbija się od czoła, a z ust ucieka głośne westchnięcie. Czy on sobie żartuje?! Z faceta, który jest od nas trzy razy większy i wygląda tak, jakby mógł nas zabić jednym spojrzeniem? Ponownie łapię ramię Justina i próbuję odciągnąć go do tyłu. Mężczyzna zmienia kierunek i nagle wolnym krokiem zmierza w naszą stronę, a ja naprawdę zaczynam się bać. I mam ku temu więcej powodów niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.

LEFT BEHINDWhere stories live. Discover now