- 32 -

1.7K 223 54
                                    

Zniknięcie w moim przypadku byłoby łatwe. Nie wiem, co sobie myślałam, kiedy Jaxon powiedział, że mogę się u niego zatrzymać. Gdzie w tamtym momencie wyparował mój mózg? Naprawdę jestem głupia.

Wychodzę z budynku firmy, a zimny, porywisty wiatr rozwiewa wszystkie moje włosy. Kiedy kilka lat temu działo się coś złego, mogłam po prostu nie iść do szkoły i ukryć się we własnej pościeli, ale teraz, kiedy dopadła mnie obrzydliwa dorosłość, nie mam wyjścia i muszę robić rzeczy, na które nie mam ochoty. Unoszę podbródek, przechodząc przez parking i przez moment przeklinam po raz kolejny własną głupotę. Nawet nie sprawdziłam prognozy, a niebo jest ciemne, jakby lada moment miało się rozpadać.

Wymuszam uśmiech, kiedy mijam jednego z szefów, który w pośpiechu biegnie w stronę swojego samochodu. Wiem, że to nie jego obowiązek, ale i tak przeklinam go w duchu, bo skończony frajer nie proponuje mi nawet podwózki.

- Do jutra! - wołam, kiedy macha mi z przyklejonym, sztucznym uśmiechem. Jestem w stanie założyć się o swoją następną wypłatę, że ten idiota co miesiąc wybiela zęby. Są tak nienaturalnie białe, że wyglądają, jakby je zrobił w programie graficznym. Owijam ręce wokół siebie, ignorując to, że torebka zsuwa się ciągle z mojego ramienia.

Mam dziesięć minut drogi do przystanku, a autobus odjeżdża dopiero za dwadzieścia, więc nie muszę się spieszyć, ale jednak martwi mnie to, że zaraz pochmurne popołudnie zamieni się w wielką ulewę. Przechodzę przez wielką, metalową bramę i zamieram.

- Co wy tu robicie?! - pytam przez zaciśnięte zęby.

Justin i Jaxon stoją naprzeciwko. Ten pierwszy stoi spokojnie, z tą głupią, znudzoną miną, a Jaxon nerwowo tupie stopami, nie potrafiąc ustać w miejscu. A ja czuję złość. Boże! Jestem na nich tak strasznie wściekła! Ci skończeni kretyni! Te dwie noce bez nich u boku, pozwoliły mi przemyśleć kilka rzeczy. Teraz naprawdę rozumiem, że nie powinnam się tak starać. Co z tego, że ja próbuję coś odbudować, kiedy ci idioci są tak pokręceni, że nawet nie wiem, o co im chodzi i jaki jest cel w tym wszystkim.

- Nic ci nie jest!

Jaxon wypuszcza głośny oddech, a w jego głosie czuć wyraźną ulgę. Czego się spodziewali? Zapłakanej i załamanej mnie? Nie ma mowy. Tego, że będę ich błagać, albo próbować się z nimi skontaktować?

- Mam się całkiem dobrze. Nie licząc tego, że lewo zagoiły się jedne siniaki, a już mam kolejne - mówię, a jad wsiąka w każde słowo. Jaxon spuszcza wzrok. Wiem, że mu głupio i czuje się zażenowany, ale ja mam z tego satysfakcję. Chorą, ale jednak.

- Mieszkasz z nim? - pyta Justin. Jego świdrujący wzrok nie opuszcza mnie nawet na moment. Wierci dziurę w mojej duszy. Nie wypowiada imienia Kaydena, ale każdy z nas wie, że to właśnie o niego chodzi.

- Nie. Zatrzymałam się w motelu.

Uśmiecha się. Justin uśmiecha się, ale nie w ten sposób jakby chciał mnie wyśmiać, tylko jakby był ze mnie dumny. Jakby naprawdę cieszył się tym, że nie zostałam z Kaydenem. Czy ktoś naprawdę sądził, że jestem na tyle głupia? Owszem, przeszło mi to przez myśl, ale nawet spanie na zewnątrz byłoby lepsze, niż zatrzymanie się u niego.

Jaxon podchodzi bliżej ze spuszczoną głową.

- Przepraszam Nellie.

Dawno nie słyszałam tego słowa, ale nie zależało mi na tym, by Jaxon go użył. Była tylko jedna osoba, od której oczekiwałam przeprosin, ale nie wierzyłam naiwnie, że ten dzień nadejdzie. Justin Bieber nie potrafił przecież okazywać swoich uczuć.

LEFT BEHINDWhere stories live. Discover now