*tracimy głowę*

227 13 9
                                    


Heeej! ❤️

Powracam z rozdziałem, który mam nadzieję okaże się dla was zaskakujący. W czasie przyszłego tyg napewno coś napiszę. Do końca opowiadania zostało kilka rozdziałów. Powoli zmierzam do końca, dlatego akcja się tylko jeszcze bardziej rozpędzi-oprócz tego mogę dodać, ze rozszerzę jeszcze obraz postaci, które są wam za mało znane☺️. Zamieszczę oprócz tego resztę aesthetics z bohaterami prawdopodobnie w ten weekend.

Za betę dziękuję: cheery_love 👍🏻☺️!

Komentarze i gwiazdki na wagę złota, kochani! Jestem za nie bardzo wdzięczna i też bardzo o nie proszę❤️

Albus

Spotykam się z Hadijewem na korytarzu przy bibliotece. Dzisiaj wygląda inaczej i już rozumiem. Ma na sobie czarną koszulę w kropki zapiętą pod samą szyję i białe  podwinięte spodnie. Jego włosy są postawione na żel, a buty wyczyszczone. Na pewno wrócił na dobre do swojego chłopaka.
Kiedy do mnie podchodzi, nie mogę stracić okazji.
- To kiedy wybierasz się, by poznać jego rodziców?
Mina blondyna rzędnie. Wsadza ręce do kieszeni.
- To nieważne - uśmiecha się powoli - Bo już znasz rodziców Malfoya, a nigdy nie przedstawi cię jako swojego kochanka.
- Wiesz, coś nas jednak łączy, Hadijew. Oboje całowaliśmy się w ich domach.
Patrzy na mnie ze zdziwieniem, a ja się śmieję.
- No co? To ty zacząłeś się licytować.
- Jesteś prawdziwym gadem, Potter.
Mój uśmiech jest jeszcze szerszy.
- Wybacz, nie wślizgnę się.
Zaczyna iść przed siebie, kręcąc na mnie głową.
- No hej, nie obrażaj się, możemy zawrzeć umowę. Zróbmy to w najbliższej toalecie.
Odwraca się gwałtownie, podchodzi do mnie i chwyta mnie za koszule.
- Chcesz, żeby więcej o tobie plotkowali? Możesz się przymknąć? Albo, chociaż mówić ciszej, jeśli tak już zostałeś zaprogramowany, idioto?
- Byłbyś sławny - błyskam zębem.
- To zła sława. - puszcza mnie - Jedyne, co teraz jest ważne, to Lans Masterson i pierdolona pełnia.
Bawi mnie jego naiwność. Powinien rozumieć trochę więcej, jeśli uciekł tu z Bułgarii, bo właśnie tak zaczyna się psuć nasz świat: od kulis.
Podążam za nim i wchodzimy do biblioteki. Kiwa głową do staruchy przy biurku, a ja nawet na nią nie spoglądam. Nic mnie nie obchodzi, co sobie myśli.
Nie jestem synem mojego ojca, cokolwiek mi mówią.
Bycie dzieckiem czy rodzicem to coś więcej niż krew.
Ale wszyscy i tak przywiązują wagę, przede wszystkim do mojego nazwiska.
Jestem Potterem przed Albusem, Severusem, Ślizgonem, wilkołakiem, gejem, gównianym czarodziejem i jeszcze bardziej gównianą osobą.
Nie mam na twarzy blizny w kształcie błyskawicy, a każdy widzi ją wyrytą na mojej twarzy,
Odnajdujemy Mastersona opartego o regał. Jego książka leży na stoliku; jest znacznie grubsza niż cokolwiek, co czytałem. Chyba naprawdę nie rozumiem tego człowieka. Nie spogląda na nas, ale zdaje się czuć czyjąś obecność. I nie spodziewa się nikogo innego od nas.
Oblizuje wąskie usta.
- Jakiś problem, chłopcy?
Obraca w palcach długopis, wciąż czytając książkę.
Oboje milczymy. Czekamy, aż chociaż na nas spojrzy.
Hadijew w końcu się przełamuje.
- Nie sądzę, byś musiał pytać. Już nadchodzi czas.
Lans uśmiecha się, aż w końcu wybucha śmiechem.
-CZAS? Na co? Na wasz coming out?
Długopis obraca się pomiędzy jego palcem wskazującym i środkowym. Obraca się i obraca.
Zaciskam usta.
W końcu bierze przedmiot do buzi i zaczyna przesuwać nim w przód i w tył.
Przyglądam się mu z lenistwem, dopóki wilk nie próbuje wyskoczyć z mojej skory.
Chwytam go za rękę i wbijam w nią długie pazury,
- Idzie pełnia i jeśli nam nie pomożesz, może wyjść na jaw, że ktoś nas przemienił. A wtedy łatwo będzie poskładać fakty w jedno. Może udało ci się uniknąć przesłuchania, ale...
Rzuca obśliniony długopis na stół i unosi drugą dłoń. Chce, bym zamilczał. Warczę na niego, ale uspokajam się w obawie, że przygłucha już bibliotekarka jednak coś usłyszy.
- Mnie nie zaatakujcie, tyle mogę wam zapewnić. Wilkołaki ze sobą nie walczą. Będziemy polować razem.
Wysuwa kły i rozchyla wąskie usta.
- Jutro przed północą bądźcie przy głównym wyjściu.
Hadijew spogląda na niego z obrzydzeniem.
- Nie można tego jakoś zatrzymać?
Lans unosi brwi niemal do samej grzywki. Nachyla się w stronę Hadijewa. Nareszcie decyduje się do niego podejść. Hadijew cofa się i wpada na regał.
Lans opiera dłonie po obu stronach jego ciała. Rzuca zaklęcie wyciszające na pomieszczenie, a potem takie, które nie pozwala Amosowi mówić. Dłoń Lansa zaciska się na szyi Amosa, a jego pazur wbija się w skórę poniżej pulsującej żyły,
Widzę, jak drży w obawie, co zrobi Masterson.
Lans chwyta go za szczękę tak, że w oczach chłopaka zbierają się łzy.
Przełykam ślinę i zaciskam dłoń na krawędzi stołu.
Moje pazury wbijają się w stare drewno.
- Myślisz, że mi to na rękę? Podczas pełni możecie być o wiele bardziej skuteczni w realizacji mojej zemsty.
Hadijew spluwa mu prosto w twarz. Lans uderza go w policzek, zostawiając dwie podłużne rany. Potem zamachuje się pięścią, a Amos osuwa się po półkach.
Lans zbliża swoją twarz do Amosa tak blisko, że mógłby go pocałować. Zamiast tego przygląda mu się z każdej strony i bawi się jego strachem. Upija się nim, żywi.
Dreszcze przechodzą mi po plecach, gdy zrozumiem, jak łatwo może nami manipulować. Szepce do jego ust:
- Mathias Nott. Bardzo wysoko na mojej liście. Tuż za Malfoyem i Carrow. Na waszym miejscu, bym uważał.
Amos przełyka ślinę i kręci głową, Lans robi to samo.
Obrysowuje palcami jego usta.
- Właśnie dlatego, będziesz grzecznym chłopcem i przemienisz kogoś lub zachowasz dla mnie ofiarę, sam wybieraj.
- Nie mogę - szepcze.
Z jakiegoś powodu przepełnia mnie współczucie do tego wrażliwego chłopaka.
Gdy odzywam się, mam wrażenie, jakbym wypływał na powierzchnie po długich minutach pod wodą.
-Zostaw go już.
Lans kręci głową. Jęczę. Nic mi nie obiecał.
Pragnie wbić pazury w jego rękę, ale mu przerywam. Znów na mnie patrzy, a pod jego czujnym spojrzeniem niemal zapominam, co miałem powiedzieć.
- Dopilnuję go. Nie strasz już chłopaka, bo nie będzie miał jaj, żeby zrobić, czego żądasz.
Lans chwyta go tak mocno za brodę, że jest zmuszony wstać. Ściska jego szczękę, a on zaczyna się krztusić. Masterson uderza go w brzuch. Gdy zgina się, odpycha go na krzesło.
- Obawiam się, że może być już za późno.
Po chwili milczenia staje przede mną i cedzi ostatnie słowa:
- Jutro. Mam nadzieję, że obrałeś swój cel.
Kiwam głową. Obawiam się, że Lans ma w głowie coś więcej niż plan tępej zemsty.
Jest bystry. Być może wie doskonale, jak stworzyć dla siebie idealną armię, która pójdzie za nim w ogień.
- Lepiej, żeby wam się udało. Jeśli on nawali - patrzy na Hadijewa - ty musisz za niego nadrobić, inaczej będziecie mieli ogromne kłopoty.
Gdy odchodzi, zamiata szatą powietrze i stuka czubkami butów, jakby chciał otworzyć wrota do piekieł.

The Next Generation/Scorose- Chasing MiragesWhere stories live. Discover now