*zmieniamy się*

180 13 2
                                    

Uwaga! Ostatni rozdział przed wyczekiwanym epilogiem. Epilog będzie długi; zamknie teraźniejszość i uchyli wam trochę przyszłości. Więcej nie powiem😂 Spodziewajcie się go w tym tygodniu.
Temu rozdziałowi daleko do mojego ulubionego, ale proszę wspierajcie mnie, bo trochę namęczyła się, żeby to wszystko pozamykać w jakiś sensowny sposób po tak długiej przerwie w pisaniu tego ficka.
Kom i gwiazdka wiele dla mnie znaczą!
Enjoy,
Pp

*Albus*

Moje nogi nigdy nie były słabsze. Podpieram się na Amosie, jakby mógł unieść mój świat. Czy mam prawo wymagać tego od chłopca, który biegł po swoje życie? Czy naprawdę mogę zatrzymać go w swoich objęciach? Dać mu odpocząć?
Czuję wagę swoich wyborów. Trzymam w swoich podrapanych dłoniach dziedzica Potterów, znacznie wcześniej niż zrobi to mój starszy brat, moja młodsza siostra. Moje dłonie pocą się na myśl o zamglonym spojrzeniu ojca utkwionym w mojej osobie. Na myśl o jego bliźnie i okularach. Nie wybrałbym siebie na bohatera. Nie napisałbym tak gorzkiego scenariusza. Jednak życie jest inne niż na papierze. Nic nie jest takie, jakie zaplanujemy. Tylko, gdy siedzimy, wpatrując się w umierające słońce na horyzoncie, dociera do nas, że wszystkie wątki naszego życia zbiegają się w jakimś punkcie. Wtedy odnajdujemy sens w otaczającym nas bezsensie. To uczucie trwa tylko sekundy, ale jak smak uzależniającej kawy lub dobrego trunku, zostaje z nami długo po ich skosztowaniu.
Trzęsę się, ale nie z zimna. Przyszedł czas, by podzielić się wszystkimi moimi sekretami.
Niektóre schowam głęboko na dnie starego kufra, którym jest moje serce.
Żeby nikogo więcej nie zranić. Schowam nóż ze swoich emocji za plecami, by gdy zajdzie potrzeba mieć siłę, by obronić tych, których kocham.
Spoglądam na horyzont. W końcu dostrzegam rudowłosą dziewczynę idącą w moją stronę. Nie dostrzegam otarć, ran zadanych pazurami, błota.
Jest piękna, dumna i odważna. Zdeterminowana, by walczyć o moją pierwszą miłość. Pierwszą konstelację na niebie mojego życia. Przyjaciela, który zrobił dla mnie wszystko i jeszcze więcej. Scorpiusa Hyperiona. Moment, w którym ktoś przychodzi do naszego życia może zmienić wszystko. Czasem stawiamy wszystkie dobre kroki w złych miejscach i w nieodpowiednim czasie. Ale nie ważne, ile razy nasze serce zostanie złamane. Każda kolejna miłośc jest tak samo znacząca. Nie jestem porządnym facetem. Jestem wężem, który użyję swojego jadu, gdy przyjdzie mu walczyć.
I po raz pierwszy...
potrafię z tym żyć.
Amos zabiera z moich ramion niemowlę o porcelanowej skórze. Jego gładkie, długie palce delikatnie muskają moje i nie potrafię zrozumieć jak mogą stać się łapami zakończonymi długimi pazurami. Jak coś tak pięknego może stać się zabójczą bronią?
Czuję pewne ramiona Rose wokół mnie. Nie chowa do mnie urazy. Teraz rozumiem, że to ona najlepiej rozumie, czym jest życie. Skomplikowanym mechanizmem,
przez który przechodzi każdy z nas. Kalejdoskopem pełnym kolorów, których nie potrafi opisać żaden pisarz. Wypadkową naszych przypadkowych działań o ukrytym sensie. Czymś, co nie może czekać i mija zbyt szybko, by żyć przeszłością.
Pochyla się do mojego ucha i mimo że nie widzę jej twarzy, wiem, że się uśmiecha.
- Nawet jeśli od nikogo tego nie usłyszałeś...Ja w ciebie wierzę.
Czuję jak zdejmuje ciężar z moich pleców, by nieść go na swoich ramionach. Ryzykuje dla mojego przebaczenia. Niczym sobie na to nie zasłużyłem.
Wtedy dostrzegam swoich rodziców. Hadijew sięga po moją dłoń i zaczynam myślec, że ja też mam prawo do szczęścia. I że skorzystam z niego, nawet jeśli będę musiał nosić swoją duszę przed sobą niczym tarczę. Wila chwyta mnie za ramię i patrzy przed siebie. Gdybym miał ją kiedyś komuś opisać, powiedziałbym o tym, jak jej oczy zawsze były utkwione gdzieś w dalekiej przestrzeni, na którą ja nawet nie miałem odwagi spoglądać. Wzrok Harry'ego Pottera jest nieodgadniony.
Nigdy się tak naprawdę nie rozumieliśmy.
Zanim pomyślę, puszczam się dłoni moich najbliższych; zdejmuje zapasowe kółka i uczę się utrzymywać równowagę na rowerze, zdejmuję rękawki i uczę się dryfować na falach oceanu...
Jak mam żyć z paradoksem, który mnie spotkał? By stanąć na własnych nogach, najpierw muszę paść na kolana. W moich oczach staje wszystko, co zrobiłem.
Mój egoizm w relacji z ojcem, Scorpiusem, Rose. Miłość do dzikiej natury, moje nieokiełznanie. Żądza i chciwość. Okrucieństwo. Moje wahanie, czy nie skorzystać z tego, co oferował mi diabeł w ludzkiej postaci, Lans Masterson.
Może moja duma ocaliła mnie przed zgubieniem własnego raju.
Po mojej twarzy spływają łzy i wiem, że ani ojciec ani matka nie rozumieją czemu.
Spoglądają to na mnie, to na mojego kochanka, to na matkę mojego dziecka.
I wiem, że będą musieli pokonać jeden z tych momentów, który zdaje się być końcem.
Ja wiem, że jest tylko początkiem, ale nigdy nie byłem tak smutny.
Czuję uścisk matki wokół szyi i jej ciche szepty.
Dziś czuję się bliżej niej. Nie rozumiem, czemu sam musiałem zrozumieć, jak to jest kochać kogoś tak mocno, dopiero gdy wpakowałem się w to wszystko.
Mój ojciec kładzie rękę na plecach Ginny, a ona wstaje, ścierając jeszcze czubkiem palca rzeki, ktore stworzyły swoje koryta na mojej twarzy.
Amos otwiera usta, by cos powiedzieć, ale otrzepuję kolana z brudu i kładę dłoń na tyle jego szyi.
- Mamo, tato...To jest chłopak, z którym chcę żyć...z dala od sławy i gwaru. Amos Hadijew. Długo nie potrafiłem pogodzić się ze sobą. Dlatego narobiłem dużo bałaganu... Związałem się z willą i spłodziłem z nią dziedzica. - czuję jak oczy zachodzą mi łzami, gdy moj głos się łamie, gdy zmarczki na twarzach moich rodziców robią się większe w przeciągu sekund - I chiałbym powiedzieć, że popełniłem błąd, nie wierząc w to, że wybaczycie mi, jakie życie wybrałem. Jednak w ten sposób...zyskałem więcej niż kiedykolwiek odważyłbym się prosić.
Wybucham czystym śmiechem i chwytam małą rączkę mojego dziecka.
Obserwuję jak z tłumu wyłania się wuj Ron i ciotka Hermiona i kiwam im głową na przywitanie. Nic nie słyszeli. Mam nadzieję, że nie będę musiał nikomu tego drugi raz mówić. Ciężar mojego czynu spada na mnie jak niespodziewana ulewa i wyrywam się w stronę zamku. Jestem tchórzem i wiem, że mogłem załatwić to wszystko po cichu. Zniknąć jednego dnia i uniknąć niepotrzebnych komplikacji. Nie potrafię porozumiewać się z ludźmi. Co pozwoliło mi sądzić, że nagle się to zmieni?
Dziecko w moich ramionach zaczyna płakać, a ja zaciskam mocno powieki.
To wtedy czuję na swoim ramieniu silną dłoń, która sprawia, że się zatrzymuję.
- Albusie...Mogę je potrzymać?
Kiwam głową wciąż nieprzytomny. Dziecko przestaje płakać i uśmiecha się.
-Ja...przepraszam, tato. Pewnie myślisz, że zwariowałem. I pewnie już wiesz, że...
-Jesteś wilkołakiem? - Harry Potter unosi brew, a z jego twarzy nie schodzi krzywy uśmieszek - To najmniej szokująca informacja tego dnia.
Patrzę się na swoje buty i wycieram spocone dłonie o brudne spodnie. A potem się budzę. Orientuję się, że nic nie znajdę na ziemi. Że ręce moje ojca są zajęte, zawsze były, więc nie podniesie mojego podbródka, bym spojrzał mu w oczy. Sam muszę to dziś zrobić.
-Ojcze...Ja się nim zajmę. To chłopiec. Nie wiem nawet jak go nazwę, ale...
- Może Remus Romulus? -mówi, śmiejąc się, a ja na początku kręcę głową, ale potem naprawdę rozważam jego propozycję.
Zdaje mi się, że nie ma nikogo lepszego, kto mógłby służyć za patrona mojego syna będącego w połowie wilkołakiem.
Nie wiem, czy ktoś o mojej krwi zasługuje na tak wyniosłe imię, ale przypomina mi ono naturę, która jest mi tak bliska. Przypomina mi legendę o powstaniu Rzymu. Drugie może stanowić pewnego rodzaju nadzieję na lepszy koniec.
Nie będzie braci, nie będzie bratobójstwa.
Będzie Rzym wybudowany po wszystkich cierpieniach. Mam nadzieję, że mój syn stworzy swoje wieczne miasto.
Ale za nim to zrobi jego głupiutki tata musi ułożyć sobie życie.

The Next Generation/Scorose- Chasing MiragesWhere stories live. Discover now