*ufamy*

183 14 1
                                    

Hejka, hejka. Nowy rozdział wyjaśniający trochę ważnych spraw, które wydarzą się w finałowych notkach☺️. Muszę przyznać, że jest troszkę krótszy niż zazwyczaj, ale myślę, że długość będzie dobra,by przyswoić nowe informacje i przygotować się na końcowe wydarzenia. Komentarze baaaardzo mile widziane.
Nowy postaram się napisać w tym tygodniu. Zatem...rozdział😜.

Z podziękowaniami dla cheery_love za poprawienie rozdziału.

Rose

Oddech w mojej klatce piersiowej jest płytki jak kałuża po deszczu. Czuję, że wszystko dzieje się zbyt szybko, a ja nie rozumiem już tej rzeczywistości. Jakbym była tylko awatarem w grze, której reguł nie poznałam.
Nie wiem. Być może już potrafię je wyrecytować na pamięć. Czułam w kościach, że coś wisi w powietrzu.
Tyle czasu...
Mam nadzieję, że nie jest to widmo naszego starego życia.
Jedynym, co słyszę, jest pewny głos Aidana; głos, który zdaje się dochodzić z oddali.
Na moich powiekach przylepiona jest galeria ruchomych fotografii.
Albus ze swoją androgeniczną urodą i cynicznym grymasem na twarzy.
Lans i parszywe zamiary zawarte w obrazie jego fenotypu.
I Scorpius.
Scorpius i usta, które mówią o czerwonych różach, dzikich rusałkach i grzechach ojców.
Oczy, w których przeglądam się jak w lustrze.
(Gdzie on się podziewa?)
- Wiesz, gdzie ma się pojawić? Co planuje?
Amos przełyka ślinę i robi krok w jego stronę. Mogę zobaczyć żyłę pulsującą na szyi Yaxleya.
Hadijew szepcze, bo krzyk nie wydostanie się z ust dziecka zbyt szybko dorosłego, które uciekło z Bułgarii, wpadło w ramiona innego chłopca i zostało naznaczone pazurami bestii.
Może krzyczał od wieków, ale nikt i tak nie mógł go usłyszeć.
Kiedyś musi przełamać dźwiękoszczelną barierę, która oddziela go od świata.
- On chce, byśmy dokonali przemiany...
Aidan przez chwile zdaje się zamyślony, ale potem jego oczy się rozjaśniają.
- Będziemy czekać na jego przyjście. A potem stawimy mu czoła. Dobrze, by było... Gdybyś zabrał kogoś jako zakładnika, żeby myślał, że naprawdę masz zamiar ich przemienić. Musimy sprawić, by wydawało mu się, że osiągnie sukces.
Przygryzam wargę. Głupi odruch.
- Ale czy wtedy nie narazimy ich na przemianę?
- Ciebie nie weźmie, bo nie jesteś Ślizgonką. - spojrzenie Yaxleya spoczywa na mnie, jakby kruka - Prawda, Amosie?
Hadijew kiwa głową.
Aidan przygląda mi się i analizuje każdy skrawek mojej egzystencji.
Jakbym była skomplikowanym działaniem matematycznym.
Rozbija mnie na części.
- Ale jedyna osoba, która może go powstrzymać to ty Rosie.
- Musimy dać mu ultimatum. - dodaje Amos, rozumiejąc.
Biorę wdech.
- Nie może spodziewać się walki. - mówi Aidan - Musimy zagrać na jego chciwości. Pokazać, że może mieć albo ciebie, Rose, albo swój złowrogi świat... Obronię cię.
Unosi głowę.
- Obronimy cię.
Aidan kiwa głową.
- Nie chcę narzekać na dary losu, ale... chcecie wpuścić mnie w paszcze lwa?
- Nie, Rose. Amos musi przyprowadzić mnie. A ty musisz przybyć na ratunek.
Unoszę brwi i zaciskam paznokcie na cienkiej skórze wilgotnych dłoni.
Zdaję mi się, że jeśli moje ciało nie zbije temperatury, którą uzyskało, mój pot spłynie kroplami na brudną posadzkę.
- Jestem pewna, że Scorpius zechce pomocy.
Aidan uśmiecha się jedną stroną twarzy, a w jego oczach czai się podstęp, od którego ma poleć Lans Masterson. Nigdy nie był bardziej sobą niż na tym jednym polaroidzie mojej pamięci,
(Chciałabym, by farba z tego zdjęcia nigdy nie wyblakła)
- Dla niego też mam specjalne zadanie. Sprowadzi pomoc ze szkoły i...-pokazuje mi fiolkę eliksiry - pomoże mi sprawić, by ten eliksir szybciej zadziałał.
Nie wierzę w jego słowa. Jak mogą sądzić, że dokonają czegoś, co nie udało się zrobić przez wieki?
- Sądzisz, że wam się uda? Naprawdę?
- Rose... Nie wierzysz w swojego chłopaka? - śmieje się z ironią - Na szczęście będę pierwszym, który skorzysta z uroków czarnej magii i prastarej wiedzy.
Kręcę głową. Jaką ma pewność, że to zadziała? Szaleniec.
Ale czy pozostało nam cokolwiek innego?
- Powiedziałeś, że czarna magia zostawia ślad...
Wzrusza ramionami.
- Nie wiem, jakie będą skutki uboczne, lecz jestem prawie pewien, że uda nam się uratować swoich znajomych przed nagłą, przedwczesną śmiercią. Nie miałem tego eliksiru tydzień temu, ale przemyślałem wszystko długo przed tym, jak znalazł się w moich rękach, Rose.
Czuję, jak moje serce zamienia się w lód, gdy zgadzam się na to mroczne poświęcenie.
Mam złe przeczucie, gdy słucham, jak chce wystawić nas na działanie niszczącej siły Lansa.
Ale nie możemy pozwolić mu, by wygrał.
Nie gadowi w przebraniu lwa.
Mam tę samą siłę, ale kierują mną wszystkie dobre powody.
Czy mam szansę go pokonać? Może. Czy mamy szansę go oszukać?
Czemu nie?
- Musimy pójść po Scorpiusa.
Aidan nie odzywa się, ale wiem, że mnie nie powstrzyma. Poza tym chce mieć sojuszników. A Malfoy zawsze nim będzie. Nie ważne, co o nim myśli.
- Amosie, kogo wybrał Albus?
- Carrow - biorę głęboki wdech - i Kiana, ale skoro przyprowadzę Rosie...
Czuję, jak strzała oczekiwanego bólu przeszywa moje zmęczone ciało.
Jasne. Mogłam się tego spodziewać. Myślę o bracie chłopaka, który ściskał Ywette i o Isli, która przepraszała mnie za zachowanie Aidana. Nigdy nie chcieli zrobić nikomu krzywdy, a przeznaczenie obraca swój nóż przeciwko nim.
Nasze relacje zmieniły się od pierwszego wymienienia nieprzypadkowych spojrzeń... Nie może się teraz popsuć.
(Prawda?)
- Jest jeszcze jedna sprawa. - głos Amosa jest niewyraźny jakby roztrzęsiony. Teraz to zauważam. Zwątpienie w oczach zielonych jak Zakazany Las. Chyba nie wierzy w ten plan, ale to dobry chłopiec. Złapie się każdego koła ratunkowego, żeby nie zrobić tego, czego chce od niego Lans. Nikt nie będzie pociągał za sznurki Amosa Hadijewa. Będzie tańczył tylko do własnej melodii.
- Albus mnie o coś poprosił.
Zauważam, jak mówi jego imię. Jakby coś między nimi zaszło. Nie system pewna, czy to dobrze, czy źle. Czego można się spodziewać po Potterze? Albo raczej, o co nie należy się martwić?
- Mam zabrać wilę i jej dziecko do Hogwartu.
Aidan wzdycha.
- Dziecko Pottera? - wyczuwam w jego głosie niesmak. Gorzki, gorzki chłopak.
Przechodzą po mnie dreszcze, jakby ruszały w bój. Nie mogę wyobrazić sobie Ala mającego swojego spadkobiercę. Nie ze swojej krwi. Nie mogę zaakceptować myśli o jego dłoniach na biodrach kobiety.
Moje serce jest ciężkie jak nasze winy.
Amos kiwa głową.
Dziwię się, gdy Aidan ściska jego ramie. Szybka wymiana nadziei.
- Przekonam kogoś.
Zanim się zastanowię, chwytam Amosa w swoje ramiona. Pachnie lasem, chłopcem i mocnymi perfumami.
Jak to możliwe, że staliśmy się przyjaciółmi?
- Zrobimy to, Amosie. Przetrwamy.

The Next Generation/Scorose- Chasing MiragesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz