𝐑. 𝐗𝐈𝐈𝐈

34 3 1
                                    

Kamienie ogrzewały ich przykryte pod kocem nogi, kiedy siedziały bez celu na plaży, w akompaniamencie zachodzącego słońca. Nie mówiły zbyt wiele. Celine miała wrażenie, że zarówno ona, jak i Odette zdawały sobie sprawę z braku możności nadrobienia zaległości w rozmowie. Zamiast tego, spędzały każdą chwilę wspólnie, uśmiechając się do siebie od czasu do czasu.

Francja stanowiła dla niej inny wszechświat. Miejsce, w którym nie miała żadnych trosk; a raczej, gdzie troski chowały się przed nią w ciemniejszych zakamarkach Ezé. Celine zdawała sobie sprawę z nadchodzących ciemnych chmur i wiedziała, że nie może przez cały czas ignorować czystych faktów, które stanowią o jej nie dość przyjemnej sytuacji, ale gdy siedziała z matką na plaży, czuła szczęście; samolubne, żałosne szczęście. Mogła się go wypierać ile chciała, ale ono nadal grało jej w sercu, co sprawiało, że czuła się brudna. Jak można być bowiem szczęśliwym, gdy ma się świadomość okropności, których było i jest się świadkiem?

Z każdym dniem czuła narastającą w sercu grudkę, która przeistaczała się w ogromnego guza, niszczącego każde bicie i tłoczenie krwi. Musiała, wiedziała o tym; musiała wracać do domu. Czymkolwiek był dla niej dom. Musiała zostawić matkę i wrócić do Nowego Jorku. Musiała wrócić i pomóc White Lighters, dołożyć wszelkich starań, aby odciągnąć ojca od niszczycielskiej w jego łapskach, władzy. Wbrew własnym uczuciom. Najpierw jednak musiała dowiedzieć się o nim całej prawdy.

– Milczysz głośniej niż zwykle – zwróciła się do niej matka, która zbierała z kamienistej plaży porozrzucane przez wiatr czasopisma. – Coś cię gryzie?

– Coś mnie właśnie zjadło. W całości. – Westchnęła i ściągnęła z głowy kapelusz, by nie zasłaniał jej lica matki. Słońce i tak chowało się już za budynkami w mieście, ciągnąc za sobą ciepło końcówki listopada. Nagle poczuła dreszcze przenoszone od zimnej, morskiej wody. – Gdzie Joseph? Ostatnio prawie wcale go nie widuję.

– Czyta książki w ogrodach – odpowiedziała jej Odette. – Chyba daje ci czas na odpoczynek. – Jej drobne, smukłe dłonie schwytały policzek Celine i pogłaskały go lekko, niczym pióro. – O tej porze przesiaduje w pokoju.

– Muszę z nim porozmawiać – oświadczyła dziewczyna, czując lekkie drganie w swoim głosie. Ukrywała to przed sobą, ale obawiała się tej konwersacji i jej konsekwencji – powrotu do Stanów Zjednoczonych. Miała wrażenie, że to będzie początek końca, popchnięcie pierwszego klocka w zagmatwanej układance domino. Mimo to, ruszyła przed siebie, potykając się o własne nogi na kamienistej plaży.

Nim dotarła do małej chatki zamieszkiwanej przez jej matkę, słońce całkowicie ukryło się za horyzontem. Czuła zimny, listopadowy wiatr na swoich ramionach. Szybko więc przedarła się przez drewniane drzwi, od których miejscowo odpadała farba olejna.

W domu panował półmrok. Widziała pojedyncze źródło światła, wydostające się z gościnnej sypialni, w której pomieszkiwał teraz Joseph. Drzwi były lekko uchylone, a Celine mogła usłyszeć płytki, zachrypnięty oddech. Poczuła, jak coś przewraca się w jej żołądku. Ze wstrząsem uzmysłowiła sobie, że przez ostatni tydzień praktycznie nie widywała Lemaraca. Wczesnym rankiem wymykał się z chatki, a ona mogła jedynie usłyszeć jego kroki – bardzo ciche; wiedziała, że chłopiec stara się nikogo nie obudzić, póki słońce nie zdążyło jeszcze wzejść.

Spojrzała teraz na drzwi do jego tymczasowego pokoju i udała się w ich kierunku. Zapukała delikatnie, a chwilę później usłyszała ciche Proszę!.

– Nie przeszkadzam? – zapytała, wchodząc do środka.

Joseph leżał na łóżku z głową spuszoną na dół. Jego włosy ocierały się o podłogę. Wyglądał na wycieńczonego, twarz przybrała barwy purpury. Wszędzie wokół niego walały się książki, które pożyczył od Odette z jej bliblioteczki. Znajdowały się na łóżku, podłodze i stoliku – zaraz obok lampy z kwiecistym abażurem, która była źródłem jedynego światła w pokoju. Okno było otwarte na oścież, przez co pod sufitem dryfowały teraz ćmy. Joseph spoglądał w ich kierunku, wymierzając w nie palcami. Wyglądał, jakby był poza ich światem.

𝐖𝐡𝐢𝐭𝐞 𝐋𝐢𝐠𝐡𝐭𝐞𝐫𝐬Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz