Rozdział 6 Witaj stolico!

83 7 1
                                    

Marden czuł, że adrenalina opuszcza go, słabł, chociaż pościg cały czas trwał. Wszystko zaczęło go boleć, nogi, plecy i barki. Miał wrażenie, że każda kość miał z osobna poobijaną.
Gdy nie był już w stanie oddychać, wpadł do jakiejś knajpy. Wszyscy zgromadzeni tam ucichli i spojrzeli na niego, a on dojrzawszy drugie drzwi za barem pędem przebiegł między stolikami i wyskoczył na zewnątrz.
Znalazł się na podwórku otoczonym kamienicami, a na jego środku stała mała studnia.
Po czuł się jak w niebie.
Ruszył ku studni, koło niej przewrócił się. Z bezsilności nie wstał, pociągnął za łańcuch i wyciągnął wiadro pełne czystej, chłodnej wody. Duszkiem wypił pół, po czym resztę wylał na swoją głowę.
Chwila euforii trwałą krótko, usłyszał jak do knajpy wpadają straże. Przylgnął mocniej do ziemi, podczołgał się do drzwi i nasłuchiwał.
-Czy widzieliście zbiega?- spytał jeden z żołnierzy, podchodząc do baru.
-Nie.- odrzekł czyjś gruby głos.- Nikogo tutaj nie było.
Marden poczuł ulgę, miał ochotę uścisnąć ową osobę.
-Dobrze.- burknął w odpowiedzi strażnik.- Lecz jeśli pojawiłby się tutaj ktoś podejrzany, macie obowiązek poinformować o tym straż miejską.- powiedział. Potem Marden usłyszał jak wychodzą, głośno uderzając nogami w drewnianą podłogę.
Chwilę jeszcze Shiest leżał pełen wdzięczności i ulgi, oddychał głęboko.
Po chwili na podwórko wyszedł właściciel gospody. Był to nieco otyły mężczyzna, ubrany w lniane, brązowe odzienie.
-Dziękuję.- powiedział Marden, który poderwał się z ziemi. -Mam u pana dług...
-Nie tłumacz się, wiem kim jesteś.- warknął w odpowiedzi.- Jesteś generałem Pierwszego, a przynajmniej byłeś, jak sądzą po tym zajściu.
Demon pokiwał energicznie głową. Zacisnął mocno wargi.
- Wiem kim jesteś, ponieważ to ty wydałeś wyrok na moją córkę. - powiedział ostro, po czym wymierzył w niego palec.- Wychłostali ją, a potem moją żonę, tylko dlatego, że nie mieliśmy co jeść i prosiliśmy wam o bochen chleba.
Barman wsparł ręce na biodrach. Patrzył na niego groźnie.
-Robiłem straszne rzeczy...
-Owszem.- potwierdził.- Całe miasto ci to powie.
Shiestowi zakręcił się w głowie, spojrzał w dół.
- Jednak pomimo tego nie wydałeś mnie strażą.
-Nie.- przyznał znowu.- Ponieważ zapewne musiałeś się im postawić, skoro cię gonili i jesteś w takim stanie.
-Nie żałujesz mi za winy?- zdziwił się.
-Żałuję, najchętniej zabiłbym się tu i teraz.- zaśmiał się gardłowo.- Ale wierze, że ludzie się zmieniają. Wierzę też, że żałujesz za to co zrobiłeś.
-Żałuję i pokutuję.- powiedział wskazując na siebie.
Barman uśmiechnął się i poklepał go po ramieniu. Wskazał głową studnię.
-Napij się ile chcesz. Potem porozmawiamy.
Marden uśmiechnął się, a gospodarz odwzajemnił to.
Uciekinier przy studni spędził kolejne pół godziny, obmywając się i pijąc. Po tym wszystkim wstał i ruszył do gospody, gdzie czekał na niego barman,
Knajpa była zamknięta, zasłony zasunięte. Na jednym ze stołów, przy którym siedział właściciel, paliła się lampa gazowa, oraz leżał talerz z obiadem. Barman zaprosił Shiesta gestem. Były generał usiadł na przeciw dobroczyńcy, który podsunął mu pod nos talerz pełen kaszy i gulaszu.
-Jedz, na zdrowie.- powiedział.
Więzień spojrzał na jedzenie łakomym wzrokiem, po czym chwycił sztućce, podziękował uprzejmie i zaczął pałaszować pyszną strawę.
W między czasie barman wypytywał go, a Marden opowiedział wszystko. O tym, jak odszedł z Ruchu Oporu, jak zamknął Equus, by po trzech latach pomóc ją uwolnić. Powiedział też skrótowo o wojnie i aktualnym stanie buntowników, oraz o tym co się stało po tym, jak przeciwstawił się Pierwszemu.
Gospodarz nie odzywał się, słuchał wszystkiego ze zmarszczonymi brwiami. Kiedy Marden skończył, rzekł:
- Dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy.- powiedział kiwając prawie łysą głową.- Nie miałem pojęcia, ani nikt z mieszczan, że byłeś w RO. Nikt z nas również nie wiedział, co stało się na Otynlionie.
Barman splótł dłonie na stole i wpatrzył się w niego.
- Pomogę c. Dopóki nie staniesz na nogi i nie będziesz wyglądał normalnie, możesz zostać u mnie. Moja córka jest pielęgniarką w slumsiarskim uzdrowisku, ona wyleczy twoje...- nie mogąc dobrać słowa lekko się uśmiechnął.- Piękne ubarwienia ciała. Zaś żona będzie się tobą opiekować, byś czuł się dobrze.
-A potem?- spytał Shiest wyjadając resztki z talerza.
-Potem pomożemy ci przedostać się do kwatery Ruchu Oporu, tylko będziesz musiał nam powiedzieć, gdzie ona jest. Ufasz mi na tyle, że nie posądzisz mnie o bycie szpiegiem Pierwszego?
Marden pokiwał głową, po czym wstał, to samo uczynił gospodarz.
-W takim razie witaj w moich skromnych progach, generale Shiest.

Miasto Skazańców: Piaski NadzieiHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin