Rozdział 7 Historia po północy

71 7 1
                                    

Gdy woźnica drugiego wozu krzyknął, wszystko w umyśle Violetty spowolniło. Zorientowała sie, że są na placu targowym, na którym był nie miłosierny tłok, odwróciła się, zobaczyła w oddali wyjście z tego motłochu, potem ktoś szarpnął ją za rękę w tamtym kierunki, ruszyła biegiem.
Normalne tępo wróciło, za nimi dobiegł dźwięk gniewnych krzyków, handlarze niewolników rzucili wszystko i zaczęli gonić ich, przepychając się przez tłum. Dziewczyna odwróciła się, zobaczyła około pięciu wozów pełnych niewolników, i dwudziestu łowców, którzy biegli za nimi, nad głowami unosząc swoje zakrzywione szable.
Handlarze, którzy rozstawiali swoje stargany w każdy możliwym miejscu, chyba nie zwracali uwagi na gonitwę. Dalej krzyczeli, zachęcali przechodniów do kupna ich produktów.
Różne wrzaski zmieszały się w jedno i wypełniły uszy uciekinierów. Grupka buntowników z trudem przedzierała się przez tłum.Violi serce biło szybko, co po chwila popychała kogoś, by przedostać się dalej. Oddychała szybko, skupiona była tylko na ucieczce.
Wrogowie nie miłosiernie się zbliżali.
Biegli dalej, nie zatrzymywali się. Co po chwila przez buntowników ktoś przewracał się, różne skrzynki były zadeptywane na ziemi. Za nimi razem z pościgiem ruszył chór wyzwisk i obelg.
Nagle z bocznej uliczki wyjechał wóz z sianem, który zagrodził im drogę i stanął, nie mógł przejechać dalej przez ludzi.
Rebelianci gwałtownie zatrzymali się, Roxana przerażona spojrzała w tył, patrzyła jak handlarze zbliżają się do nich szybko. Mex spojrzał na przekupkę ze straganem nie opodal. Prezentowała własnie klientowi jedną ze swoich świec, zapaliła ją i pokazała niezwykły, wielobarwny ogień. Chłopak wpadł na spontaniczny pomysł, wyrwał się w tamtym kierunku, chwycił zapałki i zapaloną świecę, po czym rzucił nią na wóz.
Siano natychmiast zajęło się ogniem, rebelianci nie wiedzieli jakim cudem świeca nie zgasła w locie.
Ogień wywołał na ulicy jeszcze większe zamieszanie. Rudy szybko wślizgnął się pod niego i w mgnieniu oka był już po drugiej stronie. Reszta towarzyszy poszła za jego śladem, ostatni Horacy w samą porę wyszedł spod płonącego powozu, gdyż chwilę po tym, ogień przepalił deski pod sianem, powóz załamał się a płonące zgliszcza spadły na ziemię.
-To zatrzyma ich na chwilę.- sapnął Mex do Violetty, gdy biegli dalej przez tłum. Za nimi ogień przedostał się na stragan nieopodal, żywioł rozprzestrzeniał się po drewnianym targowisku. Przerażeni ludzie rzucili dotychczasowe zajęcia, albo uciekali, albo udawali się do okolicznych studzien. Mieszkańcy kamienic wylewali wiadra z wodą ze swoich okien. Rebeliantom było teraz trudniej manewrować miedzy rozszalałym i przerażonym tłumem. Wszędzie podniósł się wrzask.
Buntownicy biegli przy ścianie ognia, młoda dziewczyna ze straganu, który nie zajął się jeszcze ogniem wzięła dwie torby, z czego jedną podała Violi.
-Bierz wszystko, co może się przydać!- wrzasnęła, próbując przedrzeć się przez ogólny hałas. Towarzyszka skinęła głową, nawet się nie zastanawiając. Z jakiejś taszy zgarnęła sztylet, z innej kompas i bukłak na wodę. Ruda miała plecak pełen farb, dwa pędzle i scyzoryk.
Gdy pozostali zorientowali się, co robią, odebrali od nich bagaże, by silniejsi je nieśli.
Ktoś z innego stragany, który nie zajął się jeszcze ogniem chwycił butelki z lekarstwami, które schował w kieszeniach.
Za nimi pożar opętał stragany ze sztucznymi ogniami, które równocześnie wybuchły. Ulica zapełniła się hukami i kolorowymi światłami, potem zapachem siarki. Częśc przechodniów padła na ziemię, ogłuszona nagłym, zdziesiątkowanym wystrzałem, uciekinierzy nadal biegli przed siebie, opadali już z sił.
Kolejny wóz z sianem wyjechał na drogę, Horacy, który teraz biegł na przedzie, od razu wystrzelił na przód, skoczył i uczepił się desek z tyłu. Wskrobał się na siano, po czym rzucił się na przód. W mgnieniu oka znalazł się koło woźnicy, mocnym uderzeniem zepchnął go.
Mężczyzna puścił wodze, wyleciał z wozu na ziemię. Roxana podbiegła do niego, zabrała mi mały woreczek ze złotem, który przypięty miał do pasa.
Horacy zatrzymał konie, reszta uciekinierów weszła na wóz. Dziewczyny usadowiły się z przodu, po obu stronach żołnierza, reszta usiadła w sianie. Mężczyzna mocno uderzył wodzami, konie od razu ruszyły pędem. Horacy popędzał konie co po chwila, krzycząc coś do nich. Pozostali rebelianci mocno trzymali się desek wozu, który co rusz podskakiwał.
Ludzie usuwali im się z drogi, Violetta spojrzała w tył. Ogień rozprzestrzeniał się dalej po straganach, jednak handlarzy nigdzie nie było widać.
-Zgubiliśmy ich.- powiedziała, po czym znowu spojrzała przed siebie.
Horacy pokiwał głową, a Roxana zmarszczyła brwi.
-Zatrzymaj się gdzieś koło studni, napełnimy bukłak wodą. Mam farby, zrobię nam charakteryzację, nikt nas nie pozna.
-Jedną osobę musimy zostawić normalną.- powiedział z tyłu jakiś żołnierz.- Jeśli pozostali będą nas szukać, muszą nas rozpoznać.
Niedługo potem znaleźli się na obrzeżach miasta. Napełnili bukłak, napoili konie, potem dziewczyna sprawiła cuda, manewrując pędzlami po ich twarzach i włosach. Tylko Horacy nie został zamaskowany.
- Nie mamy co jeść, a zbliża się wieczór.- zauważyła Viola, gdy jej towarzyszka skończyła pracę.
- Za miastem jest gospoda.- zmarszczył brwi jeden z żołnierzy.- Mamy złoto, możemy tam się na jeść i przenocować.
-Tak, ale musimy też znaleźć RO.- westchnęła Roxana, która przysiadła koło koni, podała im trochę siana z wozu.
Przez chwile wszyscy milczeli, potem Horacy rzekł.
-Na razie przetrwajmy, potem myślmy co dalej. Nie jedliśmy nic od rana.- westchnął i wsiadł znów na wóz. Reszta uczyniła to samo.
-Dobrze więc, jedźmy tam.- powiedziała Violetta, siadając.- Ustalimy co potem na miejscu.
Gdy ruszyli, tym razem wolniej i mniej nerwowo, nikt się nie odzywał. Każdy rozmyślał nad tym ,co dalej poczną i gdzie teraz mogą być ich przyjaciele.
Viola zerknęła na ruda towarzyszkę, która miała twarz wspartą na dłoni.
Szczerze mówiąc, podziwiała ją. Ona sama była silna psychicznie i dojrzalsza od swoich rówieśników z powodu tego, że jej nauczycielem był Antonio, przedwieczny z drugiego pokolenia. Z resztą, przy wkładaniu jej nauki do głowy, oddał jej część siebie, co spowodowało zmianę w umyśle nastolatki.
Natomiast wątpiła, czy Roxana miała możliwość zetknięcia się wcześniej z przedwiecznymi, po za książkami. Roxy była jej lustrzanym odbiciem sprzed trzech lat, odważna i silna, ale jednak tyle je dzieliło...

Miasto Skazańców: Piaski NadzieiWhere stories live. Discover now