jeszcze jeden wariant odpowiedzi

944 59 27
                                    

• • •



Cadis przemęczony powrócił do swojego świata za białymi drzwiami. Przebrnął z trudem do komnaty i rzucił się na łoże, które stało się płynnym, miękkim posłaniem. Wydawało się, że dryfował na plecach, lecz tak naprawdę miał zamiar chwilę odpocząć. Nie było mowy o tym, aby oddać się w ręce Morfeusza nawet po tak ciężkich dla niego dniach.

Czarodziej odpalił fajkę i wsunął ustnik między wargi delektując się smakiem mięty. Unoszący się w pokoju zapach kadzideł dodatkowo go relaksował, lecz przekraczało to pewne granice, dlatego Cadis zacisnął pięść i wszystkie świece na raz zgasły.

Musiał być czujny nie zważając na swoje osłabienie. Wciąż wyczekiwał wiadomości od swych sług, zatem ten czas spożytkował na przeanalizowaniu kolejnych informacji. W sali tronowej padło ich wiele. Spotkanie z królem i jego doradcami ciągnęło się w nieskończoność. Nie potrafili dojść do konsensusu. Jeden przekrzykiwał drugiego psując tym samym nerwy Alessandra.

Czarodziej stał z boku i zbytnio nie wychylał się z cienia, tylko na życzenie władcy robił wyjątki. Mężczyzna w czarnej pelerynie przysłuchiwał się każdemu z osobna, równocześnie skupiając się na własnych myślach, które dotyczyły Rilana, a także jego niedoszłej wędrówki do Świętego Drzewa. Nie miał wyboru, musiał tam wreszcie zawitać, ale rozwijające się, niepowołane sytuacje skutecznie mu to uniemożliwiały. Czarodziej nie lubił zmieniać swoich planów, lecz czasem nie miał wyboru. Od wybuchu zamieszek i sprowokowania wojny niczego nie mógł być już pewien, co jeszcze bardziej wytrącało go z równowagi.

Obrady dotyczyły głównie krwiopijców i ich karygodnego zachowania. Zaatakowali najważniejszą osobę w Vesos i każdy poniósł za to karę. Wszystkich zamordował Cadis. Obrona króla była jego obowiązkiem. Doradcy przedstawili przeróżne formy ataku, a jeszcze inni postawili na obronę wysuwając pomysły dotyczące rozejmu między krwiopijcami. Alessander słysząc te niedorzeczności o mało co sam nie poderżnął gardła mężczyźnie, któremu takie bluźnierstwa przeszły przez usta.

Koniec końców, narada miała odbyć się ponownie w obecności władcy po podjęciu konkretnych kroków. Doradcy mieli za zadanie obmyślić plany, aby zaradzić tym niefortunnym zdarzeniom, ale poza tym Alessander chciał skupić się również na balu, na którym miał zamiar wybrać sobie przyszłą żonę i rzucić okiem na potencjalne konkubiny. Nie dziwił się temu rozwiązaniu. Życie króla było realnie zagrożone, w tym przypadku jeszcze bardziej niż zwykle, zatem musiał wziąć sprawy w swoje ręce i jak najszybciej spłodzić potomka, aby nie oddać królestwa w ręce chytrych kuzynów lub przeklętym bękartom.

Cadis podrapał się kciukiem po czole i westchnął głośno, przez co dym papierosowy opuścił jego usta.

Sen chciał go dopaść szybciej niż się tego spodziewał. Jego powieki chciały opaść, lecz nagle usłyszał pukanie do drzwi.

— Mój panie — bez wątpienia głos ten należał do Fennisa.

— Tak?

— Tak jak pan rozkazał. Rilan zatrzymał się w miejscu, o którym mówił. Jest tam pełno bezdomnych kotów i jezioro z wielkim mostem. Nie ma potrzeby dłużej go śledzić. Mówił prawdę.

— O tym ja zadecyduję — Cadis uderzył ustnik palcem wskazującym, a popiół opadł do kryształowej popielniczki.

— Wybacz, panie. Tak się stanie.

Wampir&Czarodziej (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz