strumień i chatka

338 30 19
                                    

• • •




Strażnicy oddalili się na rozkaz króla. Alessander kazał odejść także żonie, która przebrała się w suknię i stała pod dachem, patrząc jak jej wybranek moknął na deszczu. Kobieta stała wyprostowana, dumna w towarzystwie swych służek, ze splecionymi dłońmi przed sobą obserwując męża.

Deszcze rozpadał się paskudnie, a ciemność oświetlały tylko pochodnie. Uderzenia kropel o dachówki były głośne i komponowały się z myślami władcy, który czuł jak w jego głowie, jak i sercu pękało każde wspomnienie związane z Cadisem. Jego zdrada nadal była czymś niepojętym, jego pragnienia i chęć wyjaśnienia postępowania maga zagłuszał także rozsądek nakazujący mu dopaść czarodzieja i go publicznie ściąć.

Król wreszcie padł na kolana i wydał z siebie przeraźliwy krzyk zwiastujący jego upadek. Służki królowej przestraszyły się i cofnęły w tył. Spuściły głowy i było im żal króla w przeciwieństwie do Deste. Królowa patrzyła na męża tym razem nie lustrując go i wyczekując reakcji, a obdarzyła go wzrokiem pełnym odrazy. Deste uniosła suknie jak przystało na damę i wyszła spod dachu idąc w stronę króla. Służące chciały pobiec za nią, zatrzymać panią i użyczyć jej parasola, lecz ona kategorycznie kazała się im cofnąć. Krzyknęła na poddane i podeszła do męża pełna złości. Stanęła przy Alessandrze, który uderzał zaciśniętą dłonią o zabłoconą ziemię, na której nadal można było dostrzec rozrzedzającą się krew należącą do czarodzieja.

Deste nie mogła znieść tej zniewagi i uklęknęła przy mężu, po czym mocnym ruchem szarpnęła go w tył zbliżając się do jego ucha.

— Nic nie może cię teraz zniszczyć! — ton jej głosu był wyraźny na tle rozgrywającego się chaosu. — Masz obowiązki, które musisz wypełnić. Jesteś królem Vesos! — krzyknęła i obróciła głowę Alessandra w taki sposób, aby król na nią spojrzał. — Udowodnij, że stać cię na koronę! Udowodnij, że jesteś zdolny by władać!

Alessander dosadnie przyjmował każde słowo kobiety, która nie pozwoliła mu popaść w rozpacz, dać się zniszczyć przez zwykłego nałożnika. Król spojrzał w oczy Deste i wtulił się w jej ciało, które było mokre od obfitego deszczu.

— Dziękuję, Deste. To cud, że mogłem poślubić tak mądrą kobietę — wyznał i choć ból wciąż ciążył w jego sercu musiał go pokonać, a było mu łatwiej mając u boku swą żonę.



***


Przejście przez portal trwało kilka sekund.

Rilan i Cadis upadli na bujną zieleń, którą powolnie zaczęły witać krople deszczu. Nie minęło dużo czasu aż pogoda zmieniał się w prawdziwą ulewę.

Wampir spojrzał bezzwłocznie na czarodzieja, który wylądował na plecach i z zaciśniętymi do granic możliwości zębami trzymał się za głęboką ranę w brzuchu. Oddychał z trudem, pospiesznie. Krew wypływała między jego palcami, a krwotok z ust znów zaczął się nasilać. Rilan czując zapach cieczy, słysząc podwyższony puls Cadisa walczył również ze swoją wampirzą stroną. Udało mu się ją ukryć, ale nadal musiał być skupiony na ludzkiej postaci. Nie było to łatwe w obliczu tego co rozgrywało się przed jego oczami. Wylądowali na kompletnym pustkowiu, nie wiedzieli gdzie i jak daleko znaleźli się od Vesos. Nie było mowy o powrocie, poszukiwaniu pomocy czy próby leczenia ran magią. Cadis wyczerpał całą swą moc wkładając magię w ostatni portal. Musiał teraz się zregenerować, lecz rany jakie odniósł w królewskim ogrodzie mu to uniemożliwiały.

Wampir&Czarodziej (bxb)Where stories live. Discover now