niezapowiedziany gość

322 31 13
                                    

• • •





Minęły dwa tygodnie odkąd Rilan i Cadis znaleźli się w Neres. Czarodziej odzyskał prawie pełnię sił i na uboczu, w piękny, słoneczny dzień oboje siedzieli na mostku przy płynącym strumyku. Białowłosy zaciskał dłoń, a przez palce wydostawały się przezroczyste bańki. Cadis otworzył dłoń i z jej wewnętrznej części wydobyła się okrągła, mydlana kulka. W słonecznych promieniach mieniła się światłem, a kolory odbijały się w niej tworząc małą tęczę. Rilan przyglądał się temu zjawisku, czarodziejskiej sztuczce z otwartymi szeroko oczami. Wampir był wniebowzięty, ponieważ pierwszy raz w życiu widział podobne cuda.

— Cadis! Jesteś niesamowity! — powiedział donośnie.

Rilan dotknął bańki, a ta zareagowała jak ktoś, kto został połaskotany. Przezroczysta kulka oddaliła się od dłoni wampira zginając się, a gdy młodzieniec znów chciał ją pochwycić, bańka pękła rozsypując brokatowe, pudrowe drobinki.

— To takie piękne! Zrób jeszcze jedną! — klasnął w dłonie i usadził się na mostku jak dziecko wyczekujące łakoci.

Cadis trwał w bezustannym, spokojnym uśmiechu i utworzył kolejną bańkę, a Rilan zachwycał się nią tak samo mocno jak gdyby ujrzał ją po raz pierwszy.

Este spoglądała na dwójkę towarzyszy z okna domu myjąc naczynia po porannym śniadaniu. Kobieta przyzwyczaiła się do ich obecności, rozmowy z Rilanem sprawiały jej przyjemność, choć od Cadisa nadal stroniła. Obawiała się go, w głowie miała mnóstwo myśli, ponieważ gdy jeszcze była panią dworu na Północy słyszała niepochlebne plotki o królewskim czarodzieju. Nie było mowy o pomyłce. Był to Michael Cadis Darco.

— Rilan — Cadis zobaczył jak zęby wampira wysunęły się na widok krwi, która od czasu do czasu przesiąkała bandaż. — Przemieniasz się. Musisz się na mnie pożywić.

Czar prysł jak kolejna z baniek. Rilan spojrzał na czarodzieja powściągając brwi.

— Nie, nie chcę się na tobie żywić. Nie mogę. Wciąż musisz wypoczywać i odzyskać siły — powiedział, nadal wahając się czy nie powinien oddać Cadisowi drugiej części zakazanego zaklęcia.

Jednak... coś go wciąż przed tym powstrzymywało. Zaczął się zastanawiać czy zaklęcie bardziej nie przysłużyłoby się Este.

— W takim razie musisz ruszyć do Ezry — wyznał, a imię pół elfa z trudem przeszło mu przez gardło. — W końcu ma u mnie dług. Zostawił nas na pastwę losu w Vesos.

Wampir słysząc te słowa jeszcze bardziej się zdenerwował.

— Ezra nie jest ci niczego winien.

— Czyżby? — spytał z ironią. — Tylko dzięki mnie ocalił swego kochanka.

— Cadis... jak możesz tak mówić? Ezra zawarł z tobą układ. Poza tym... miał prawo cię tak potraktować.

— Miał prawo? Widzę, że zbyt dużo czasu ze sobą spędziliście.

— Cadis! — twarz Rilana pokryły czarne linie.

— Tracisz nad sobą panowanie.

Rilan odwrócił wzrok od czarodzieja i zeskoczył z murku. Wampir odczuwał złość, która się w nim piętrzyła, ale za wszelką cenę pragnął ją opanować. Zbyt bardzo zależało mu na Cadisie, aby odtrącić go tak łatwo, lecz momentami nie wiedział co robić. Nie rozumiał jego działań, przykrych słów, wahań nastrojów, odrazy do Ezry... a tak bardzo zależało mu na tym, aby Cadis w końcu się przełamał i wyznał mu prawdziwe uczucia. Ten ciążący na jego sercu kamień. Nie mógł wyprzeć z pamięci chwili, gdy Cadis prawie się przed nim otworzył. To było tej samej nocy, gdy udało im się uciec z Vesos i znaleźć schronienie w Neres. Czarodziej przyznał, że potrzebuje, aby ktoś go uratował, lecz jeszcze nie wiedział przed czym.

Wampir&Czarodziej (bxb)Where stories live. Discover now