From Hero To Zero

2.8K 217 59
                                    

— Nie wiem, kiedy ostatnio spotkaliśmy się w takim gronie, przyjaciele — powiedział ciemnowłosy mężczyzna, przechadzając się przed klatką, w której znajdowały się jego ofiary, w tę i z powrotem. 

— Może wtedy, kiedy zostałeś roztrzaskany o ziemię — odezwał się jeden z uwięzionych z doskonale przystrzyżonym zarostem. 

— Chciałem zawładnąć waszym światem, lecz mi w tym przeszkodziliście. — Jego ton głosu zmienił się na ostrzejszy. — Dzisiaj nadszedł czas, abyście zapłacili za swoje czyny. Bardzo srogo zapłacili. Nie będzie dla was litości! Będziecie cierpieć tak samo...

— Możesz przejść do sedna? Mam spotkanie za godzinę — powiedziała wyraźnie znudzona rudowłosa kobieta. 

— Ty... Ufff... — Złoczyńca wziął głęboki oddech, aby powstrzymać napływ niekontrolowanej furii. — Sami się przekonacie. — Posłał więźniom szyderczy uśmiech i wyszedł z pomieszczenia, wcześniej pstrykając palcami. 

Na jego miejscu pojawiło się kilka klonów z dziwnymi, świecącymi kulami w dłoniach. 

— Matko, jeden to już za dużo, a on jeszcze potrafi się klonować — powiedział ten z metalową ręką.

Sobowtórów oraz kul było tyle samo, ile przebywających w klatce. Przedmioty rozbłysnęły mocniejszą zieloną barwą, a uwięzieni od razu stali się zmęczeni i lekko otępiali. Towarzyszyło im niekomfortowe uczucie ucisku w pobliżu serca, co utrudniało nabieranie prawidłowego oddechu. 

— Musimy się stąd jak najszybciej wydostać! — krzyknął blondyn z gwiazdą na piersiach. — To może się dla nas źle skończyć! 

Wszyscy jak jeden mąż próbowali uszkodzić kraty ogromnej klatki, w której zamknął ich zły brat jednego z superbohaterów. Trudno było im określić, z jakiego surowca były stworzone, lecz na pewno nie był on niskiej jakości, ponieważ nawet najsilniejszy z nich nie mógł ich poruszyć. Czerwona moc czarodziejki nie mogła się przez nie przedostać. Im mocniej napierali na przeszkodę, tym szybciej tracili siły, a kule świeciły tak jasno, jak słońce. Kapitan ekipy nie pozwalał im się poddawać i pobudzał do walki, ale sam był już u kresu wytrzymałości. 

W jednej chwili magiczne przedmioty zgasły, przez co w lochu zapanował mrok, a wszyscy uwięzieni stracili przytomność i wylądowali na ziemi. 

— I potem obudziliśmy się na tyłach wieży przy śmietnikach. — Tym Clint zakończył swoją historię. 

— Niewiarygodne. — Pokręciłaś głową, obserwując swoich kolegów.

Okazało się, że magiczne kule Lokiego jakimś cudem wyssały moc z herosów. Oni sami, jak i ty, nie mogliście wyjść z podziwu. Kiedy wszyscy przekroczyli próg pokoju, osłupiałaś, widząc ciemnowłosego Pietra czy Natashę, która była przytrzymywana przez Bartona i nie mogła postawić jednego prostego, zgrabnego kroku. Najbardziej niesamowite jednak było ujrzeć Steve'a i Bucky'ego. Nie było już Kapitana Ameryki, na jego miejscu pojawił się chudy Steve Rogers, który był niższy od samego Starka, przez co wyglądał pośród reszty Avengers jak krasnoludek. Barnes za to nie posiadał metalowej protezy. Jego lewa ręka była cała i zdrowa. Jak brunet był szczęśliwy z widoku jego własnej kończyny na swoim prawowitym miejscu, tak blondyn był zdezorientowany i wyraźnie niezadowolony z takiego obrotu sprawy. 

Wszyscy rozproszyli się po pomieszczeniu, aby móc dojść do siebie po tym niezwykłym wydarzeniu. Natasha siedziała na kanapie i próbowała zapanować nad bólem głowy oraz drżeniem całego ciała. Wanda i Pietro siedzieli obok niej, próbując wykrzesać z siebie trochę mocy. Pomiędzy palcami dziewczyny nie pojawiała się już czerwona poświata, a chłopak nie mógł przemieszczać się w trybie błyskawicznym. Stark, Bruce oraz Thor rozmawiali przy ścianie o całym zajściu, nie czując, aby z nich coś ubyło. Bucky siedział na fotelu, mając na twarzy ledwie zauważalny uśmiech i dotykał swojej uzdrowionej ręki. Steve siedzący naprzeciw niego na drugim fotelu oglądał swoje ręce, które były teraz niczym patyczki. Jedynie Clint był tak uprzejmy i opowiedział ci wszystko, co wydarzyło się w lochach Laufeysona. 

Avengers Preferences PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz