Operacja "Ratować święta" cz. IV

2.8K 226 248
                                    

Po załatwieniu sprawy w domu Deadpoola, zabraliście jego oraz Mikołaja do samolotu. Czekali tam na was pozostali Avengers, którzy przywitali się ze Świętym i obdarzyli Wade'a groźnymi spojrzeniami. 

— Więc najpierw lecimy do więzienia czy odwozimy Mikołaja? — zapytała Natasha, która zasiadła za sterami. 

— Deadpool leci z nami. Będziemy na wigilii u Mikołaja, a on nam potowarzyszy — powiedział Steve.

— Eeee... — kobieta obróciła się na krześle i spojrzała z wielkim "what the fuck" na Kapitana. — Czy coś ci zaszkodziło, Steve?

— Kapitanie Ameryki, zazwyczaj zgadzam się z twoimi decyzjami, ale czy to dobry pomysł, aby złoczyńca Pool of Dead uczestniczył z nami w świątecznej wieczerzy? — spytał Thor. 

— Moi drodzy, Steven to bardzo dobry kapitan i jest godny tego tytułu. Ja wybaczyłem Wade'owi, że mnie porwał. Chłopak miał swoje powody i nie mam mu tego za złe. Steve także mu wybaczył, a jako że mamy święta, nie należy nikogo pozostawiać w potrzebie, więc Wade spędzi wigilię z nami — rzekł Mikołaj.

— Ech... — westchnął Loki. — Za dużo dobroci.

Wszyscy jakoś pogodzili się z faktem, że Deadpool będzie z nimi. Natasha obrała kurs na siedzibę Świętego Mikołaja i wystartowała. 

Podczas lotu każdy zajmował się swoimi sprawami. Ty czytałaś książkę; Steve rozmawiał z Natashą; Loki podejrzanie spoglądał na Bruce'a, który słuchał muzyki; Thor czyścił młot; Wanda i Pietro spali oparci o siebie; Vision siedział wyprostowany i myślał; twój tata pisał coś w swoim notatniku, a Bucky zniknął wszystkim z pola widzenia. Przestraszyłaś się, kiedy z koncentracji wyrwał cię ściszony głos Thora, który usiadł obok ciebie.

— Witam, pani Śnieżynko. Wszyscy Avengers chwalą sobie pani bohaterskie zachowanie na misji.

— Naprawdę? To miło — uśmiechnęłaś się.

— Doszły mnie słuchy, że dobrze sobie pani radzi ze swoimi mocami. 

— Twój drogi brat Loki pomógł mi je opanować.

— Naprawdę? — udał zaskoczonego. — Nie zawsze jest taki życzliwy. Jak ci pomagał?

— Omówiliśmy teorię, a potem ćwiczyliśmy.

— Jak ćwiczyliście? — spojrzał na ciebie znacząco.

— Normalnie, a jak można ćwiczyć — delikatnie się od niego odsunęłaś.

— Och, Śnieżynko, nie lękaj się mnie. Nie miałem tego na myśli, znaczy... byłaby to radosna nowina, gdybym został wujkiem małych, lodowych urwisów, lecz nie o to chodzi... znaczy... może czujesz coś do mego brata? Byłbym taki szczęśliwy z jego szczęścia. Wiesz, nie może sobie znaleźć partnerki już od dobrych kilkudziesięciu lat, biedaczek...

— Ale spokojnie, Thor — odsunęłaś się od niego jeszcze bardziej. Byłaś przestraszona jego nagłym wybuchem i niekończącą się paplaniną. 

— Jesteś wspaniałą dziewczyną, Śnieżynko, Loki to doceni — ciągnął dalej blondyn. Kiedy Laufeyson usłyszał swoje imię, od razu podniósł głowę do góry i spojrzał groźnie na Thora. Zorientowawszy się, co on ci wygaduje, wstał i podszedł do was zezłoszczony. 

Avengers Preferences PLWhere stories live. Discover now