Operacja "Ratować święta" cz. I

5.1K 274 117
                                    

*Laponia – siedziba Świętego Mikołaja – 22.12.*

Siedziałaś w swoim pokoju z kubkiem gorącego kakao, ciesząc się książką o reniferach, ciepłem bijącym z kominka oraz płatkami śniegu, które spadały z nieba za oknem i osadzały się na szybie, tworząc piękne wzory. Jedyną wadą, która przeszkadzała ci w koncentracji, był hałas dochodzący z zewnątrz. Twój pokój znajdował się kilka metrów od fabryki twojego ojca – Świętego Mikołaja – w którym elfy zaczęły produkować zabawki dla grzecznych dzieci, ponieważ święta były już zapasem. Wszędzie unosił się zapach ciasteczek robionych przez twoją mamę oraz swąd smaru, dym i napięta atmosfera. Co roku Mikołaj był bardzo zdenerwowany przed Bożym Narodzeniem, ponieważ chciał, aby wszystko było idealnie zrobione i dopięte na ostatni guzik, lecz zawsze o czymś zapominał. Trzy lata temu nie sprawdził wszystkich worków, do których wkładał prezenty i jeden mu się rozerwał; dwa lata temu Rudolf obraził się i nie chciał rozmawiać z Mikołajem, ponieważ ten nie dał mu nowej uprzęży; rok temu zapomniał zamówić pogody i nie padał śnieg, przez co dzieci były zawiedzione. Każdego roku Święty obiecywał sobie, że następnym razem nie popełni żadnego błędu, więc te święta miały być perfekcyjne. 

Kiedy wypiłaś kakao, postanowiłaś, że przejdziesz się do mamy, która pewnie spędzała czas na czytaniu książki kucharskiej, aby zaskoczyć was jakimś wspaniałym daniem na kolacji wigilijnej. Zastałaś ją przy stole popijającą herbatę. 

— Cześć, mamo. Co robisz? — zapytałaś i przysiadłaś się.

— Próbuję przypomnieć sobie jeden z przepisów babci — odpowiedziała, trzymając się za głowę.

— Znów chcesz zrobić jakieś specjalne danie?

— Zawsze je robię, wiesz o tym. 

— Tak, tak - przytaknęłaś. — Wiesz, co robi tata?

— Pewnie siedzi u siebie i planuje rozkład jazdy na dwudziestego czwartego albo gapi się na swoje śnieżne kule.

— Pójdę do niego — powiedziałaś.

Wyszłaś z kuchni i podążyłaś korytarzem do gabinetu ojca. Zapukałaś, lecz nie usłyszałaś odpowiedzi. Niczym się nie przejęłaś, więc nacisnęłaś klamkę i zajrzałaś do środka. Nie było tam Mikołaja, więc poszłaś do fabryki. Kiedy tam weszłaś, ujrzałaś wielką taśmę produkcyjną oraz pełno zielonych czapeczek, które nosiły elfy niższe od ciebie. Podeszłaś do jednego z nich.

— Witaj, Bob.

— O, dobry wieczór, Śnieżynko! — główny kierownik elfów posłał ci szeroki uśmiech. — Co cię sprowadza do fabryki? 

— Widziałeś gdzieś mojego tatę? — zapytałaś.

— Och... — rozejrzał się. — A nie ma go w gabinecie?

— Właśnie nie. Chciałam z nim porozmawiać. 

— Przykro mi, ale od popołudnia nie widziałem Świętego Mikołaja. Może grzebie coś przy saniach albo ćwiczy renifery. Sprawdź. 

— Dzięki, Bob.

Przeszukałaś garaż, stajnię, kilka pokoi i magazynów, ale po Mikołaju nie było ani śladu. Poszłaś do matki już lekko spanikowana, aby powiedzieć jej o wszystkim. Ta była lekko zdziwiona, ponieważ Święty nigdy nie oddalał się nigdzie bez powiedzenia o tym. 

Avengers Preferences PLWhere stories live. Discover now