21. Halloween w Marsheland

1.4K 125 127
                                    

Trzydziesty pierwszy października postanawiamy spędzić z Candidą na wyprawie w Teksasie. Obiecałam dziewczynie pokazać jedno znaczące dla Ezekiela miejsce, by mogła pojąć jego smutną historię. Dopiero niedawno moja przyjaciółka dowiedziała się, kim była niejaka Catherine. Dostałam również całkiem świeże informacje, ponieważ demon zdradził, że jego ukochana żyła po tym, jak wbiła sobie sztylet w klatkę piersiową. Nie mogłam uwierzyć w to, ale tak, taka była prawda. Catherine odnalazł afla wampirów i odratował ją, śląc na nią wieczne potępienie, straszną klątwę. Kobieta żyła przez wiele lat jako straszny wampir. Stała się kimś, kim wcześnie nie była. Próbowała wzywać Ezekiela, ale za każdym raz to Lucyfer udawał się na spotkanie. Do momentu, kiedy demon dostał przerażającej wizji. Wtedy odnalazł Catherine, torturowaną przez jego przyjaciela. Tamtego pamiętnego dnia, sześć miesięcy po urodzeniu Candidy, kobieta odeszła na zawsze.

Gdy Ezekiel mi o tym powiedział, uznałam, że tak tylko sobie to dopowiedział do swojej smutnej historii, ale jego postawa była na tyle poważna, iż uwierzyłam. Teraz chciałam, by Candida zrozumiała jego ból, dlatego siedzimy właśnie na znanym dla demona rozdrożu, czekając na jakiś impuls, który dopadnie zmysły mojej młodszej przyjaciółki. Chcę, by Can była bardziej subtelniejsza, jeśli chodzi o tematy Catherine. Mam na myśli, że gdy tylko pojawia się w ich rozmowie była ukochana Ezekiela, Candida wpada we wściekłość, nie pojmując, że ta kobieta znaczyła dla demona naprawdę wiele.

– I co? Czujesz coś? – pytam cicho spod przymkniętych powiek.

– Tak, świński odór i twoje obrzydliwe, kokosowe perfumy – odpowiada ironicznie, przewracając oczyma. Mimowolnie się uśmiecham, wąchając swój szalik. Cóż ja poradzę, że kocham takie zapachy? Mam jeszcze w łazience kilka flakoników z zapachem zielonej herbaty, brzoskwini, owoców leśnych i wanilii. To dopiero będzie działało na tę małą zołzę.

– Wąchaj siebie – burczę, ponownie zamykając oczy.

– Cholera! – wydziera się dziewczyna, więc rezygnuję ze spokojnej medytacji na uboczu i zerkam na nią ze zdziwieniem. – Użądliła mnie pszczoła!

– Może ją sprowokowałaś? – pytam z kpiną.

– Tak! Zbyt nachalnie ją uwodziłam. Ja do niej "sss", a ona "bzzz". Myśl, dziewczyno! Spadamy stąd. Nie będę siedziała na tym zadupiu, wierząc, że mnie olśni. Postaram się po prostu ograniczyć nerwy, gdy usłyszę o tej obesranej wampirzycy.

Wzdycham, nie mogąc pozbierać myśli, więc po prostu wstaję, otrzepuję się z piasku i zerkam na Candidę, czyniącą to samo. Kurczę, a po cichu miałam nadzieję, że to właśnie tu spędzimy nasze Halloween. Pod gwiazdami, w Teksasie. Wracając do domu, sama nie wiem, na co znowu dam się wyciągnąć. Znając swoją przyjaciółkę obstawiam dziką imprezę. Mimo moich zakazów zapewne namówi Ezekiela, który, pod jej urokiem, zgodzi się i zabierze ją tam, gdzie sama będzie chciała iść. Nie mam nic przeciwko, że chce się zabawić, wyjść do ludzi, zwłaszcza że nie musi się przebierać. Wystarczy, że ukaże swoją prawdziwą, demoniczną twarz, a kostium będzie miała zapewniony. Ja sama nie wiem, co planuję robić. Również udać się na jakąś imprezę? Wiem, że Gabriel dziś wraca z pobytu w Niebie i także chce iść na miasto, gdzie powstanie jakaś specjalna parada, a następnie zabawa pod gołym niebem. Brzmi kusząco, dlatego coraz bardziej zastanawiam się nad tym, czy pójść z nimi wszystkimi.

– Przestań stać tak jak słup soli i dołącz do mnie. Wracamy do domu! – woła Candida, chwytając mnie za rękę. Przechodzimy przez niewielki zagajnik, by dostać się do mniej widocznych miejsc. Za drzewem podajemy sobie dłonie, a po chwili znikamy z Teksasu, ponownie przenosząc się do gorącej Hiszpanii. Widząc wielki gmach rezydencji uśmiecham się i ruszam do środka, lecz zatrzymuje mnie drobna ręka przyjaciółki. – Patrz na to dzieło! Na Boga, ja ich kocham! – krzyczy, wskazując na pobliski ogródek oraz cały budynek domu. Dopiero wtedy dostrzegam dziwne posągi po dwóch stronach jednej z wieżyczek. Całość pokrywa "pajęczyna", a w ogródku zauważam zgniłe, czarne dynie, a także kilka drewnianych krzyży. Na werandzie wisi czosnek, przez co obie odczuwamy ten okropny odór.

Maska AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz