29. Nie taka wanilia straszna

1.2K 122 41
                                    

Mijają godziny, gdy wciąż siedzę na murku w ogrodzie botanicznym w Lloret. Rozmyślam nad wszystkim, a jednocześnie nad niczym. Nie wiem, co powinnam zrobić, by jakoś złagodzić atmosferę po wydarzeniach mających miejsce w naszym życiu, ale to zdaje się być nie do złagodzenia. Lucyfer tak szybko się nie uspokoi, tak samo Candida, która dokładnie kilka godzin wcześniej dostała chorą propozycję od samego Boga oraz Śmierci.

Wszystko wydaje się tak popieprzone, że nie wiem, gdzie włożyć ręce, do czego się zabrać, by poprawić nasze życie. Musimy w końcu pogodzić córkę i ojca, ponieważ spędzimy wspólnie kolejne, długie lata, a nie wyobrażam sobie, byśmy żyli w kłótni. Fakt faktem Candida wraz z Ezekielem zawinili, jednak nic nie da się na to poradzić. Trzeba podnieść głowę, wypiąć pierś i nadal iść przez to trudne, naprawdę wymagające życie. Wierzę, że siła jest w rodzinie, dlatego musimy dać radę. Przeciwstawimy się wszystkiemu, a potem zwyciężymy, ponieważ jesteśmy w stanie tego dokonać. Nadal będę wierzyć w to całym sercem, gdyż... gdyż to cała ja, Aurora, niedługo wcale nie Vino.

Dopiero wtedy dopada mnie myśl o ślubie. Lucyfer stwierdził, że chce się pośpieszyć i nie da mi długo pożyć jako panna Vino. Na tę myśl przełykam głośno ślinę. Owszem, od zawsze marzyłam o wielkiej rodzinie, ślubie z mężczyzną, którego będę kochać nade wszystko, ale nie sądziłam, że będę wychodzić za Diabła. To aż tak szokujące, że aż śmieszne, dlatego zaczynam chichotać sama z siebie. A gdy tak siedzę na tym murku, obserwując bezkresy ciemnego morza, czuję mocny podmuch powietrza i czyjś oddech tuż za mną.

– W tym tygodniu wyjdziesz za mnie – oznajmia szorstko, dlatego od razu się obracam, patrząc na niego spod ukosa. Po tym, co dziś odstawił, nie ma prawa ode mnie tego żądać. Uderzył Candidę, odtrącił wsparcie i pomoc, a potem potraktował Ezekiela jak jakiegoś skończonego dupka, który dobiera się do każdej kobiety w tym domu. Myślałam, że są przyjaciółmi i istnieje pewna granica. Granica nie do przekroczenia nawet w przyjaźni, jednak widzę, że Lucyfer w ogóle na to nie zwraca uwagi. Ach, przecież nie mogę mu się dziwić – jest Diabłem.

– Zamknij się, palancie – burczę, nawet na niego nie zerkając. Z powrotem wracam do podziwiania ciemnego nieba oraz tafli wody, której również nie za bardzo widać. Mimo wszystko to lepsze, niż patrzenie na takiego... ojca i narzeczonego.

– Auroro, dlaczego dziwisz się moim reakcjom? Wiem, przesadziłem, nie powinienem uderzyć Candidy, ale emocje...

– Wzięły górę, tak, domyślam się tego. Staram się ciebie zrozumieć, ponieważ twoja natura jest wybuchowa i bardzo ciężka, ale nie jest łatwo patrzeć na ciebie, gdy krzyczysz na Can, że jest dziwką, a potem na Ezekiela, że próbuje się do mnie dobrać. To twój przyjaciel... – oznajmiam cicho, podczas gdy Lucyfer siada obok, ciągle przypatrując się mojej twarzy. Ja również na chwilę zerkam na niego, a wtedy dostrzegam ten wielki smutek w jego ciemnych oczach. Widzę go doskonale, przez co łamie mi się serce. Kładę dłoń na jego ramieniu, biorąc głęboki wdech. – Czasami trzeba schować emocje, założyć maskę i... nie dać się ponieść przedstawieniu.

– Przepraszam, Aurorito... – szepcze z trudem, jeszcze bardziej przybliżając się do mnie. Nie robi tego nachalnie, więc daję mu pozwolenie, sama wpadając w jego objęcia. Nadal się wściekam, ale nie potrafię długo chować urazy. – Wyjdź za mnie...

– Przecież zgodziłam się na to.

– W tym tygodniu. Nie chcę już więcej słuchać gróźb, że nie zostaniesz moją żoną, więc wyjdź za mnie w niedzielę – oznajmia poważnie, a ja wybucham śmiechem. Nie spodziewałam się, że nasz ślub miałby odbyć się za sześć dni. To po prostu niemożliwe do zrealizowania, ale nie powiem mu tego, bo jeszcze stwierdzi, że jest w stanie przygotować ceremonię w krótszym czasie niż ten, który mi dał.

Maska AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz