08: Niebezpieczeństwo

392 44 10
                                    

W Muszelce pozbierasz myśli...

Z niewielkiego okna na piętrze roznosił się widok na morze. Ginny siedziała na szerokim parapecie, obejmując nogi rękoma. Ostry wiatr rozwiewał jej rozpuszczone włosy. Słyszała głośny szum fal obijających się o skalisty klif i skrzekot mew. W powietrzu czuć było morską sól.

Bezczynność zaczęła ją przerastać. Tak wiele razy obiecywała sobie, że odnajdzie serce Harry'ego, ale za każdym razem kończyło się to tak samo. Nie miała pojęcia, od czego zacząć. Wpatrywała się beznamiętnie w błękit nieba, mając nadzieję, że gdzieś tam znajdzie wskazówkę.

W końcu odważyła się zejść z parapetu. Rozejrzała się po swoim niewielkim pokoju. Denerwowała ją biel ścian i jasny parkiet. Wszystko wydawało się sterylne i czyste. Jej myśli nie potrafiły się przyzwyczaić. Zrozumiała, że jeśli zostanie tutaj dłużej, to zwariuje. O dziwo, potrzebowała czegoś innego, mroku. Snape sam powiedział, że wycięcie serca ma związek z czarną magią. Skoro tak, to odpowiedzi na pewno nie znajdzie w jasności.

Ginny w pośpiechu dopadła szafy na ubrania i przebrała się w ciemne spodnie i sweter. Włosy związała w ciasny warkocz, aby jej znak rozpoznawczy nie rzucał się zbytnio w oczy, i chwyciła brązową pelerynę z szerokim kapturem. Nie założyła jej, aby nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń.

Na palcach wyszła z pokoju. Bill od rana był w pracy, ale z parteru usłyszała krzątaninę Fleur. Nie mogła wyjść bez słowa, bo znów podnieśliby niepotrzebny alarm. Na miękkich kolanach zeszła ze schodów i wkroczyła do pięknej kuchni. Widok wychodził na morze i właśnie dlatego jedna ściana była zupełnie oszklona, dając poczucie bliskości z niebezpiecznym żywiołem. Tam również było jasno, a na suficie znajdowała się piękna mozaika z muszli.

Przy kuchennej szafce stała Fleur. Jej uroda idealnie wpasowała się do wnętrza. Długie, jasne włosy sięgały jej pasa, a zgrabne nogi wychodziły spod eleganckiej, niebieskiej sukienki. Stała tyłem, więc w pierwszej chwili nie zauważyła Ginny. Dopiero kiedy odchrząknęła głośno, kobieta odwróciła się i popatrzyła na nią jasnymi oczami. Na jej pełnych wargach pojawił się uśmiech.

Oui? – zapytała.

– Chciałam wyjść na jakiś czas – rzekła szybko Ginny. – Umówiłam się z Luną na Pokątnej – skłamała gładko. Wiedziała, że gdyby miała do czynienia z Billem, to od razu rozpoznałby, że nie mówi prawdy.

Oui, to nie jest więzienie, możesz iść – powiedziała Fleur, kiwając delikatnie głową.

Ginny podziękowała jej uśmiechem, odwróciła się.

– Poczekaj... – Usłyszała głos kobiety. – Jest bardzo ładna pogoda. Załóż coś cieńszego i nie bierz płaszcza, bo ci się nie przyda.

Ginny popatrzyła na swoje ubranie i zestawiła je z letnią sukienką Fleur. Może i pogoda była ładna, ale dziewczyna wątpiła, aby było na tyle ciepło, aby ubrać coś takiego.

– Wolę mieć ją w razie czego – wytłumaczyła, wskazując pelerynę.

A potem wyszła z domu i zeszła z niewielkiego klifu, aby nie teleportować się z posesji jej brata. Tam nałożyła na siebie pelerynę i naciągnęła kaptur, chowając pod nim rude włosy. Miała trochę czasu, to normalne, że spotkanie z Luną mogłoby się przedłużyć.

* * *

Nie powinna się teleportować. Nie miała jeszcze siedemnastu lat i formalnie nie dostała zaliczenia tej umiejętności. Wiele ryzykowała i trochę się zdziwiła, że Fleur nie poruszyła tego tematu przed wyjściem. Prawdopodobnie w ogóle o tym nie pomyślała.

Zakończony || Serce Wybrańca || Ginny Weasley & Remus LupinWhere stories live. Discover now