11: Sprzymierzeniec

356 41 8
                                    

Ginny patrzyła na Remusa w osłupieniu. Kręciła z niedowierzaniem głową i co jakiś czas otwierała usta, aby coś powiedzieć, jednak nie wychodziły z nich żadne dźwięki. W końcu zakryła je dłonią i zacisnęła powieki, czując, jak łzy zbierają się w oczach. Grunt osuwał się spod stóp, a ciało spadał w ciemną otchłań.

Lucjusz Malfoy nie żyje – powtarzała sobie w myślach. – Boże, zabiłam Lucjusza Malfoya...

– Ginny? – Usłyszała głos, a potem ktoś chwycił ją za ramię i delikatnie wstrząsnął. – Ginny? Spójrz na mnie.

Wykonała polecenie. Jej wzrok napotkał ciepłe, miodowe oczy. Zadrżała i pokręciła głową. Wiedziała, że Remus jej nie odpuści, że nie spocznie, dopóki nie pozna prawdy. Ale co będzie dalej? Zawiadomi Zakon, aurorów? Nie będzie krył morderczyni!

– Kiedy widziałaś się z Lucjuszem? – zapytał, a kiedy chciała odwrócić wzrok, chwycił ją za podbródek.

– Dwa dni temu, przed południem – szepnęła.

Widziała, jak mięśnie jego twarzy się napinają, jak spuszcza wzrok i zaciska wargi w wąską linię, a potem kręci delikatnie głową.

– Właśnie wtedy znaleziono go martwego – oświadczył cierpko. – Ginny, możesz opowiedzieć mi wszystko od początku?

Kiwnęła głową. Jaki miała teraz wybór?

– Kiedy byliśmy u Snape'a, to powiedział, że to, co stało się Harry'emu jest w pewien sposób powiązane z czarną magią – zaczęła, a głos drżał jej tak bardzo, że Remus z trudem mógł ją zrozumieć. – Pomyślałam więc, że może uda mi się czegoś dowiedzieć na Nokturnie.

– Poszłaś tam sama? Gdzie miałaś głowę?

– Myślałam, że w dzień nic mi nie grozi, że w razie czego się obronię. Ale tam nagle wszyscy zaczęli zwracać na mnie uwagę. Otoczyli mnie i wtedy pojawił się Lucjusz Malfoy. Rozpoznał mnie i...

Lupin jej nie przerywał, czekał aż sama weźmie kilka głębokich oddechów i zacznie mówić dalej. Dziewczyna musiała policzyć do pięciu, aby trochę się uspokoić. Jej głos nadal drżał, ale nie dławiła się już słowami.

– On wiedział – rzekła. – Wiedział o tym, co się stało, choć ponoć Ministerstwo Magii chce to na razie utrzymać w sekrecie. Powiedział, że mam za nim iść, że pokaże mi sposób, aby pomóc Harry'emu. I ja mu uwierzyłam. Prowadził mnie jakimiś dziwnymi, wąskimi uliczkami, aż doszliśmy do włazu, za którym był dość długi korytarz, prowadzący do okrągłego pomieszczenia. To chyba w nim śmierciożercy składują wszystkie przedmioty, które mógłyby ich jeszcze bardziej pogrążyć. Tam była też ta książka – rzekła, wskazując stary wolumin.

Zamilkła. Myślenie o dalszej części historii nie było przyjemne, a co dopiero mówienie o niej. Przełknęła głośno ślinę, a w jej oczach pojawiły się łzy. Ból i upokorzenie, którego doświadczyła nadal było realnym, namacalnym uczuciem.

– Byłam tak strasznie głupia – jęknęła, uderzając pięścią w stół.

– Ginny, posłuchaj. – Remus zbliżył się do niej i podał jej chusteczkę, aby mogła wytrzeć łzy. Chwycił mocno jej dłonie. – Jeśli mi powiesz, to łatwiej mi będzie ci pomóc.

– A jak pan w ogóle chce mi pomóc? – spytała, drżącym głosem. – Wydawało mi się, że jak będę z nim sam na sam, to będę mieć jakąś szansę w walce. Niestety. Odwrócił moją uwagę i rozbroił mnie. Nie miałam nawet siły stawiać oporu, kiedy rzucił mnie na stół i...

Zasłoniła usta dłonią i poczuła, jak cała zawartość żołądka podchodzi jej do gardła. Kiedy myślała o tym, co było dalej z trudem powstrzymywała wymioty. Remus też zbladł i wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami. Ginny dostrzegła współczucie, malujące się na jego twarzy.

Zakończony || Serce Wybrańca || Ginny Weasley & Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz