13: Sny na jawie

360 41 6
                                    

Anglię nawiedziło prawdziwe oberwanie chmury, które było wręcz nieuniknione po tak wielu ciepłych dniach. Deszcz coraz mocniej padał. Duże, ciężkie krople obijały się o metalowy parapet i zimną szybę. Niemal nie było widać tego, co znajdowało się za nią.

Remus trzymał się z boku. Miał sobie wiele do zarzucenia w związku z tym, co stało się Ginny. Powinien mieć więcej wyobraźni i pomyśleć, jak bardzo dziewczyna była zagrożona, a tym bardziej wypytać ją o to, czego dopuścił się Lucjusz. Szczególnie że widział, iż kulała na jedną nogę.

Jej noga była w fatalnym stanie. Całe udo było wręcz czarne, a z rany sączyła się krew i ropa. Gołym okiem było widać, że narzędzie, którym ją wykonano, było zatrute. Lupin, choć bardzo by chciał pomóc, to nie znał się na truciznach. I dlatego, dokładnie tak jak jej rodzice, nalegał, aby zabrać ją do szpitala. Kingsley był jednak innego zdania.

– Severusie, jesteś pewny, że potrafisz jej pomóc? – zapytał Artur, kiedy Snape dokładnie obejrzał ranę.

– To nie jest skomplikowana trucizna – odpowiedział. – Trzeba dobrze oczyścić ranę, a potem czekać. Czarny obrzęk musi zejść w ciągu godziny.

– A jeśli nie zejdzie? – wtrącił się Remus, stojący nieco dalej.

Snape uniósł głowę i prychnął pod nosem.

– To wtedy będzie trzeba jak najszybciej zapobiec przedostaniu się do reszty ciała. Uzdrowiciele też nic więcej nie zrobią, bo stanowczo zbyt długo z tym zwlekała.

Remus westchnął głośno. Ginny była nieprzytomna, ale co jakiś czas pojękiwała cicho. Wraz z bólem pojawiła się wysoka gorączka, która według Severusa była czymś normalnym w jej stanie. Lupin może nie do końca ufał mężczyźnie, ale nie podważał jego umiejętności. Z jednej strony w szpitalu mogli trafić na kogoś mniej kompetentnego, ale z drugiej mieli tam większy zapas eliksirów.

Mężczyzna odwrócił się na pięcie. Wolał nie patrzeć na to, co za chwilę miało się wydarzyć.

– Co, Lupin, boisz się krwi? – spytał Snape z nutą ironii w głosie, po czym zamieszał jeden z przyniesionych eliksirów.

– Nie, ale chciałbym porozmawiać chwilę z Kingsleyem – rzekł, stwierdzając, że niepotrzebnie się tłumaczy.

Cicho wyszedł z pokoju gościnnego, który, na szczęście, nadawał się do użytku, bo kilka tygodni przed bitwą gościli w nim Andromedę, i powoli zszedł po schodach. Molly i Kingsley siedzieli w salonie. Kobieta była wyraźnie roztrzęsiona, popijała wodę sporymi łykami, natomiast mężczyzna usilnie próbował jej coś wytłumaczyć.

Remus bez słowa usiadł na fotelu. Teraz on wyczuł książkę, która cały czas była tam schowana. W pierwszej chwili chciał ją wyciągnąć, ale szybko uznał, że nie jest to właściwy moment.

– Molly, uspokój się – poprosił Kingsley. – Uważam, że pomoc Severusa jest bezpieczniejsza.

– Nie – przerwała mu agresywnie kobieta. – Ty wcale tak nie uważasz. Chcesz go po prostu sprawdzić, a moją córkę używasz jako przynętę. Jeszcze niedawno, na zebraniu Zakonu nie byleś do niego zbyt przyjaźnie nastawiony.

– To nie tak, po prostu uważam, że szpital może być obserwowany i...

– Robisz się taki sam jak Szalonooki! – oburzyła się Molly. – Wszędzie widzisz jakiś podstęp! Na wolności zostało niewielu śmierciożerców i jak na razie o żadnym nic nie usłyszeliśmy.

– Ale zgodzisz się ze mną, że Ginny może być w niebezpieczeństwie.

– Tak, może – przyznała. – Ale teraz jest w jeszcze większym, bo ty nie chcesz zapewnić jej odpowiedniej opieki! Jestem jej matką i w ogóle nie rozumiem, dlaczego cię słucham! – krzyknęła oburzona, wstając z kanapy.

Zakończony || Serce Wybrańca || Ginny Weasley & Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz