18: Nowe miejsce

336 40 4
                                    

 N o r a.

Powrót do domu okazał się boleśniejszy, niż mogła sobie wyobrazić. Poczucie winy ciążyło tak mocno w jej żołądku, że każda próba przełknięcia czegokolwiek kończyła się długimi godzinami męczarni nad toaletą.

Dwa długie dni minęły od czasu, jak spaliła dom Remusa Lupina. Dwa długie dni patrzyła w lustro i nie poznawała samej siebie. Dwa długie dni nie mogła uwolnić się od okropnego zapachu palonych włosów i smrodu wyrzutów sumienia.

Ciche pukanie wyrwało ją z transu. Nie odpowiedziała, więc po niespełna minucie drzwi się uchyliły i zobaczyła w nich dwie, na pierwszy rzut oka identyczne, twarze. Fred i George wślizgnęli się do jej pokoju i bez zaproszenia rozsiedli się na brzegu łóżka. Uśmiechnęli się jak na komendę, a potem spojrzeli na nią pełnym współczucia wzrokiem.

Nie zasługuję na to – pomyślała. – Powinniście mnie potępiać, a nie przychodzić i pocieszać.

– Jak się masz? – zapytał Fred, wyciągając rękę, którą cofnął po sekundzie.

Chciał poczochrać jej włosy, zawsze tak robił, kiedy myślał, że ta drobna czułość poprawi jej samopoczucie. Tym razem zrezygnował, bo najzwyczajniej w świecie nie było czego czochrać.

– Super – burknęła, a mężczyźni wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

– To nie twoja wina – zaczął George, a Ginny uciszyła go gestem dłoni i pokręciła głową.

– Proszę, przestań – wyszeptała. – Nikt, nic nie rozumie, nie macie nawet pojęcia, co ja narobiłam przez swoją chorą brawurę.

– Nie panowałaś nad sobą. Faktycznie, jest to trochę dziwne, ale zawsze miałaś w sobie trochę więcej mocy – rzekł Fred.

– Dokładnie – przytaknął drugi z braci. – Tata rozmawiał ze Snape'em. Nasz drogi nietoperz zamienia się pomału w drugiego Dumbledore'a, trzeba przyznać... może nawet brodę zapuści?

Ginny prychnęła mimowolnie, wyobrażając sobie największy postrach Hogwartu z brodą do pasa i w charakterystycznych okularach – połówkach. Pokręciła z niedowierzania głową.

– I co powiedział Snape? – spytała.

Zapadło milczenie, które raczej nie zwiastowało niczego dobrego. George wlepił wzrok w widok za oknem i wydawał się być nim tak zainteresowany, że zapomniał o reszcie świata. Natomiast Fred wygiął nerwowo knykcie.

– Nie należy się nim przejmować – rzekł, machając ręką od niechcenia.

– Najpierw mi powiedz, co on myśli o tym wszystkim.

– Uważa, że trzeba cię trochę przygasić – wytłumaczył George.

– Przygasić? – powtórzyła, a jej głos zadrżał delikatnie. – Powinnam się zacząć bać?

– Chyba tak – oznajmił Fred tak poważnie, że Ginny poczuła, jak po plecach przebiega jej dreszcz. – Bo mówił, że w Hogwarcie zajmie się tym osobiście.

Dziewczyna musiała wyglądać na naprawdę przerażoną, bo jej bracia wybuchli krótkim, nerwowym śmiechem, a George objął ją ramieniem i potrząsnął energicznie.

– No co ty, nie spinaj się tak – powiedział. – Przecież nic ci nie zrobi.

– Ale pocieszenie, nie ma co...

Kolejne milczenie. Tym razem jednak wygodniejsze od poprzedniego. Ginny usiadła pomiędzy braćmi i ewidentnie nie mogła się zdecydować, do którego z nich powinna się przytulić. Po krótkiej walce z samą sobą położyła głowę na kolanach George'a i pozwoliła mu gładzić to, co zostało z jej pięknych, długich włosów.

Zakończony || Serce Wybrańca || Ginny Weasley & Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz