20: Serce Wybrańca

410 45 9
                                    

Kiedy się obudziła, nie była w stanie się poruszyć. Nie czuła nic.

Umarłam – przeszło jej przez myśl.

To było jedyne sensowne wyjaśnienie. Czuła, że się obudziła, ale mimo to widziała tylko nieprzeniknioną ciemność. Do jej uszu nie dochodził żadne dźwięki. Nos nie wyczuwał żadnych zapachów, a w ustach nie było żadnego posmaku. Tkwiła w pustce.

Nie miała pojęcia, jak długo to trwało, nie walczyła z tym uczuciem. Po prostu czekała. Może kilka godzin, może dni? A może całą wieczność...?

Aż w pewnym momencie usłyszała dziwne stukanie. Bum bum, bum bum... dźwięk zaczął ją irytować, a razem ze słuchem wróciły inne zmysły. Czerń zaczęła się rozjaśniać do tego stopnia, że oślepiła ją biel. Potem poczuła dziwny, szpitalny zapach i smak krwi. Na końcu wróciło czucie w całym ciele, a razem z nim ostry ból.

– Mamy ją! – krzyknął ktoś tak głośno, że miała wrażenie, że pękną jej bębenki w uszach.

– Trzymaj się, dziewczynko – odezwał się drugi głos, bliższy i spokojniejszy. – Jeszcze nie pora umierać.

Dlaczego nazwał ją dziewczynką? Jeśli czegoś w życiu nienawidziła, to właśnie traktowania jak dziecko. Jednak, o dziwo, w tamtym momencie nie czuła złości. Głos był taki melancholijny, że pomyślała, że jest w stanie wszystko mu wybaczyć. Nawet tak okropne przewinienie. Szczególnie że powiedział – jeszcze nie pora umierać. Czy to znaczyło, że po tym wszystkim, co się stało, musiała dalej żyć?

* * *

S z p i t a l.

Korytarz nie wyróżniał się niczym szczególnym. Biała posadzka, kremowe ściany, gdzieniegdzie wisiały obrazy zasłużonych magomedyków i fotografie przedstawiające jego chlubną historię. Pod ścianami ustawiono tuzin krzeseł, aby choć na chwilę zmniejszyć cierpienie oczekujących pacjentów.

Tym razem nie było tłumu i była to dziwna odmiana w porównaniu z tym, co zapamiętał Artur ze swojej ostatniej wizyty w tym miejscu. Mężczyzna uniósł głowę i wzrokiem napotkał napiętą z emocji twarz żony.

Siedziała, stukając niskim obcasem swojego buta w posadzkę. Dokładnie w ten sam sposób, jak jego córka dwa miesiące temu. Artur poczuł suchość w gardle, gdyby nie ustąpił i kazał Ginny wejść do gabinetu i sprawdzić, czy na pewno wszystko jest w porządku, to uzdrowiciele zauważyliby, że coś jest nie tak z jej sercem.

Znów spojrzał na Molly. Kobieta drgnęła niespokojnie i wstała z krzesła. Zrobiła kilka kroków, a potem znów wróciła na swoje miejsce.

– Jak mogłam zlekceważyć to jej dziwne zachowanie?! – krzyknęła w końcu, załamując ręce. – Jak mogłam tłumaczyć to sobie nerwami i zmęczeniem, jak?

Głos jej się załamał, a potem schowała twarz w dłoniach i zaszlochała. Artur nagryzł wargę. Tak bardzo chciał ją pocieszyć, powiedzieć cokolwiek, jednak słowa ugrzęzły mu w gardle.

Po chwili usłyszeli głośny tupot stóp. Unieśli głowę, mając nadzieję, że to jakiś uzdrowiciel spieszy z wieściami. Niestety, w ich stronę zmierzał jeden z szóstki synów – Percy. Chłopak był bardzo wysoki i szczupły. Widać było, że się spieszył, bo tiara przekrzywiła się na jego głowie, opadając na lewe oko. Poprawił ją dopiero, kiedy stanął przed rodzicami.

– Wiadomo już coś? – zapytał, a jego głos lekko zadrżał.

– Nie – odpowiedział krótko Artur.

– Słuchajcie, rozmawiałem z Kingsleyem, kiedy w nocy przyszła do niego Hermiona i obciążyła winą siebie, zdradzając, co tak naprawdę uczyniła, to Ginny została nieformalnie uniewinniona.

Zakończony || Serce Wybrańca || Ginny Weasley & Remus LupinWhere stories live. Discover now