20. Do zobaczenia niedługo ...

695 38 2
                                    

Anabell POV

Otworzyłam powoli oczy oślepiła mnie jasność . Przysłoniłam oczy ręką. Byłam w jakimś dużym pomieszczeniu ... To była sala balowa? Rozglądnęłam się dookoła siebie . Przy dużym oknie stała biała postać ...

-Kim jesteś?- Spytałam wstając postać odwróciła się do mnie ... Zobaczyłam JĄ . Te same oczy... włosy ... Ten sam uśmiech co przed laty....

-Mama... - Wyszeptałam

- Córeczko .... Tak tęskniłam - Wzięła mnie w swoje ramiona ... Wtuliłam się w nią a po moich policzkach zaczęły spływać łzy szczęścia...

-Też tęskniłam mamo .. Codziennie marzyłam o tym aby cię przytulić ... - Wyznałam szlochając. - Mamo... Czy ja... Nie żyję?- Spytałam . To sowo nie chciało mi przejść przez gardło .

-Nie kochana ... Możesz wybrać ... Albo wrócić na ziemię albo zostać tu...  Ale pomyśl o nim... On bardzo się obwinia za to co się stało...-Przede mną zobaczyłam Remusa . Siedział obok mojego ciała

-Anabell... Tak bardzo cię przepraszam . Nie powinienem był się w ogóle zgadzać na to żebyś z nami szła... Tak bardzo cię kocham.... Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Nie możesz mnie opuścić ...- W tym momencie maszyna do której byłam przypięta zaczęła pikać

-Co się dzieje ?-Spytałam mojej matki

-Musisz się pośpieszyć twój czas się kończy... Musisz zdecydować . Zostajesz czy wraczasz?

- Wracam -odpowiedziałam  pewnie a Obraz Remusa rozmazał się ....


Remus POV

Maszyna do której była przypięta Ann Zaczęła pikać . Popatrzyłem ze strachem na lekarza który stał za szybą... Ten tylko spuścił smutno głowę i odszedł... Nie moglem w to uwierzyć ... Mój aniołek .... Moja Anabell. Mój kociaczek ... Odszedł ... Chwyciłem w rękę pierwszą ostrą rzecz która napatoczyła mi się na ręce . Skoro ona nie żyje ...Ja też nie mam prawa żyć ...

Anabell POV

Uchyliłam powieki . Zobaczyłam salę szpitalną . Spuściłam wzrok i ujrzałam Remusa. Był oparty czołem o moje łóżko ... Uśmiechnęłam się pod nosem

-Remus... - Zaczęłam . Nic.- Kochanie...-Powiedziałam trochę głośniej . Nadal nic . Popatrzyłam na jego ręce ... Z jego nadgarstka ciekła krew ... W dłoni trzymał nożyczki lekarskie... Nie... To nie może być prawda . To ja tutaj wygrywam ze śmiercią żeby tylko do niego wrócić a ten odbiera sobie życie!?? Po moich policzkach pociekły łzy . Przejechałam dłonią po jego włosach i zimnym już policzku.. Wyjęłam mu z dłoni ... nożyczki ... Podcięłam sobie żyły...

-Do zobaczenia niedługo mój kochany ...-Szepnęłam i...... Ciemność po raz drugi opanowała moje ciało ....


Wśród HuncwotówWhere stories live. Discover now